Ryszard Pawlewicz: Nałóg go nie polubił [GALERIA]
Fascynują go książki podróżnicze i religie świata. Żonę Joannę poznał w zakładach mięsnych.
Ryszard Pawlewicz, rodowity skierniewiczanin lata młodzieńcze spędził w gminie Nowy Kawęczyn. Jego rodzina z ziemią skierniewicką związana jest od trzech pokoleń. - Jestem potomkiem repatriantów wyrzuconych ze swoich rodzinnych domów na wschodzie - wyznaje.
Swoją przyszłą żonę Joannę, rawiankę, która jest finansistą, poznał w pracy. Obecnie mieszkają w Rawie Mazowieckiej. - To był rok 1982. Oboje pracowaliśmy wtedy w zakładach mięsnych. Tak się wszystko zaczęło - wspomina.
Państwo Pawlewicz udane małżeństwo tworzą od 33 lat. Mają trzech dorosłych synów, inżynierów, którzy pracują w Warszawie.
- Póki co mamy tylko jedną synową- dodaje dyrektor.
W wolnych chwilach Ryszard Pawlewicz lubi czytać książki. -Książki przyrodnicze fascynują mnie bardziej niż same podróże - wyjaśnia, stąd cykl o przygodach Tomka Wilmowskiego autorstwa Alferda Szklarskiego jest mu bardzo dobrze znany od najmłodszych lat... ale na kierunek swoich podróży od lat najchętniej wybiera nie Czarny Ląd, lecz morze.
Dyrektor Pawlewicz interesuje się także religiami świata. Jak uważa, żeby być tolerancyjnym i móc oceniać ludzi trzeba znać ich kulturę i religię. - Nie lubię stereotypów. Boje się ludzi, którzy kogoś nienawidzą niezależnie od ich poglądów i doświadczenia- mówi.
Obecnie dyrektor wolne chwile poświęca najchętniej pracom w ogrodzie, odwiedza rodzinę. Od zawsze lubił też amatorsko pograć w siatkówkę i piłkę nożną.
-W latach młodzieńczych wolny czas spędzało się przede wszystkim na gospodarstwie, pomagając rodzicom- wspomina.
Czy Ryszard Pawlewicz ma jakieś nałogi? Chciał mieć, ale... organizm odmawiał.
- Pod koniec lat 70., kiedy byłem w wojsku, próbowałem palić papierosy. Modne było wtedy palić Marlboro - wspomina. - Miałem jedną paczkę przez miesiąc, z czego połowę papierosów rozdałem kolegom. Tyle wyszło z mojego palenia -kwituje z uśmiechem.