Ryszard R. ze Skierniewic nie oszukał swoich wspólników
Sąd Okręgowy w Łodzi uniewinnił 57-letniego biznesmena Ryszarda R. ze Skierniewic od zarzutu przywłaszczenia 7,8 mln złotych.
Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom pokrzywdzonego Jakuba R. i jego wspólnika Włodzimierza B., byłego prezydenta Skierniewic oraz ustalił przebieg zdarzenia tak, jak to przestawił oskarżony Ryszard R. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokuratura zarzuciła Ryszardowi R., że jako prezes prywatnej firmy w latach 2008-2009 przywłaszczył 7,8 mln zł, które pokrzywdzony kontrahent wpłacił na zakup nieruchomości w centrum Katowic. Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do winy.
Z jego zeznań w śledztwie wynikało, że czuje się oszukany przez partnerów w interesach: Jakuba R. i Włodzimierza B. Oskarżony narzekał na ich działania polegające na tym, że nawet w gronie jego bliskich szukali świadków, którzy mieli świadczyć w sądzie przeciwko 57-latkowi.
- Między innymi moją szwagierkę chcieli skłonić do zeznań, ale im się nie udało - stwierdził w śledztwie Ryszard R. Dał też do zrozumienia, że jego adwersarze chcieli narazić na szwank jego renomę jako szefa spółek, które współpracowały z renomowanymi, międzynarodowymi korporacjami. Doszło nawet do tego, że Ryszard R. czuł się zastraszony. Nie podał przez kogo, ale podkreślił, że pojawił się „uzbrojony detektyw z Hamburga o podejrzanej reputacji”. Oskarżony chciał ten fakt zgłosić w prokuraturze, ale jego pełnomocnicy mu odradzili. Niemniej zabezpieczył się: przy domu założył monitoring, natomiast w oknach umieścił bariery laserowo-ochronne.
Zarzuty Ryszard R. przyjął z wielkim zaskoczeniem. - Prokuratura nie powinna mi postawić zarzutów w tej sprawie. Może została wprowadzona w błąd - zaznaczył twierdząc, że odnosi wrażenie, iż jego historia to gotowy scenariusz do kolejnej części filmu „Układ zamknięty”.