Tomasz Przybysz, człowiek spełniony
Tomasz Przybysz od blisko 40 lat jest kaskaderem filmowym. Jest ciągle w ruchu, bo jego ciało tego wymaga.
Urodzony w Rawie Mazowieckiej, Tomasz Przybysz w Skierniewicach mieszka od 1960 roku. W tym roku skończy 60 lat.
- Byłem w wielu miastach w Polsce, pojeździłem też po świecie. Zawsze tu wracałem. Skierniewice to moje miasto. Ostoja i cisza od tempa życiowego - wyznaje Tomasz Przybysz.
A tempo niemałe, bo prezes OSiR w Skierniewicach od blisko 40 lat jest kaskaderem filmowym. Zadebiutował w "Śmierci prezydenta" w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Dużych produkcji filmowych na koncie ma setki. W 1990 roku zdobył Mistrzostwo Świata Kaskaderów Filmowych w Tuluzie.
- W 1994 miałem wypadek na planie filmowym w Irlandii. Musiałem przystopować - wyznaje prezes. I wtedy pojawiła się oferta prowadzenia skierniewickiej pływalni. - Miałem wejść w to na chwilę - mówi prezes. - Tym bardziej, że moja pensja odpowiadała 2-3 dniówkom kaskaderskim.
Nadal jednak bierze udział w zdjęciach. - Moje ciało przyzwyczajone jest do wysiłku, muszę cały czas trenować - wyznaje.
I tak, kilka razy w tygodniu Tomasz Przybysz odwiedza siłownie, truchta po lesie, chodzi z kijkami lub pływa łódką po zalewie.
Prezes żonę Mariolę, którą pieszczotliwie nazywa Mery, poznał w ósmej klasie. Ich drogi zeszły się jednak nieco później. Tomasz Przybysz ma córkę Weronikę i wnuki: 8-letniego Maksa i 3-letnią Maję. - Jestem w nich bezgranicznie zakochany - wyznaje. - Rodzinnie i zawodowo czuję się spełniony.
A jak odpoczywa prezes Przybysz? -Lubię zaszyć się w domu, a wakacje najchętniej nad morzem - wyznaje. Ale i tam nie odpuszcza treningu. - Rano trucht i pływanie, w ciągu dnia jeszcze kilka sesji. I obowiązkowo książka, w zależności od nastroju, ale zawsze coś z klasyki - kwituje.