Rzeka Rawka nie dla wędkarzy

Czytaj dalej
Bartosz Nowakowski

Rzeka Rawka nie dla wędkarzy

Bartosz Nowakowski

Od nowego roku na dwóch odcinkach rzeki Rawki nie można łowić ryb. Wędkarze protestują.

Pod koniec ubiegłego roku skierniewicki okręg Polskiego Związku Wędkarskiego zakomunikował, że zostały wyłączone dwa odcinki rzeki Rawki z powszechnego wędkowania. Chodzi o odcinki: od źródeł do zbiornika zaporowego Tatar Górny oraz ujście rzeki Korabiewki do tamy w Joachimowie Ziemiarach.

Koła zaprotestowały. Dlaczego nie można wędkować na całej długości rzeki?

Taka sytuacja podyktowana jest zaleceniem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi. Wszystko z powodu rezerwatu, jakim objęta jest rzeka Rawka.

Wniosą protest

- Postawiono nas niemalże pod ścianą. W całej tej sprawie chodzi o rzekomy plan ochrony rzeki Rawka. Do końca 2015 roku musieliśmy podać odcinki, które mają zostać wyłączone. W innym przypadku inspektorat mógł wybrać je automatycznie - mówi Jarosław Wysota, prezes skierniewickiego okręgu PZW, który mieszka 100 metrów od rzeki.

Oburzyło się całe środowisko wędkarskie, zrzeszone w skierniewickim okręgu.

Warto przypomnieć, że jeszcze w 2014 roku wojewoda łódzki nie widział żadnych antagonizmów pomiędzy florą i fauną w rezerwacie, a wędkowaniem.

- Takie działania uważam za nieprzemyślane. Na ostatnim zebraniu naszego koła podjęliśmy decyzję, że wnosimy protest. Czujemy się poszkodowani w tej sprawie - mówi Janusz Rosowski, prezes koła rybackiego Sfamasz Skierniewice.

Kwoty rosną, a miejsc do łowienia mniej

Z wcześniej wspomnianego koła blisko 100 członków regularnie łowiło ryby na Rawce. Skierniewickim wędkarzom zależało głównie na łatwym dojeździe do miejsca. - Wielu moich kolegów jeździło rowerem nad Rawkę. Teraz będziemy skazani na inne akweny, często położone dużo dalej, a nie wszystkich stać na transport - stwierdza Edward Salomon, wędkarz z koła Sfamasz, w którym piastuje rolę skarbnika.

Wielu wędkarzy podnosi też kwestię finansową. Roczny abonament w kole Sfamasz wynosi 180 złotych. Z tej kwoty odpowiedni procent przeznaczany jest na zarybianie akwenów, w tym też rzeki Rawki. W tym roku koszt abonamentu wzrósł o 5 złotych.

- Może się wydawać, że 5 złotych to nie jest duża podwyżka, ale trzeba podkreślić, że kwota wzrasta co roku, a miejsc do wędkowania nam ubywa - dodaje Edward Salamon.

Z danych skierniewickiego okręgu PZW wynika, że zrzeszonych jest 8.200 wędkarzy. Ze składek rocznych około 20 tys. zł jest przeznaczane na zarybianie rzeki Rawki. W całym regionie dostępnych jest 1.300 hektarów lustra wody, z czego rzeka Rawka to 300 hektarów lustra wody.

Kajakarze przegonili wędkarzy?

W wędkarskich kuluarach pojawiają się głosy, że zaistniała sytuacja to sprawka środowiska... kajakarzy.

Ci mieli rzekomo twierdzić, że wędkarze zaśmiecają rezerwat.

- To jakaś bzdura. W jaki sposób wędkarze mieliby przeszkadzać kajakarzom? - odpowiada Krzysztof Kołodziejczak, właściciel Mobilnej Przystani w Kamionie.

Kołodziejczak twierdzi, że w zeszłym roku przeprowadził akcję sprzątania okolic rzeki i wraz z grupą ludzi zebrał 18 worków śmieci. - Oczywiście, znalazły się wśród śmieci pudełka po robakach i podobne rzeczy, ale nie wskazywałbym od razu na środowisko wędkarskie jako głównych bałaganiarzy - dodaje.

Podobnego zdania jest Janusz Rosowski, prezes koła Sfamasz Skierniewice. - Jeden czy dwóch wędkarzy nie może szargać dobrej opinii całego środowiska. Znajdą się zawsze tacy, którzy pozostawią po sobie pety czy puszki po piwie, ale nie może to psuć opinii wszystkich - dodaje z oburzeniem prezes koła.

Sam podaje przykłady pewnych niedociągnięć w sprawie zachowania czystości i porządku w Bolimowskim Parku Krajobrazowym.

- Jakiś czas temu prosiliśmy o drogę dojazdową oraz parking. Często musimy zostawiać auta daleko od miejsca wędkowania, co nie zawsze jest bezpieczne. Kiedyś zaparkowałem auto pod mostem w Bolimowie i ukradziono mi kołpaki przy kołach - opowiada Janusz Rosowski.

Będą nadal łowić

Wędkarze, pomimo wniesionych protestów, nie liczą na poprawę sytuacji.

Boją się, że w przyszłości mogą być zabierane kolejne odcinki. Wielu też oświadcza, że pomimo zakazów nadal będą łowić ryby na wyłączonych odcinkach.

Co grozi wędkarzowi przyłapanemu "na gorącym uczynku"?

- Kary opiewają na różne sumy, ale najsurowsze mogą wynieść nawet 5 tysięcy złotych - stwierdza Edward Salamon, wędkarz z koła Sfamasz Skierniewice.

Wędkarze jednak nie będą mieli oporów.

- Zdaję sobie sprawę, że wędkarze, którzy mieszkają tuż przy rzece, będą nadal łowić. Wydaje się to naturalną sprawą. Szkoda tylko, że zabierane są nam kolejne wody, które z naszych pieniędzy są zarybiane - mówi ze smutkiem Jarosław Wysota, prezes okręgu skierniewickiego.

Wśród amatorów wędkarstwa słychać coraz więcej negatywnych opinii.

- Łowię już 40 lat i jest coraz gorzej. Za czasów komuny wędkowanie było łatwiejsze. Posiadało się jedną kartę i można było łowić w całym kraju. Teraz trzeba uważać na każdym akwenie, bo każde koło ma swoje stawki. A o kary bardzo łatwo - żali się Janusz Rosowski, prezes skierniewickiego okręgu.

Zdaniem Janusza Rosowskiego, komunikat o wyłączonych odcinkach nie jest do końca czytelny. Nie wiadomo na przykład, czy obejmuje starorzecza i stawy, dlatego jest to jakaś furtka dla wędkarzy, którzy będą musieli tłumaczyć się podczas ewentualnej kontroli.

Oby takich sytuacji było jak najmniej.

Wędkarze podkreślają również, że to oni są przekaźnikami tego, co dzieje się w rezerwacie.

- To często my informujemy dyrekcję rezerwatu o stanie w lesie, ponieważ jesteśmy jego stałymi bywalcami. Poprzez takie decyzje zarządu wzrośnie tylko kłusownictwo - ucina z żalem w głosie Jarosław Wysota, prezes skierniewickiego okręgu PZW.

Bartosz Nowakowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.