Śmierć Rafała Wójcikowskiego. Świadek wypadku uważa, że posła można było uratować

Czytaj dalej
Fot. KMP Skierniewice
Jaroslaw Kosmatka

Śmierć Rafała Wójcikowskiego. Świadek wypadku uważa, że posła można było uratować

Jaroslaw Kosmatka

Czy ratownicy obecni na miejscu wypadku, w którym zginął Rafał Wójcikowski, mogli go uratować? Tak twierdzi anonimowy świadek, który zadzwonił w czwartek, 20 stycznia, do Radia Kierowców PR 1. Jednak jego relacja nie pokrywa się z relacją strażaków.

Z informacją o czwartkowym wypadku na S8, do Radia Kierowców zadzwonił mężczyzna, twierdzący, że jest świadkiem zdarzenia i wyciągał posła w samochodu.

- Udzielałem temu panu pomocy - mówił na radiowej antenie mężczyzna. - No niestety, w tym przypadku ratownicy się nie sprawdzili. Prosiłem wcześniej, że trzeba zacząć akcję reanimacyjną, bo jestem ratownikiem, niestety nie posłuchali. Zaczęli wdrażać procedury. Ja już wcześniej stwierdziłem, że puls słaby, słabnie oddech. Pogonili mnie w końcu.

Mężczyzna stwierdza na koniec swojej relacji, że mężczyznę można było uratować.

Inaczej zdarzenie przedstawiają strażacy. Pierwsi na miejscu wypadku byli strażacy ochotnicy z jednostki OSP Pelplin. Zaledwie chwilę później dojechali zawodowi ratownicy z JRG w Rawie Mazowieckiej.

CZYTAJ: Śmiertelny wypadek na S8 koło Skierniewic. Zginął poseł Rafał Wójcikowski

- Strażacy ewakuowali na desce ratunkowej mężczyznę, który był uwięziony w volkswagenie bora. Po wyjęciu go z pojazdu natychmiast rozpoczęli reanimację - mówi mł. bryg. Mariusz Wielgosz, rzecznik Komendanta Powiatowe Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach.

O przebieg akcji zapytaliśmy również dowódcę strażaków z Rawy.

— Zastali tam mężczyznę, który w jakiś sposób usiłował pomagać. Moi ludzie byli pierwsi, więc jako pierwszy był użyty nasz sprzęt. Osobie poszkodowanej podpięto defibrylator, ale nie było wyładowania elektrycznego i podjęto ręczną defibrylację — relacjonuje Krzysztof Czernek, komendant powiatowy PSP w Rawie Mazowieckiej. — Nasz sprzęt na pewno był sprawy.

Popularne obecnie defibrylatory AED same analizują EKG poszkodowanego i decydują o zastosowaniu defibrylacji, a także o doborze siły wstrząsów.

— Potem nadjechała karetka ze Skierniewic i podpięli swój defibrylator, ale też bezskutecznie, bo już po użyciu naszego czynności serca poszkodowanego nie zostały podjęte — podkreśla komendant Czernek.

- Nasi ratownicy natychmiast po dojeździe na miejsce wypadku wdrożyli wszystkie możliwe procedury - dodaje Edyta Wcisło, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.

Poniżej publikujemy oświadczenie WSRM w Łodzi.

AKTUALIZACJA:

Jak ustaliliśmy, na miejscu wypadku nie było żadnego lekarza, jedynie czterech ratowników medycznych. Dyspozytor próbował też wezwać na pomoc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, jednak przylot śmigłowca LPR z Warszawy był niemożliwy, ze względu na złe warunki pogodowe. Potwierdza to Justyna Sochacka, rzeczniczka LPR.

Od ostatniej katastrofy komunikacyjnej w pobliskich Kowiesach, Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego wielokrotnie występowała do wojewody łódzkiego o to, by jedna karetka była tam ulokowana na stałe.

ZOBACZ | Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

Jaroslaw Kosmatka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.