Sądowy maraton gminnych władz
Sąd warunkowo umorzył postępowanie wobec wójta gminy Skierniewice i jego zastępcy. Gospodarz gminy nie zgadza się z wyrokiem.
Proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadał wójt gminy Skierniewice Dominik Moskwa oraz jego zastępca Izabela Ż., trwał ponad 3,5 roku. Samorządowcy zostali oskarżeni o naruszenie ustawy o zamówieniach publicznych podczas zlecania robót drogowych w Miedniewicach i Miedniewicach Jarmużce. Wójta oskarżono ponadto, że wykorzystywał pracowników gminy podczas remontu swojego mieszkania w czasie, gdy powinni oni być do dyspozycji w swoim miejscu zatrudnienia.
Sąd uznał częściową jedynie winę oskarżonych, jeśli chodzi o pierwszy zarzut. Zarówno wobec wójta, jak i jego zastępcy postanowił warunkowo umorzyć postępowanie - wójt otrzymał dwa lata próby, zaś jego zastępca jeden rok. Ponadto wójt ma zapłacić 3 tys. zł nawiązki i ponad 6 tys. zł tytułem częściowego zwrotu kosztów sądowych. Jego zastępca powinna zapłacić 1 tys. zł nawiązki oraz 3,6 tys. zł na poczet kosztów sądowych.
Z drugiego zarzutu gospodarz gminy został oczyszczony.
W przypadku pierwszego zarzutu sąd starał się dociec, czy wykonane roboty drogowe należy zaliczyć do inwestycji gminnych czy też były to remonty finansowane z wydatków bieżących gminy. W grę wchodziło również ustalenie, czy obydwa zlecenia powinny być traktowane jako jedna inwestycja, czy też niezależne od siebie prace remontowe, za które gmina zapłaciła w sumie ponad 122 tys. zł. Gdyby bowiem uznać, że prace celowo zostały rozdzielone na dwa etapy, wówczas mógłby potwierdzić się zarzut, że w ten sposób władze gminy zamierzały obejść ustawę o zamówieniach publicznych. Tego jednak nie udało się udowodnić.
Podczas postępowania okazało się również, że umowy na wykonanie robót drogowych zostały sporządzone po ich wykonaniu i w trakcie trwania. Obrońca Dominika Moskwy zwrócił wówczas uwagę, że wpierw zostały zawarte umowy ustne, które też posiadają moc prawną, a dopiero później przelano je na papier.
- Wprawdzie oskarżeni nie dopełnili swoich obowiązków unikając zorganizowania przetargów na przedmiotowe prace, przez co mogli działać na niekorzyść gminy, ale z kolei z wykonanych ekspertyz wynika, że wynagrodzenie, jakie pobrał wykonawca nie odbiega od obowiązujących wówczas cen rynkowych, a więc interes gminy nie został naruszony - uzasadniał orzeczenie sędzia Krzysztof Kotynia. - Jednakże w przypadku obydwu zleceń ich wartość przekraczała 14 tys. euro, granicę określoną ustawą, powyżej której należało przeprowadzić przetarg.
Łagodny wymiar kary sędzia tłumaczył również tym, że w trakcie trwania procesu wójt został ponownie wybrany na to stanowisko, co oznacza, że cieszy się zaufaniem społecznym.
Wójt zapowiedział, że odwoła się od wyroku.
- Kwota 14 tys. euro jest maksymalną kwotą netto, za jaką można zlecić roboty bez przetargu - tłumaczył swoją decyzję Dominik Moskwa. - Kwoty, które gmina zapłaciła za te remonty były kwotami brutto, od których należało odjąć podatek VAT, aby porównywać z dozwoloną wartością robót bezprzetargowych, wyrażoną w euro.
Oskarżycielom nie udało się również udowodnić, że pracownicy gminy remontowali mieszkanie wójta w godzinach pracy. Wprawdzie podczas postępowania przygotowawczego szef gminnej ekipy remontowej złożył zeznania obciążające wójta, ale odwołał je na sali sądowej tłumacząc, że wcześniej zeznawał pod wpływem silnych leków przeciwbólowych (ketonal i traumal), przez co nie bardzo wiedział, o czym mówi. Biegli psychiatrzy zeznali, że zażywane leki rzeczywiście mogły doprowadzić do okresowego zaburzenia świadomości świadka.