Szczepionki uśpiły naszą czujność, rodzice częściej odmawiają szczepień

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Magdalena Grajnert

Szczepionki uśpiły naszą czujność, rodzice częściej odmawiają szczepień

Magdalena Grajnert

Coraz częściej słyszy się o szkodliwości szczepionek. Nasi lekarze nie mają jednak wątpliwości: szczepionki to dobrodziejstwo, tak jak antybiotyk.

Wśród skierniewickich mam coraz częściej pojawiają się wątpliwości, czy szczepić dziecko. Za tymi wątpliwościami idą czyny, bo przecież wbrew woli rodzica nie można zaszczepić dziecka. Temu trendowi z niepokojem przyglądają się lekarze.

- Rzeczywiście, coraz częściej w gabinecie pacjenci czy opiekunowie mówią, że obawiają się szkodliwości szczepionki - mówi dr n. med. Tadeusz Bujnowski, ordynator oddziału dziecięcego skierniewickiego szpitala. - Jest to absolutnie niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. Szczepionka to dobrodziejstwo takie jak antybiotyk.

Lekarz przypomina, że w XIX wieku połowa dzieci umierała przed ukończeniem roku, co dziś jest niewyobrażalne. Czy te statystyki rzeczywiście uśpiły naszą czujność?

- Szczepienia obowiązkowe są błogosławieństwem, dzięki nim wyeliminowaliśmy tężec czy błonicę - tłumaczy dr Bujnowski. - Z drugiej strony powstają coraz nowsze szczepionki - i tu moglibyśmy się zastanowić.

Niektóre matki jednak nie mają wątpliwości i zapewniają, że one szczepić swojego dziecka nie pozwolą.

- Najważniejsze dla mnie było, żeby jak najszybciej zabrać dziecko ze szpitala, bo to miejsce pełne zarazków i niebezpieczne dla takiego malucha - opowiada jedna z mam. - Oczywiście, nie pozwoliłam zaszczepić synka, chociaż w szpitalu bardzo nieprzyjemnie mnie potraktowano. Jednak nie mieli wyjścia, musieli uszanować moją wolę.

Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Skierniewicach odnotowuje zjawisko uchylania się rodziców od obowiązku szczepienia dziecka.

- W 2015 mieliśmy pięć takich rodzin: trzy z nich są zdeklarowane, podpisują odmowy szczepień, natomiast w stosunku do dwóch pozostałych rozpoczęliśmy postępowanie - mówi Barbara Wieteska, dyrektor skierniewickiego sanepidu.

Postępowanie jest na etapie rozmów i upomnień, rodzice nie podpisali deklaracji. Twierdzą, że jeszcze nie podjęli decyzji.

- Do tych osób staramy się dotrzeć i przekonać o słuszności szczepień - mówi dyrektor Wieteska.

W ubiegłym roku jedna z pięciu rodzin po upomnieniu zdecydowała się na szczepienie, pozostałymi zajął się inspektor wojewódzki.

- W celu przymuszenia na każde z rodziców została nałożona grzywna - informuje Barbara Wieteska. - Jej wysokość wynosi od 1 tys. do 2 tys. zł. Po takiej karze kolejna rodzina się zaszczepiła, a pozostałe trzy postępowania wciąż trwają. W tym roku mamy trzy nowe rodziny.

Dyrektor sanepidu zauważa, że liczby nie są zastraszające, natomiast każda rodzina, która nie szczepi dzieci, to zjawisko niepokojące.

- Tu nie chodzi tylko o te dzieci, ale o spotkania z ich rówieśnikami. To wyjęte ogniwo z odporności populacyjnej - mówi Barbara Wieteska. - Pojawia się pytanie, na ile ten egoizm własny przekłada się na odpowiedzialność.

Zdaniem lekarzy i inspektorów wniosek jest prosty: szczepienia obowiązkowe należy wykonać ze względu na dobro dziecka i bezpieczeństwo populacji.
Nawet jeśli nie zachoruje nasze dziecko, możemy narazić na niebezpieczeństwo rówieśnika, z którym się kontaktuje. Ten z kolei może nie być zaszczepiony ze względu na stan zdrowia.

- Odwlekanie szczepień także nie jest rozsądne i powinno mieć swoje granice - mówi dr Bujnowski.

- Szczepienia uśpiły naszą czujność, wydaje się nam, że skoro nie widzimy dziecka umierającego na krztusiec, to go nie ma. A to nieprawda - stwierdza dyrektor Wieteska.

Magdalena Grajnert

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.