Szpital w Skierniewicach: Paraliż nefrologii? Co z pacjentami?
Zdzisław Goździk, od ponad 30 lat szef nefrologii i stacji dializ skierniewickiego szpitala, złożył wypowiedzenie.
Zdzisław Goździk, pełniący obowiązki ordynatora oddziału nefrologii i stacji dializ, złożył wypowiedzenie. Umowa wiążąca go z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym w Skierniewicach wygasa z końcem marca. Dializowanych pacjentów jest ponad 80. O specjalistę klasy dr Goździka jest ciężko. Co zatem dalej z nefrologią?
Codzienność w stacji dializ
Tomasz Michałowski w skierniewickiej stacji dializ czuje się jak w domu. Nic dziwnego - jest pacjentem, który musi być dializowany cztery razy w tygodniu. To „prezent” od choroby, z jaką walczy. Tomasz od czterech lat boryka się z nowotworem, który nie chce dać za wygraną.
- Przyjeżdżam i w szatni przebieram się w piżamę. Tak przygotowany idę do swojego stanowiska - mówi Tomasz. - Pielęgniarki zaczynają podłączać maszyny i rozpoczyna się dializa.
Dializa trwa około 4 godzin. Pacjenci z reguły leżą wtedy na łóżkach, ale nie Tomasz.
Ogromny guz w jego brzuchu przesunął się i teraz uciska kręgosłup. Z tego powodu mężczyzna nie może znaleźć sobie miejsca i podczas zabiegu musi stać. Nie jest w stanie leżeć ani siedzieć zbyt długo.
Zabieg nie jest bolesny, ale trwa około czterech godzin. Po tym czasie organizm chorego jest wyczerpany. Wtedy pojawia się inny problem.
W oczekiwaniu na transport
Szpital zapewnia pacjentom transport. Do ubiegłego roku nikt się na dowóz nie skarżył. Sytuacja się zmieniła, kiedy nowy podmiot przejął obowiązek wożenia chorych na zabiegi.
- Czuję się jak worek kartofli - żali się inny pacjent, prosząc o anonimowość. - Oni uważają, że my sobie sami poradzimy, sami wsiądziemy, że możemy w nieskończoność czekać na transport. Kiedyś samochodów było więcej i wszystko wyglądało inaczej, kierowcy też byli inni, rozumieli, że mają do czynienia z chorymi.
Jak informują pacjenci, firma, która ich przewozi, nie ma specjalnie przygotowanych samochodów.
To zwykłe renault z większą liczbą foteli.
Zdarzają się kierowcy, którzy nie chcą się ruszyć ze swojego miejsca i nie interesuje ich jak pacjent sobie poradzi.
- Mamy wystawiany schodek, a inny chory pomaga i wciąga do środka - opowiada pacjent. Mężczyzna przyznaje, że są także uczynni, sympatyczni kierowcy. - Jeden jeździł z uszkodzoną ręką, nie powinien wtedy pracować. Dla nas to całe szczęście, bo on zawsze pomoże, zobaczy czy sobie radzę - mówi.
W bieżącym roku szpital planuje prowadzić inwestycje, które pozwolą na duże oszczędności, między innymi chce zredukować koszty dowozu pacjentów na zabiegi. - Szpital przygotowuje się do zakupu własnych karetek do transportu sanitarnego - informuje Paweł Bruger, rzecznik szpitala. - Według szacunkowych obliczeń pozwoli to na oszczędności na poziomie 400 tys. zł rocznie.
Kanapki lepiej wziąć ze sobą
Pacjenci zgłaszają także problem z cateringiem. Chociaż nie tak dawno zmienił się dostawca, pacjenci narzekają na jego jakość.
- Ciekaw jestem, czy pan dyrektor sam by zjadł to, co serwuje pacjentom - mówi z żalem młody mężczyzna. - Kiedy wybieram się na dializę, biorę kanapki, bo tego co serwują, nie da się zjeść. Na kolację ostatnio był plaster niby drobiowej, dietetycznej szynki i jajko z zielonym od zbyt długiego gotowania żółtkiem.
Najciekawsze, że jestem przecież na diecie dla cukrzyków, tymczasem mój talerz kompletnie się nie różnił od talerzy pacjentów na zwykłej diecie - dodaje.
