Fot. czytelnik
Czytelniczka z bloku przy ulicy Sucharskiego jest zbulwersowana zachowaniem SSM. Spółdzielnia zakratowała otwory, gdzie były pisklaki.
- Serce mi się kroi, gdy patrzę na te ptaki - mówi Czytelniczka (dane do wiad. red.). - Fruwają wokół otworów i przeraźliwie wrzeszczą, bo nie mogą nakarmić swoich dzieciaczków.
Czytelniczka mówi, że w bloku, który widzi z okna, jest kilkanaście otworów. We wtorek jakiś człowiek wszedł na dach i zakratował większość. Pozostał tylko jeden otwór.
- I przez ten jeden ptaki mogą się przemieszczać do pozostałych gniazd, gdyż tam jest taki tunel - tłumaczy Krzysztof Tułacz, prezes Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Ale ponieważ są uparte, nie bardzo chcą. Wolą rozdziobać kratkę lub wydziobać dziurę z jej boku.
Prezes dodaje, że SSM współpracuje z ornitologami, a na opracowanie ornitologiczne, wymagane przez WIOŚ, wydała ponad 40 tys. zł. Na blokach powieszono ponad 200 budek lęgowych z odpowiednimi atestami, każda budka dla innego gatunku, w dodatku powieszona w odpowiednim miejscu, by nie dostały się do niej drapieżniki, na przykład koty.
- Robimy wszystko, by tym ptakom pomóc, a nie je zwalczać - podkreśla. - Już od jesieni człowiek, który współpracuje z ornitologami obserwował każdy blok, robił zdjęcia, nagrywał głosy ptaków. Potem został właśnie opracowany raport, który musiał przejść wiele zatwierdzeń nie tylko w WIOŚ, ale i w RDOŚ (Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie - przyp. red.). My naprawdę bardzo o te ptaki dbamy, robimy, co w naszej mocy, żeby dobrze się czuły.
SSM zakratowuje otwory, ponieważ ptaki czynią duże szkody w styropianie, którym ocieplane są bloki. Wydziobują kanały. - Szkoda naszej roboty - kwituje prezes.