Tragedia w Kaczorowie pod Skierniewicami. Doszło tam do wybuchu gazu w domku jednorodzinnym

Czytaj dalej
Fot. Natalia Zwolińska
Natalia Zwolińska

Tragedia w Kaczorowie pod Skierniewicami. Doszło tam do wybuchu gazu w domku jednorodzinnym

Natalia Zwolińska

W czwartek, 28 października, w miejscowości Kaczorów, w powiecie skierniewickim, wybuchł gaz w budynku jednorodzinnym. Akcja ratunkowa oraz uprzątanie gruzowiska trwały do późnych godzin popołudniowych. W wyniku eksplozji poszkodowana została#81-letnia właścicielka domu.

Do wybuchu doszło rano, około godziny 8, w czwartek, 28 października w jednym z domów w Kaczorowie. Według wstępnych ustaleń w budynku przebywała jedynie starsza kobieta. 81-latkę wydobyli z domu świadkowie zdarzenia.

- Musiałem wrócić na chwilę do domu i akurat przejeżdżałem. Byłem może kilkaset metrów za tym domem, kiedy usłyszałem potworny wybuch. Ponieważ bardzo blisko jest główna trasa Skierniewice - Rawa Mazowiecka to myślałem, że doszło do jakiegoś wypadku, albo komuś strzeliła opona - mówi Włodzimierz Ciok, wójt gminy Nowy Kawęczyn.

To właśnie wójt, z jednym z pracowników urzędu, byli pierwszymi osobami na miejscu wybuchu. Udało im się dostać do środka, ponieważ znali mieszkającą tam 81-letnią kobietę. Pomimo stresu postanowili sprawdzić, czy kobiecie nic się nie stało.

- To był impuls, żeby tam wejść. Oczywiście strach był, bo nie było wiadomo co jeszcze może się stać. Okazało się, że mieszkanka domu żyje. Była zaklinowana między lodówką a ścianą, na których opierał się strop. Ubranie miała prawie całkowicie spalone, a to co jeszcze miała na sobie, cały czas się tliło - mówi, nie kryjąc emocji, wójt.

Kobiecie udało się przeżyć wybuch dzięki temu, że zaklinowała się między lodówką a ścianą. To właśnie na nich opierał się zawalony strop. Jednak w każdej chwili mógł się zawalić zarówno na 81-letnią mieszkankę, jak i na mężczyzn, którzy przyszli jej z pomocą.

Kobieta z poważnymi poparzeniami ciała została przetransportowana do skierniewickiego szpitala. Jej stan okazał się na tyle poważny, że skierniewiccy lekarze podjęli decyzję o konieczności przetransportowania kobiety śmigłowcem LPR do szpitala w Warszawie.

Na miejsce przyjechały grupy specjalistyczne z OSP Łódź Jędrzejów i Jednostki Ratowniczo Gaśnicze z Łodzi, które wraz z okolicznymi jednostkami przeszukiwały gruzowisko.

Specjalnie szkolony pies nie wyczuł zapachu osób uwięzionych pod gruzami. Jednak strażacy musieli w pełni przeszukać gruzowisko.

- Z naszych wstępnych ustaleń wynikało, że kobieta przebywała w domu sama. Jednak w takich sytuacjach niezbędne jest przeszukanie gruzowiska. Pies, pierwszy raz, sprawdzał gruzowisko, kiedy jeszcze było przykryte dachem. Mogło to utrudniać mu wyczucie innych poszkodowanych - mówił jeden ze strażaków ze specjalistycznej jednostki.

Specjalnie zabezpieczeni strażacy musieli przeciąć dach i ściągnąć go na ziemię. Cała operacja trwała około 2 godzin. Na miejsce sprowadzono koparkę, która była niezbędna do pomocy strażakom.

Ochotnicy musieli również odciąć słupki ogrodzeniowe, żeby ułatwić uprzątnięcie gruzowiska. W czasie porządkowania resztek budynku, starali się odkładać na bok ocalałe przedmioty. Łącznie zebrał się ich niewielki karton.

Mieszkańcy wsi są wciąż w szoku. Nikt nie spodziewał się tragedii, a każdy dobrze znał 81-latkę.

- Huk był taki, że aż podskoczyłam, a mieszkam kilkaset metrów dalej. Taka tragedia! Z domu zupełnie nic nie zostało - mówi jedna z mieszkanek.

Nie tylko w Kaczorowie było słychać wybuch. Mieszkańcy okolicznych miejscowości jak Stara Rawa, Marianów, a nawet Dukaczew również słyszeli huk.

- Dobrze, że żadne inne domy nie ucierpiały. Przecież tylko kilka metrów dzieliło ten budynek od sąsiadów. I przecież , tuż obok, była butla zewnętrzna pełna gazu. Tu mogło dojść do strasznej tragedii - mówią mieszkańcy Nowego Kawęczyna.

Wybuch doskonale słyszeli również pracownicy urzędu gminy w Nowym Kawęczynie. Jest on oddalony zaledwie o kilkaset metrów od miejsca wybuchu. Początkowo podejrzewali wypadek na drodze wojewódzkiej nr 707, która przebiega tuż przed urzędem.

- Huk był taki, że w pierwszym momencie myślałam, że to opona w tirze poszła, albo że doszło do jakiegoś strasznego wypadku. A to był wybuch w budynku. Przybiegliśmy na miejsce zobaczyć co się stało. Przecież u nas w gminie wszyscy się znają. To wiedzieliśmy, kto jest w domu - mówi jedna z pracownic urzędu.

Pomimo upływu czasu emocje wciąż nie są wyciszone. Każdy przeżywa to wydarzenie. Był to pierwszy taki przypadek nie tylko w Kaczorowie, czy gminie Nowy Kawęczyn, ale także w powiecie skierniewickim.

- Ta kobieta mieszkała sama. Pomimo, że jest już starsza to jest w pełni sprawna. Szok straszny - mówiła inna z mieszkanek ze łzami w oczach.

Strażacy oceniają czwartkową akcję jako bardzo trudną.

- To była nasza pierwsza akcja tego rodzaju. Nie mieliśmy do tej pory tak poważnych skutków wybuchu gazu na naszym terenie. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie, była ona dla nas bardzo trudna. Należy pamiętać, że nasza praca wymaga pełnego skupienia i ciągłego analizowania sytuacji. Szczególnie w takich warunkach, kiedy nie do końca wiadomo co może nastąpić. Nigdy nie jest wiadomo, czy takie gruzowisko jest stabilne i czy gdzieś nie wpadniemy. Były to dla nas też dodatkowe doświadczenia do prowadzenia działań z grupami poszukiwawczymi przy takich akacjach - mówi Mateusz Wójcik, prezes OSP Skierniewice.

Dokładne sprawdzenie gruzowiska trwało około 12 godzin. Na szczęście nie znaleziono innych poszkodowanych osób.

Natalia Zwolińska

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.