Nie tylko likwidowanie skutków nawałnic, gaszenie pożarów, czy pomoc ofiarom wypadków - nawet kilkanaście razy dziennie wyjeżdżali w ostatnich dniach strażacy ze Skierniewic i powiatu, żeby usuwać gniazda os czy szerszeni. A te w Skierniewicach pojawiają się często i bywają groźne.
„Gniazdo owadów błonkoskrzydłych” - tak napiszą nam strażacy na druku „Potwierdzenia przekazania terenu objętego działaniem ratowniczym”. Błonkoskrzydłe czyli osy, pszczoły, szerszenie lub trzmiele - owady, których rolę doceniamy jako zapylaczy, ale z którymi jednak wolimy nie mieć bezpośredniego kontaktu. Ich użądlenie jest bolesne, powoduje obrzęk potrafiący utrzymywać kilka dni.
Szacuje się, że około 3 proc. osób jest uczulonych na jad i w tym wypadku nawet pojedyncze ukłucie może prowadzić do wstrząsu anafilaktycznego, co niekiedy skutkuje śmiercią. Nic więc dziwnego, że latem, gdy temperatura przekracza 20 stopni, owady stają się bardziej aktywne, a my panicznie reagujemy na ich gniazda. Wtedy zazwyczaj dzwonimy po straż pożarną.
- Od lipca można przyjąć, że jest to kilka do kilkunastu interwencji dziennie - mówi kapitan Bartłomiej Wójcik, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach. - W ciągu roku jest to około 180-200 zdarzeń. Jeśli nie ma osób poszkodowanych, to interweniują zazwyczaj pojedyncze zastępy, głównie OSP. Zastępy PSP działają w mieście i w południowej części gminy Skierniewice.
Obecnie prawo nakłada obowiązek usuwania gniazd owadów błonkoskrzydłych na właścicieli lub zarządców posesji. Strażacy mogą interweniować wyłącznie w wypadku budynków użyteczności publicznej oraz na prywatnych posesjach, kiedy w pobliżu przebywają małe dzieci, osoby starsze lub uczulone na jad. Ale…
- Wyjeżdżamy, gdy występuje zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Z naszych obserwacji wynika jednak, że praktycznie każdy zgłaszający jest uczulony na jad mimo, że trudno to stwierdzić jednoznacznie. Faktem jest, iż każde ukąszenie może być niebezpieczne, więc nie można bagatelizować tych sytuacji - wyjaśnia Bartłomiej Wójcik.
Strażak apeluje jednak, żeby nie dzwonić na 998 w sytuacji, gdy gniazdo nie jest dobrze widoczne, a pojawiają się tylko pojedyncze owady.
- Kiedy nie widać miejsca gromadzenia się owadów, trudno żebyśmy pomogli. Nie wyłapiemy pojedynczych osobników - zapewnia oficer.
Zwykle gniazda os czy szerszeni powstają wiosną w miejscach trudno dostępnych dla ludzi. Warto więc sprawdzać poddasza, podbitki lub przewody wentylacyjne i obserwować czy owady się w nich nie gromadzą. Wówczas można zastosować dostępne w sklepach środki odstraszające.
- Warto też mić na oku miejsca potencjalnego gromadzenia się owadów lub drogi do nich prowadzące zabezpieczyć, aby uniknąć niebezpiecznych sytuacji - radzi kapitan Bartłomiej Wójcik.