Ordynator nefrologii mówi „dość”
Jak informują pacjenci, sytuacja oddziału nefrologicznego i stacji dializ uległa pogorszeniu w ubiegłym roku. Do samego funkcjonowania nikt nie ma zarzutów, placówka cieszy się doskonałą opinią. Nie ma za to lekarskiej obsady.
- Dwie młode przemiłe lekarki poszły na zwolnienia lekarskie, obydwie są w ciąży - informuje Tomasz Michałowski. - Wiadomo, że jeszcze długo ich nie będzie. W tej chwili w oddziale pracuje trzech lekarzy. Tylko trzech - podkreśla.
Lekarz powinien pracować 48 godzin tygodniowo. W miesiącu wypadają mu cztery dyżury. Łatwo policzyć, że trzy osoby nie są w stanie zapewnić właściwej opieki pacjentom.
- Obecnie zatrudnionych jest czterech lekarzy etatowych oraz czterech na umowach cywilno-prawnych - mówi Paweł Bruger. - Dwoje z lekarzy etatowych pozostaje na długotrwałych zwolnieniach lekarskich.
Rzecznik potwierdza, że pełniący obowiązki ordynatora lek. Zdzisław Goździk złożył wymówienie z pracy. - Aby uniknąć trudności z zabezpieczeniem pracy lekarzy po okresie wypowiedzenia pana Goździka, szpital poszukuje lekarza nefrologa - słyszymy od rzecznika.
Szpital informuje, że zamieścił ogłoszenie w prasie regionalnej oraz na stronie internetowej szpitala.
- Do tej pory zgłosiła się jedna kandydatura, jednak szpital, biorąc pod uwagę wynik finansowy oddziału i regulamin wynagradzania, nie był w stanie zaspokoić wysokich oczekiwań finansowych pani doktor - informuje Paweł Bruger.
Rzecznik przyznaje, że z powodu ogólnego braku specjalistów na rynku w Polsce te poszukiwania są utrudnione. Twierdzi też, że przed złożeniem wymówienia dr Goździk kilkakrotnie sygnalizował potencjalne braki w zatrudnieniu.
- Jednak nie przedstawił żadnej propozycji rozwiązania problemu poza oczekiwaniem zatrudnienia dodatkowego personelu lekarskiego. Nie przyjął również żadnej z kilku propozycji zmian organizacyjnych ze strony dyrekcji - mówi rzecznik.
Zdzisław Goździk potwierdza informacje. - Powodem złożenia przeze mnie wypowiedzenia są wielomiesięczne braki kadrowe - informuje krótko lekarz i odsyła do rzecznika szpitala po dalsze informacje.
Oddział nefrologii i stacja dializ to połączone ze sobą jednostki, do których dochodzi poradnia nefrologiczna pracująca trzy razy w tygodniu. To tutaj najczęściej następuje pierwszy kontakt pacjenta z lekarzami. Wszyscy lekarze zatrudnieni przez szpital pracują równolegle w tych trzech miejscach. Są to dr Pira, dr Durska-Wasilewska oraz dr Goździk.
Co będzie z pacjentami stacji dializ?
Skierniewicka stacja dializ to jedyna stacja między Łodzią a Warszawą. Pacjentami szpitala są nie tylko mieszkańcy Skierniewic, ale też Rawy, Łowicza czy województwa mazowieckiego.
Ponad 80 osób to stali pacjenci szpitala, dializowani codziennie, oprócz niedziel, w trzech turach. Do tego zawsze może zdarzyć się nagły przypadek wymagający takiego zabiegu.
Dializowani chorzy mają problem nie tylko z nerkami . To najczęściej ludzie po zawale, z niewydolnością serca czy udarze.
Zajmowanie się nimi wymaga wiedzy i dużego doświadczenia.
- Póki co sytuację ratują pielęgniarki - mówi Tomasz Michałowski. Pacjenci podkreślają, że niewyspani i zmęczeni lekarze mogą popełnić jakiś błąd i w końcu dojdzie do tragedii.
Jeżeli szpital nie znajdzie nefrologa albo nie zapewni właściwej liczby lekarzy zgodnie z warunkami stawianymi przez NFZ, funkcjonowanie oddziału i stacji dializ stanie pod wielkim znakiem zapytania już z końcem marca.