We wtorek Skierdelek pobiegł na cmentarz, by...
...godnie uczcić rocznicę powstania warszawskiego. Tuż przed godziną „W” wstrzymał oddech, bo za chwilę miały zawyć syreny, ale choć mocno wytężał swoje uszy, nie usłyszał prawie nic.
- A jak trawa się tli, to wyją, że aż pod Łowiczem słychać - żachnęła się psina na tę dziejową niesprawiedliwość, ale cóż było robić - dobiegł był Skierdel szybko do tłumu ludzi, składających już kwiaty na grobach poległych powstańców. Rozejrzał się wokół - kogo tam nie było... Głównie byli ci, których dawniej nigdy nie było.
Skierdelek dobrze się nowym-starym twarzom przyjrzał. Oj, warto. Dlaczego? Przekonacie się Państwo już wkrótce.