Śmieci pełno w lasach wokół Skierniewic. Grzybiarz znalazł stos odpadów z warsztatu samochodowego
Jeden z naszych Czytelników, zapalony grzybiarz, nie może ścierpieć, gdy widzi w lesie śmieci. Na dwa spore składowiska zużytych części motoryzacyjnych natknął się w lesie pamięckim.
Śmieci w lesie to duży problem. Mogą być śmiertelną pułapką dla zwierząt, a i pod względem estetycznym budzą naszą wściekłość. Co jednak najważniejsze czas rozkładu takich odpadków trwa nawet kilkaset lat!
Dla przykładu opona samochodowa rozkłada się od 300 do 500 lat, butelka plastikowa 500-1000 lat, zaś na rozłożenie szklanej butelki można czekać nawet kilka tysięcy lat!
Nie zmienia to faktu, że część z nas nie widzi żadnego problemu, by zapakować stare rzeczy i pod osłoną nocy wywieźć je do lasu.
Zmiany do ustawy śmieciowej z lipca ubiegłego roku, z którymi wiązano tak wielkie nadzieje, niczego nie zmieniły. Wciąż z jakiegoś powodu opłaca nam się porzucać śmieci w lasach.
- Ja osobiście myślę, że decydują o tym już nie przesłanki ekonomiczne, ale mentalność - mówi Marcin Wierzchowski, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Zwierzyniec. - Wciąż natykamy się w lesie na śmieci. Może zmieniła się ich struktura - mniej jest tych komunalnych - więcej natomiast gruzu remontowo-budowlanego. Czy na przykład opon, eternitu lub papy, których nikt nie chce odebrać. To też może być powód takiego, a nie innego rozwiązania problemu przez mieszkańców. Choć ja tego kompletnie nie rozumiem - dodaje.
Koszt najmniejszego kontenera na taki gruz w naszym rejonie, o pojemności 1,7 m szesc. to około 150 złotych, największy, o pojemności 6 m. szesc. kosztuje 460 złotych. Osoba, która wyrzuciła stare części motoryzacyjne w lesie pamięckim, prawdopodobnie czyszcząc jakiś warsztat samochodowy, tyle właśnie zaoszczędziła.
Ale może nie zaoszczędzić sobie wstydu, bo nadleśnictwo w takich razach przekazuje sprawę do straży leśnej, a ta wszczyna normalne postępowanie.
Bardzo często zdarza się, że śmieciarz lasu zostaje namierzony po różnych papierach z adresami czy swoimi danymi - w opisywanym przez nas przypadku mogą to być tablice rejestracyjne z motocykli oraz pewne dokumenty, które już są analizowane.
- Gdy docieramy potem do takiego delikwenta to 9 na 10 przyznaje się do wyrzucenia śmieci - dodaje Marcin Wierzchowski. - Gdy pytamy się dlaczego to zrobili, choć to dorośli ludzie, zachowują się jak dzieci: patrzą w podłogę i nic nie mówią.
Rokrocznie nadleśnictwo wydaje kilkadziesiąt tysięcy złotych za wywóz śmieci z lasów. Tych więcej jest przy ruchliwych drogach, na przykład przy trasach szybkiego ruchu.
Jakimś rozwiązaniem wydaje się być monitoring, i dobrze to mieć na uwadze, gdy zechcemy wyrzucić śmieci do lasu bądź ukraść z niego drzewo.
Kamery są montowane w drzewach rotacyjnie, więc nigdy nie mamy pewności, czy ktoś nas nie podgląda. Jak twierdzą leśniczy, monitoring pozwolił namierzyć niejedną osobę.
- Czasem bywali to nawet panowie w mercedesach za ponad sto tysięcy złotych, bo mentalność człowieka nijak się ma do jego zasobów finansowych - podkreśla nadleśniczy.
Sprawą śmieci z lasu w Pamiętnej zajął się leśniczy Adam Albrychiewicz.
Okazuje się, że leżą one na gruncie prywatnym, więc została o nich poinformowana policja.
O postępach śledztwa będziemy informować na łamach „ITS”.