Spotkania już nie pod dębem, a kikutem
Piorun uderzył w ogromny dąb rosnący w pobliżu wypełnionej ludźmi miejskiej targowicy w Łowiczu. Na szczęście nikomu nic się nie stało, choć wyładowanie atmosferyczne rozrzuciło fragmenty uszkodzonego drzewa w promieniu 150 metrów.
We wtorek, 9 sierpnia burzowe chmury kotłowały się nad Łowiczem od samego rana. O godz. 8.53 w koronie drzewa mającego status pomnika przyrody pojawił się oślepiający błysk. Chwilę po tym nad targowiskiem przetoczył się grzmot, a energia pioruna przepływająca rdzeniem drzewa doprowadziła do gwałtownego odparowania znajdującej się w nim wody, a w efekcie do stosunkowo niewielkiego wybuchu.
- W pierwszej chwili myślałam, że to atak terrorystyczny - mówi jedna z pracownic pobliskich pawilonów handlowych. - Dopiero po uderzeniu pioruna zaczął lać ulewny deszcz. Jeden z klientów w czasie wyładowania atmosferycznego szedł akurat z żoną niedaleko dębu. Potem opowiadał, że podmuch przewrócił małżonkę, a on poczuł się dziwny prąd.
Fragmenty kolosa wysokiego na ok. 30 metrów otwartymi oknami dostały się do pobliskiej siedziby Łowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Tam też pomyślano o zamachu.
Wtorek jest w Łowiczu jednym z tradycyjnych dni handlowych. Tego dnia nie tylko miejskie targowisko przy ul. Sikorskiego, ale także brukowany pasaż przy dębie wypełnia się handlującymi oraz ich klientami. Co prawda, w tym ostatnim miejscu nie wolno handlować, ale każdy przymyka na to oko, bo zarabia na tym sprzedawca oraz inkasent pobierający w imieniu miasta opłatę targową.
Do rozłupanego dębu, który szacunkowo ma około dwustu lat, wezwano ratowników Państwowej Straży Pożarnej. Strażacy przycięli dąb o jedną trzecią i usunęli gałęzie, które mogły zagrażać przechodnim oraz autom poruszającym się ul. Starzyńskiego. Zbigniew Czerbiak, prezes Klubu Sportowego Pelikan Łowicz, który dzierżawi od miasta targowicę oraz pobiera inkaso, wezwał handlujących na pasażu do jego opuszczenia na czas strażackiej akcji.
Jak dowiedzieliśmy się od miejskich urzędników drzewo, będące dla wielu łowiczan jednym z najbardziej charakterystycznych elementów centrum miasta nad Bzurą, w przyszłości zostanie poddane ekspertyzie dendrologów. Jej wynik wykaże, czy okaleczony olbrzym będzie musiał zostać usunięty ze względów bezpieczeństwa, czy też będzie można go „leczyć”.
- To, co stało się we wtorek uważam za wielką szkodę dla naszego miasta i jego językowej tradycji - mówi Krzysztof Kaliński, burmistrz Łowicza. - Na skutek wyładowania atmosferycznego mocno ucierpiało drzewo, które należy do grupy trzech najstarszych dębów w Łowiczu. Wiele pokoleń spotykało się „pod dębem” czy też umawiało „przy dębie”. Dołożymy wszelkich starań, aby pomnik przyrody nie zniknął z zielonej mapy naszej małej Ojczyzny.