Teraz to praca szuka człowieka

Czytaj dalej
Fot. Magdalena Grajnert
Magdalena Grajnert

Teraz to praca szuka człowieka

Magdalena Grajnert

Takiego problemu ze znalezieniem pracownika przedsiębiorcy nie pamiętają. Czy to efekt programu Rodzina 500 plus?

Pani Justyna od 9 lat prowadzi w Skierniewicach zakład fryzjerski i do tej pory bez problemu znajdowała osoby chętne do pracy. W tym roku chętnych brak, nawet nikt nie dzwoni. Czy to ma związek z programem Rodzina 500+?

Ciężki kawałek chleba

Odkąd zatrudniona przez panią Justynę dziewczyna zaszła w ciążę, właścicielka zakładu usiłuje znaleźć kogoś na jej miejsce. Bezskutecznie.

- W Skierniewicach Żak i Cosinus uczą fryzjerów, teraz doszła jeszcze budowlanka, a ja nie wiem, gdzie ci fryzjerzy w ogóle są - mówi skierniewiczanka. - Rok temu, kiedy szukałam pracownicy, zgłosiły się trzy chętne. Co prawda żadna nie miała wystarczających umiejętności, więc ich nie zatrudniłam, ale przynajmniej im zależało. Teraz szukam od września i nic, żadnego zainteresowania.

Podobne zjawisko zaobserwowała Ewa Sadowska, kierująca jednym ze skierniewickich zakładów fryzjerskich.

- Bardzo długo kogoś szukaliśmy, kilka dobrych miesięcy. Ogłoszenie wisiało na drzwiach i było w gazecie. Odzewu nie było najmniejszego - mówi Ewa Sadowska. - Czy ma to związek z programem 500+, czy z faktem, że fryzjerstwo to ciężki kawałek chleba? Nie wiem - mówi.

Kilka godzin na nogach, praca do późnych godzin, pracujące weekendy i niemal pewne problemy z kręgosłupem po kilku latach - to skutecznie zniechęca kandydatki na fryzjerki, gdy już przyjdzie im podjąć pracę.

Uczennice, które uczą się fachu w zakładach fryzjerskich często nie wiedzą, czy rzeczywiście taki właśnie zawód wybiorą w przyszłości. Poza tym skoro dziewczyny mają tylko dwa dni praktyki w tygodniu, to czego one mogą się nauczyć?

Pani Justyny nie interesuje zatrudnianie uczennic. Szuka pełnowartościowej, doświadczonej fryzjerki.

- Ja nie mam czasu, żeby stać nad dziewczyną i ją uczyć - tłumaczy.

Nie chcą pracy za psie pieniądze

Zdaniem dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Skierniewicach, głównym powodem problemu ze znalezieniem pracowników jest wzrost wynagrodzeń.

- Mamy coraz więcej ofert z różnych firm logistycznych, z wynagrodzeniem w granicach 3 tysięcy złotych brutto - mówi Ryszard Pawlewicz. - Osoby, które potrafią dobrze wykonywać swoją pracę znają swoją wartość i nie godzą się na prace za niewielkie pieniądze.

Tymczasem prawda jest taka, że rzadko którego drobnego przedsiębiorcę, obciążanego co miesiąc ZUS-em, podatkami, czynszem za wynajem lokalu i opłatami za media, stać na dobre wynagrodzenie pracownika.

Jak jednak pogodzić to z doniesieniami ekspertów banku światowego, którzy donoszą, że kondycja pracodawców jeszcze nigdy nie była tak dobra?

- Mamy rekordową ilość pieniędzy zgromadzonych przez pracodawców - informuje dyrektor Ryszard Pawlewicz. - Muszą oni wreszcie zrozumieć, że nie może być tak, że 10 procent społeczeństwa żyje na świetnym poziomie, a pozostali są ich najemnikami.

Siedzą w domu, głowy nie umyją

Pani Justyna podkreśla roszczeniowość i zbyt wygórowane oczekiwania kandydatek do pracy.

