Mieszkanki bloku przy ulicy Mszczonowskiej są zbulwersowane wydarzeniami z minionego tygodnia. Ich sąsiad zmarł w mieszkaniu i zanim zajęto się jego ciałem, minęło jakieś 10 dni. Ale nie to było najgorsze...
- Smród był na klatce nie do wytrzymania, więc zawiadomiliśmy spółdzielnię - mówi jedna z pań. - Ona poinformowała syna tego pana, który przyjechał i zajął się pochówkiem. Pootwierał okna i smród się ulotnił, ale nas bulwersuje coś innego.
Kobiety mówią, że mężczyzna wyniósł z mieszkania fotel, na którym zmarły przeleżał kilkanaście dni, a także część parkietu. Powód? Rzeczy były przesiąknięte materią. - I zostały wyrzucone na śmietnik przed blokiem - opowiadają kobiety. - A my nie wiemy, czy zostały zdezynfekowane czy nie, tam przecież dzieci się bawią, a pracownicy firmy wywożącej śmieci muszą to załadować.
Boimy się, żeby nikomu nic się nie stało, poza tym przykro na to wszystko patrzeć. Dzwoniliśmy na straż miejską i do sanepidu, ale powiedzieli nam, że dezynfekcja, czy w ogóle zajęcie się tematem, nie leży w ich kompetencjach.
Prezes Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej uspokaja. - W nocy z piątku na sobotę prywatna firma dokonała dezynfekcji - mówi Krzysztof Tułacz. - Rzeczy wyniesione na śmietnik nie powinny więc stanowić zagrożenia. Czekamy obecnie na stosowne zaświadczenie od tego pana.
Takie sytuacje w zasobach SSM się zdarzają, zwłaszcza, że wiele starszych osób mieszka samotnie. Nie ma procedury, co należy zrobić w takiej sytuacji, ale są specjalistyczne firmy, które pomagają w takich sytuacjach.
- Najgorszą sytuację tego typu mieliśmy jakiś czas temu w bloku przy ulicy Pomologicznej, gdzie materia przeciekła rurkami centralnego ogrzewania do lokalu poniżej - mówi prezes Krzysztof Tułacz. - Dezynfekować musieliśmy obydwa mieszkania.