Senatorska w Skierniewicach: Życie w ciągłym smrodzie
W lokalu komunalnym przy ul. Senatorskiej mieszka pani Agnieszka z trojgiem dzieci. Kobieta bezskutecznie walczy o normalne warunki, między innymi dla niepełnosprawnych synów.
Pani Agnieszka ma 38 lat i mieszka w kamienicy przy ul. Senatorskiej z trojgiem dzieci. Szymon ma 15 lat, Mateusz 13, a najmłodsza Iga 8 lat.
Chłopcy mają orzeczenie o niepełnosprawności, młodszy korzysta z indywidualnego toku nauczania.
Problem, z jakim boryka się rodzina, wiąże się jednak z sąsiadem z piętra. Jest nim nieznośny fetor.
- To człowiek schorowany, on załatwia się pod siebie - mówi pani Agnieszka. - Już dawno odcięli mu światło i wodę, więc nie spłukuje toalety. Pewnie z tego powodu smród dostaje się do mojego mieszkania - dodaje kobieta.
Smród czuć w umywalce, pod prysznicem w łazience oraz w kuchennym zlewie. Nie pomaga zalewanie odpływów silnymi środkami chemicznymi ani rozstawianie świeczek zapachowych. W mieszkaniu po prostu śmierdzi.
38-latka zajmuje lokal komunalny. Przyznaje, że zalega z czynszem,ale twierdzi, że niedawno ustaliła z prezesem Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej regulowanie bieżących opłat i sukcesywne spłacanie zaległości. Oczekuje od ZGM zrozumienia i pomocy.
- A zakład twierdzi, że wydziwiam - kwituje.
Pani Agnieszka zwracała się do administratora budynku nie tylko w sprawie fetoru. W łazience ma niesprawną instalację elektryczną, która została uszkodzona podczas zalania jej mieszkania przez sąsiada z góry.
- Ten człowiek nie wie, co się wokół niego dzieje, boję się, że kiedyś wydarzy się jakaś tragedia - denerwuje się kobieta. - Śmieci do domu ściąga i je magazynuje, ogrzewania nie ma. Kto wie, co mu przyjdzie do głowy, kiedy będzie chciał zimą ogrzać mieszkanie? A jak zapali te śmieci? - pyta.
Do lokalu sąsiada zaglądamy na chwilę. Lokator jest w środku, ale zbyt pijany, żeby podnieść się z barłogu, w którym leży. Stosy śmieci, brud i bałagan, a do tego smród fekaliów. Towarzyszący nam sąsiad z klatki schodowej nie wytrzymuje: wybiega i wymiotuje na podwórku.
- W takich warunkach musimy mieszkać - żali się pani Agnieszka. - Staramy się tak urządzić, żeby dzieci miały dobrze. Ale w tym smrodzie nie da się żyć!
Kobieta mówi, że koledzy i koleżanki nie chcą odwiedzać jej dzieci, zresztą domownicy wstydzą się zapraszać ludzi.
- Komunię robiłam tylko na 6 osób, ale przeniosłam uroczystość do matki - opowiada 38-latka. - Nie chciałam, żeby właśnie w tym najważniejszym dniu apetyt wszystkim popsuł smród z góry - przyznaje.
Kobieta o sytuacji w kamienicy poinformowała Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Skierniewicach. W październiku sanepid przeprowadził kontrolę sanitarną przy współudziale przedstawicieli Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Podczas wizji lokalnej stwierdzono, że lokal na piętrze jest użytkowany w sposób nie odpowiadający przyjętym standardom. Nie jest sprzątany, jest w nim brudno i panuje fetor.
W protokole czytamy: „Wydaje się niezbędne dokonanie przeglądu instalacji kanalizacyjnej w obu mieszkaniach, w tym stanu technicznego sedesu mieszkania na piętrze. Według uzyskanych informacji może on być pęknięty. Istotną może być także drożność odpowietrzenia kanalizacji.”
Uciążliwość mieszkania w tym miejscu dostrzega także Mirosław Nowicki, kierujący skierniewickim oddziałem nadzoru sanitarnego. - Trudno jest mieszkać w takim lokalu - stwierdza inspektor. - Nie kryjemy, że nasze możliwości formalne są ograniczone, ruch leży po stronie administratora budynku - mówi Mirosław Nowicki.
Pani Agnieszka wiele zainwestowała w zajmowane mieszkanie. Jest lodówka, pralka, zmywarka i duży telewizor. Na ścianach sypialni fototapeta, w klatce papużki, które kobieta hoduje od dziecka. Chłopcy mają antresolę, córka swój kąt do odpoczynku i nauki. Mieszkanie jest przytulne i zadbane, a jedynym, co nie pozwala rodzinie normalnie funkcjonować, jest co jakiś czas wydobywający się z odpływu koszmarny fetor.
- Kiedy dzieci się myją, palę w łazience świece zapachowe - skierniewiczanka pokazuje różne rodzaje zapachowych produktów, które kupuje. - Jednak to niewiele daje. Tego smrodu nic nie zamaskuje - mówi kobieta.
Po wodę do picia 38-latka chodzi do innych lokatorów z kamienicy. Przynosi ją w plastikowych baniakach. Swojej z kranu boi się pić. Nie jest pewna czy nie dostają się do niej jakieś szkodliwe substancje z nieszczelnej instalacji od sąsiada z góry.
Pani Agnieszka czeka na zmianę. Liczy na to, że Zakład Gospodarki Mieszkaniowej spojrzy przychylnie na jej sytuację i pomoże pozbyć się uciążliwego problemu.
ZGM ma czas do 20 listopada na przedstawienie informacji o podjętych w tej sprawie działaniach.
Nie mogliśmy się dowiedzieć, jaka może być odpowiedź ZGM. Prezes Tadeusz Rudzik przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim.
Do sprawy wrócimy.