- Dziewczyny, które się do mnie zgłaszały, miały za duże mniemanie o własnych umiejętnościach - opowiada fryzjerka. - Tymczasem niewiele potrafiły i tak naprawdę każdego klienta musiałam po nich poprawiać. Zapłacić można, ale za konkretne umiejętności - dodając, iż jest przekonana, że rządowy program Rodzina 500 plus przyczynił się do problemu ze znalezieniem pracownicy.

- Klientki żartują, że powinnam przyjąć Ukrainkę - mówi
. - Dali po te 500 złotych ludziom w Polsce i im się nie chce pracować. Niektórzy pogłupieli od tej kasy: czasami przychodzą do mnie klientki, którym nawet nie chce się przez tydzień głowy umyć, bo mówią, że i tak nie wychodzą w domu - kwituje.

Co mówią statystyki

Łatwo jest przypisać problem braku pracowników uruchomieniu rządowego programu wsparcia dla rodzin, ale jak się okazuje, wniosek taki może być przedwczesny. Statystyki PUP pokazują, że tak naprawdę sytuacja kompletnie się nie zmieniła.

Na koniec 2015 roku osób bezrobotnych, zarejestrowanych w tutejszym urzędzie pracy, było 2.676 - w tym 1.367 kobiet.

Z tego prawie połowa, bo 528 pań, podjęło pracę.

Na koniec 2016 roku w PUP-ie zarejestrowanych było 2.143 osób, w tym 1.138 kobiet. 501 pań podjęło pracę.

- Procentowo tak naprawdę nic się nie zmieniło - mówi Ryszard Pawlewicz. - To, co zauważyliśmy, to znacząca podwyżka wynagrodzeń. Na początku ubiegłego roku pracodawcy płacili od 5 do 10 złotych za godzinę, Ukraińcom średnio 1-1,5 tysięcy złotych miesięcznie. Na koniec roku sytuacja zaczęła się gwałtownie zmieniać, dzisiaj kwota wypłat oscyluje w granicach 2-4 tysięcy złotych - podkreśla dyrektor.

Pensje wywindowało także wyższe minimalne wynagrodzenie, od nowego roku to 2 tysiące złotych brutto oraz wyższa godzinowa stawka. Obecnie to minimum 13 zł za godzinę.

Na czym polega problem właścicielek zakładów fryzjerskich, które nie mogą znaleźć osób chętnych do pracy?

- Niektórzy pracodawcy byli przyzwyczajeni do wypłacania niskich wynagrodzeń i dopóki tych przyzwyczajeń nie zmienią, będą mieć problem - mówi dyrektor Pawlewicz. - Dziś nie ma problemu ze znalezieniem pracownika. Jest problem - za ile?

Jedyny przypadek, kiedy bezrobotni godzą się na pracę za minimalne wynagrodzenie, to zatrudnienie w jednostkach samorządowych.

W niektórych firmach pracodawcy świadomie podwyższyli w ostatnim czasie wynagrodzenia - dotyczy to zwłaszcza stolicy - byleby im tylko pracownicy nie uciekali. Na tzw. ścianie wschodniej, np. w Białymstoku, ludzi do pracy nie ma. Albo pracują za granicą, albo wyparli ich Ukraińcy.

Przy statystykach nie sposób bowiem pominąć lawinowo rosnącej liczby zarejestrowanych obywateli Ukrainy. W 2014 roku w lokalnym PUP było ich 920, rok później - 2.498, w 2016 aż 11.903 osoby.

Ukraińcy chętnie zapełniają lukę, jaką stwarzają im ludzie wycofujący się z rynku pracy. Jeśli powodem tego wycofania jest comiesięczny zastrzyk gotówki z rządowego programu - strach pomyśleć, co stanie się z kobietami, kiedy ustanie regularny wpływ na konto.

Powrót na rynek pracy po kilku latach pobierania świadczenia może być bardzo bolesny.

Niepracujące matki nie będą też odprowadzały podatków i składek, a państwo będzie musiało więcej wydać na świadczenia wychowawcze i świadczenia rodzinne.

W dłuższej perspektywie niższe będą też przyszłe dochody samych matek, bo rezygnacja z pracy dzisiaj przełoży się na niższą emeryturę w przyszłości.

Magdalena Grajnert

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.