Szef zmusi do pracy w sobotę?
Zgłoszony przez Platformę Obywatelską projekt zmian w prawie pracy wywołał burzę. Według pomysłodawców, ma pomóc pracownikom, jednak związkowcy widzą w nim źródło nadużyć.
Czy grozi nam 6-dniowy tydzień pracy? NSZZ Solidarność przekonuje, że do tego prowadzi projekt zmian w kodeksie pracy, zgłoszony do prac Sejmu przez PO. Politycy PO zaprzeczają, twierdząc, że wychodzą naprzeciw oczekiwaniom pracowników.
Wielka awantura dotyczy sobót, które dla większości pracowników są dniem wolnym. Ponieważ polski tydzień pracy musi liczyć 5 dni, każdy zaangażowany do pracy w sobotę powinien otrzymać dzień wolny w innym terminie. Platforma chce dać wybór: dzień wolny albo pieniądze. W projekcie zmian, firmowanym przez posłankę Izabelę Katarzynę Mrzygłocką, zapisano, że wynagrodzenie (zamiast dnia wolnego) pracownik otrzymywałby na własny wniosek, bądź w sytuacji kiedy nie ma możliwości udzielenia wolnego w danym okresie rozliczeniowym.
Pomysł PO zajadle krytykuje Solidarność, przekonując, że zaproponowane rozwiązania mogą spowodować wprowadzenie kuchennymi drzwiami 6-dniowego tygodnia pracy. Związkowcy uważają, że wielu pracodawców - mając możliwość opłacenia dodatkowego dnia - zmusi podwładnych do pracy również w soboty.
Dlatego Waldemar Krenc, szef związku w regionie łódzkim, mówi tak: - Nie chcemy żadnych dobrodziejstw od pracodawców i legislatorów. Mam prośbę: niech już oni nie działają w interesie pracowników. Bo im już naprawdę rozum odebrało. Oni nie chcą naszego dobra. Każda ich inicjatywa sprowadza pracowników do roli niewolników. Oni mają pieniądze i myślą, że ludzi można kupić, jak niewolników. I jeszcze cynicznie mówią, że działają w interesie pracowników. Tymczasem pracownicy mają prawnie ustanowioną swoją reprezentację, są nią związki zawodowe. Ja byłbym zadowolony, gdyby pracodawcy wreszcie zaczęli się z ludźmi dzielić swoimi zyskami.
Elżbieta Radziszewska, wicemarszałek Sejmu, posłanka PO z Piotrkowa, przekonuje, że zarzuty Solidarności są nieprawdzie: - Nikt nie chce wprowadzać 6-dniowego tygodnia pracy. Natomiast rozwiązanie, które pozwala na innych zasadach pracować w soboty, jest korzystne dla pracowników. Jak wiemy, pensje związkowców są dość wysokie. Warto byłoby, żeby działacze związków pochylili się nad losem osób pracujących na samym dole, w małych miejscowościach, w małych firmach, które czasem chcą dostać większe pieniądze za pracę w sobotę. Zaproponowane rozwiązania to tylko uelastycznienie zapisów dotyczących zatrudniania, a nie przymuszanie do pracy w sobotę. Rozumiem, że szef Solidarności Piotr Duda jest już właściwie politykiem, ale to nie uzasadnia mówienia nieprawdy. Związkowcy powinni się wsłuchać w to, co mówią ludzie. A pracownicy mówią: my chcemy takiego uelastycznienia - przekonuje Radziszewska.
Przepychanki na górze są bacznie obserwowane w firmach. Jedną z nich jest Indesit, gdzie pracownicy fabryk przychodzą do pracy także w soboty. Na razie otrzymują za to dzień wolny. Tyle że jak podkreśla Zbigniew Łopalewski, rzecznik firmy, na razie jest za wiele szumu informacyjnego, z którego ciężko jest wyłowić sedno sprawy.
Piotr Brzózka