Skierniewickie dary dla Wawelu

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Bałda
Waldemar Bałda

Skierniewickie dary dla Wawelu

Waldemar Bałda

Nie wszyscy wiedzą, że skierniewiczanie mieli swój udział w odbudowie Wawelu. Przypomina nam o tym mieszkaniec podkrakowskich rejonów, pasjonat historii.

Jasne płytki z piaskowca, którymi inkrustowany jest ceglany mur oporowy, ciągnący się wzdłuż drogi wiodącej do głównego wejścia na wzgórze wawelskie, Bramy Herbowej, to pamiątka po jednej z piękniejszych w dziejach Polski akcji społecznych. Chodzi o ratowanie królewskiego zamku, zdewastowanego przez austriackich zaborców. Miło mieć świadomość, że w dziele tym mieli swój udział skierniewiczanie…

Koncepcja profesora Adolfa Szyszko-Bohusza, pomysłodawcy odbudowy Wawelu, opierała się na rozprowadzaniu cegiełek: cena jednej miała pokryć koszty dniówki specjalisty, zatrudnionego przy odnawianiu zamku; tylko w ten sposób można było mieć nadzieję na kontynuowanie renowatorskich działań, ale przede wszystkim - że dotychczasowe, prowadzone od 1905 roku, wysiłki, nie zostaną zaprzepaszczone.

Polacy gromadnie odpowiedzieli na wezwanie konserwatora.
Ich darowizny popłynęły na konto Komitetu Odnowienia Wawelu szerokim strumieniem. Dość podać, iż w pierwszym, najtrudniejszym dla zamku roku 1921, darczyńcy sfinansowali aż 1.661 dniówek! Wynik ten poprawiono rok później, kiedy nabywców znalazło już 2.498 cegiełek. A tak w ogóle, licząc z ostatnim datkiem (złożonym w 1936 roku) rodacy wnieśli 6.330 wpłat. Pieniędzy tych wystarczyło nie tylko na zrealizowanie w całości zaplanowanego szczegółowo programu rewaloryzacji kamieniarskiej i murarskiej fasady wschodniej zamku wraz z Kurzą Stopką, Pawilonem Gotyckim i Basztą Senatorską, ale i udostępnienie wykopalisk romańskich, uporządkowanie północnych stoków wzgórza, a nawet rozpoczęcie restauracji wnętrz.

Akcja miała charakter honorowy - Szyszko-Bohusz wszelako zaproponował (nie przewidziawszy, jakim echem odbije się jego wezwanie…), aby dobrodziejów Wawelu nagradzać pamiątkowymi tabliczkami z piaskowca szydłowieckiego, umieszczanymi w ścianie, która miała nosić nazwę muru cegiełkowego. I w rzeczy samej: płytki takie wykonywano niemal od rozpoczęcia akcji, jednak dość szybko trzeba było zrezygnować z upamiętnienia wszystkich ofiarodawców. Na przeszkodzie stanęły względy natury finansowej (koszty surowca i jego obróbki) oraz technicznej (brak miejsca). Ostatecznie więc zatrzymano się na wmurowaniu 735 tabliczek z inskrypcjami o treści, jaką fundatorzy umieszczali na przekazach.

Pośród nich - zwłaszcza w przechowywanych w wawelskim archiwum rejestrach hojnych rodaków
- znaleźć można cegiełki o skierniewickiej proweniencji. Jako pierwszy datek na zbożny cel złożył, zapisany w księdze pamiątkowej pod niskim numerem 65, inż. Edward Klug; w tymże samym 1921 roku pojawił się dar o genezie dość zaskakującej.

W spisie fundatorów (nr 1275) widnieje otóż lapidarna notatka „M. Wodziwodzki, Skierniewice”, trwałym atramentem pokrywająca jednak ołówkowy tekst o oryginalnej treści: „Z powodu darowania mi winy przez podporucznika dr Czesława Wojciechowskiego - M. Wodziwodzki - Skierniewice”. Co to była za wina i czym spowodowane zadośćuczynienie - być może ustalą tężsi ode mnie znawcy przeszłości Skierniewic…

Kolejna wpłata, nr 1.907, - pierwsza za to uhonorowana wmurowaniem tabliczki w mur cegiełkowy - wniesiona została w roku 1922. Ofiarodawcy nie są znani, wiadomo jedynie, że dedykowali ją „Pamięci dra Stanisława Rybickiego, długoletniego lekarza w Skierniewicach”. Miejsce w murze znalazła także (opatrzona numerem 1.962) cegiełka z tekstem „W dniu imienin Janiny Twardowskiej - Uczennice i Nauczycielstwo Gimnazjum Żeńskiego w Skierniewicach” (jest to ewidentny błąd: cenioną w tym czasie skierniewicką nauczycielką szkoły żeńskiej była wszak Janina Twarowska, żyjąca w latach 1883-1965, dyrektorka i twórczyni założonego w 1919 roku Gimnazjum Polskiej Macierzy Szkolnej). Ostatniej wpłaty - niezrekompensowanej płytką - dokonali oficerowie i żołnierze 26. Pułku Artylerii Polowej z garnizonem w Skierniewicach (nr 3.663).

