Szkolne sklepiki: Rzodkiewka zamiast chipsów na przekąskę [WIDEO]
Nowy asortyment sklepików szkolnych to wyzwanie dla uczniów i sklepikarzy.
Od 1 września sklepiki szkolne wyglądają zupełnie inaczej. Mniej kolorowo, mniej plastikowo, z niezapełnioną przestrzenią na półkach. Wymuszone przez ministerstwo zmiany w asortymencie początkowo skutecznie odstraszyły uczniów i samych przedsiębiorców. Minął ponad miesiąc. Czy sytuacja się zmieniła?
Zbigniew Kłobuchowski od wielu lat prowadził sklepik w skierniewickim Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących. W tym roku nie otworzył kiosku we wrześniu. Obawiał się, że zdrowych przekąsek uczniowie nie będą kupować. Od kilku dni sklepik znów działa, przedsiębiorca postanowił nie dawać za wygraną.
- Zmieniliśmy ofertę, sami przygotowujemy sałatki i koktajle - mówi pan Zbigniew. - Uczniowie podstawówki szybko przyzwyczaili się do zmiany produktów, gorzej z gimnazjalistami - stwierdza.
Agnieszka Witczak od 7 lat prowadzi sklepik w Zespole Szkół nr 3. Jak ocenia nową sytuację?
- Nie jest fajnie - stwierdza. - Wychodziłam z inicjatywami, robiłam kanapki z serkiem chrzanowym, ale to nie miało wzięcia. Dzieci chcą zwykłej bułki z żółtym serem, a żaden z takich serów nie spełnia ministerialnych wymogów - kwituje. Właścicielka sklepiku nawiązała współpracę z cukiernią z Lipiec Reymontowskich. Technolog stworzył recepturę zaakceptowaną przez sanepid i produkuje słodką bułkę drożdżową.
- To trochę inne ciasto, ale mnie smakuje, najbardziej ze świeżą śliwką na wierzchu - mówi jeden z uczniów ekonomika.
Rynek producentów wciąż nie dostosował oferty do nowych wymogów. Sklepikarze nie mają gdzie kupić towaru, który wypełni częściowo puste półki. W praktyce okazuje się, że ustawodawca o wielu aspektach zwyczajnie nie pomyślał.
- Kupuje u mnie drużyna pływaków z Nawy, przychodzą prosto po treningu na lekcje - mówi Agnieszka Witczak. - Są zmęczeni i powinni podnieść poziom cukru, żeby skupić się na lekcjach. Niestety, zgodnie z rozporządzeniem, u mnie go nie kupią.