Upamiętniony tak zacnie dr Rybicki (1843-1920), wykształcony na Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie, Uniwersytecie Karola w Pradze i Wydziale Lekarskim Szkoły Głównej Warszawskiej (dyplom w 1866 roku), był powszechnie szanowanym w Skierniewicach społecznikiem. Poza tym, że sprawował w latach 1867-1890 funkcję lekarza powiatowego i był twórcą szpitala św. Stanisława, uruchomionego w 1872 roku (w którym także zajmował kierownicze stanowisko od 1872 do 1892), a między 1890 a 1911 piastował posadę lekarza Zarządu Księstwa Łowickiego, by z kolei od 1867 do 1911 pełnić obowiązki lekarza (najpierw honorowego, potem etatowego) Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Dr Rybicki założył też obecnie funkcjonujący szpital w Skierniewicach. Z uwagi na wartość publikowanych drukiem prac naukowych (specjalizował się w ginekologii) został przyjęty w poczet członków Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, znajdował jeszcze czas, aby działać w skierniewickiej straży ogniowej: trzykrotnie powoływano go na naczelnika tej ratowniczej formacji.

Stanisław Rybicki był ponadto współzałożycielem i wieloletnim prezesem Resursy Obywatelskiej, prowadzącej bibliotekę i czytelnię, twórcą Kasy Pożyczkowo-Oszczędnościowej, zamiłowanym sadownikiem wyróżnionym honorowym członkostwem Warszawskiego Towarzystwa Ogrodniczego, organizatorem Towarzystwa Muzyczno-Dramatycznego, Towarzystwa Pomocy Ubogim i handlowej Spółki „Pożytek”, działaczem Związku Pracy Narodowej.

Za wszystkie zasługi miasto odpłaciło mu tytułem honorowego obywatela, nadanym w 1911 roku - gdy przechodził na emeryturę. Cesarstwo Rosyjskie nagrodziło go z kolei Orderem Świętej Anny - w uznaniu zasług medycznych, bo przecież nie w dowód uznania za udział w powstaniu styczniowym: a był Rybicki ochotnikiem do szeregów powstańczych, w których jednak ostatecznie (z powodu choroby) nie stanął, a swoją przynależność do buntowników musiał ograniczyć do wypełniania (jak to określił jego biograf) „drobnych poleceń władz powstańczych” w Płockiem.

Po przejściu w stan zawodowego spoczynku dr Rybicki zamieszkał w Warszawie. Jako wolontariusz udzielał się w pracy oddziału ginekologicznego Szpitala Ewangelickiego i Towarzystwa Dobroczynności, leczył w pogotowiu opiekuńczym dla dzieci, prowadzonym przez Towarzystwo Samarytanin; w wolnych od służby medycznej chwilach działał w Towarzystwie Ogrodniczym, zasiadał w Komitecie Organizacyjnym Ogrodu Zoologicznego, sprawował opiekę nad miejskimi plantacjami. Swoją prywatną bibliotekę przekazał skierniewiczanom, kolekcję monet i medali podarował warszawskiemu Towarzystwu Zachęta, zaś odziedziczone po ojcu zbiory przyrodnicze - na cele społeczne.

Nietuzinkową postacią był także fundator pierwszej skierniewickiej cegiełki inż. Edward Klug:
urodzony w 1841 roku w Krakowie absolwent Instytutu Technicznego, w 1863 roku również zgłosił się do oddziałów powstańczych i należał do wojsk najpierw Szczepana Kurowskiego, a następnie Mariana Langiewicza (wraz z nim brał udział w bitwach pod Małogoszczą, Sosnówką i Grochowiskami) i Aleksandra Krukowieckiego. Przez czas jakiś pełnił funkcję emisariusza powstańczego - jego punkt kontaktowy znajdował się w budynku parafii ewangelickiej w Ustroniu, którą zarządzał szwagier inżyniera, mąż jego siostry, pastor Jerzy Janik. Tam też przez kilka lat Edward Klug przechowywał dokumenty powstańcze. Po upadku powstania styczniowego pracował jako inżynier Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej - i w jej służbie dosłużył się emerytury. Zmarł w 1921 roku w Skierniewicach.

Akcję ratowania Wawelu wymyślił w 1920 roku szef Kierownictwa Odnowienia Wawelu prof. Adolf Szyszko-Bohusz. Kiedy stało się jasne, że w budżecie świeżo restytuowanego państwa, uwikłanego w wojnę przeciwko bolszewikom, trudno znaleźć fundusze na dalsze finansowanie prac konserwatorskich na Wawelu, wyszedł on z inicjatywą zwrócenia się o pomoc do rodaków. W jednej z pierwszych odezw, streszczających ideę wspomożenia KOW, napisał: „Roboty na Wawelu nie należą rzeczywiście do konieczności państwowej. Wobec innych pilniejszych prac są one luksusem - nie trzeba jednak zapominać, że istnieją takie roboty, których wykonania domaga się od nas honor Polski”.

Waldemar Bałda - dziennikarz, reportażysta, publicysta, prozaik, autor książek. Mieszka w Nowych Bronowicach koło Krakowa i z życzliwości do skierniewiczan napisał do tygodnika „ITS” kilka historycznych tekstów

Waldemar Bałda

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.