Tragedia w Kaczorowie pod Skierniewicami. Doszło tam do wybuchu gazu w domku jednorodzinnym
W czwartek, 28 października, w miejscowości Kaczorów, w powiecie skierniewickim, wybuchł gaz w budynku jednorodzinnym. Akcja ratunkowa oraz uprzątanie gruzowiska trwały do późnych godzin popołudniowych. W wyniku eksplozji poszkodowana została#81-letnia właścicielka domu.
Do wybuchu doszło rano, około godziny 8, w czwartek, 28 października w jednym z domów w Kaczorowie. Według wstępnych ustaleń w budynku przebywała jedynie starsza kobieta. 81-latkę wydobyli z domu świadkowie zdarzenia.
- Musiałem wrócić na chwilę do domu i akurat przejeżdżałem. Byłem może kilkaset metrów za tym domem, kiedy usłyszałem potworny wybuch. Ponieważ bardzo blisko jest główna trasa Skierniewice - Rawa Mazowiecka to myślałem, że doszło do jakiegoś wypadku, albo komuś strzeliła opona - mówi Włodzimierz Ciok, wójt gminy Nowy Kawęczyn.
To właśnie wójt, z jednym z pracowników urzędu, byli pierwszymi osobami na miejscu wybuchu. Udało im się dostać do środka, ponieważ znali mieszkającą tam 81-letnią kobietę. Pomimo stresu postanowili sprawdzić, czy kobiecie nic się nie stało.
- To był impuls, żeby tam wejść. Oczywiście strach był, bo nie było wiadomo co jeszcze może się stać. Okazało się, że mieszkanka domu żyje. Była zaklinowana między lodówką a ścianą, na których opierał się strop. Ubranie miała prawie całkowicie spalone, a to co jeszcze miała na sobie, cały czas się tliło - mówi, nie kryjąc emocji, wójt.
Kobiecie udało się przeżyć wybuch dzięki temu, że zaklinowała się między lodówką a ścianą. To właśnie na nich opierał się zawalony strop. Jednak w każdej chwili mógł się zawalić zarówno na 81-letnią mieszkankę, jak i na mężczyzn, którzy przyszli jej z pomocą.
Kobieta z poważnymi poparzeniami ciała została przetransportowana do skierniewickiego szpitala. Jej stan okazał się na tyle poważny, że skierniewiccy lekarze podjęli decyzję o konieczności przetransportowania kobiety śmigłowcem LPR do szpitala w Warszawie.
Na miejsce przyjechały grupy specjalistyczne z OSP Łódź Jędrzejów i Jednostki Ratowniczo Gaśnicze z Łodzi, które wraz z okolicznymi jednostkami przeszukiwały gruzowisko.
Specjalnie szkolony pies nie wyczuł zapachu osób uwięzionych pod gruzami. Jednak strażacy musieli w pełni przeszukać gruzowisko.
- Z naszych wstępnych ustaleń wynikało, że kobieta przebywała w domu sama. Jednak w takich sytuacjach niezbędne jest przeszukanie gruzowiska. Pies, pierwszy raz, sprawdzał gruzowisko, kiedy jeszcze było przykryte dachem. Mogło to utrudniać mu wyczucie innych poszkodowanych - mówił jeden ze strażaków ze specjalistycznej jednostki.
Specjalnie zabezpieczeni strażacy musieli przeciąć dach i ściągnąć go na ziemię. Cała operacja trwała około 2 godzin. Na miejsce sprowadzono koparkę, która była niezbędna do pomocy strażakom.
Ochotnicy musieli również odciąć słupki ogrodzeniowe, żeby ułatwić uprzątnięcie gruzowiska. W czasie porządkowania resztek budynku, starali się odkładać na bok ocalałe przedmioty. Łącznie zebrał się ich niewielki karton.
Mieszkańcy wsi są wciąż w szoku. Nikt nie spodziewał się tragedii, a każdy dobrze znał 81-latkę.
- Huk był taki, że aż podskoczyłam, a mieszkam kilkaset metrów dalej. Taka tragedia! Z domu zupełnie nic nie zostało - mówi jedna z mieszkanek.
Nie tylko w Kaczorowie było słychać wybuch. Mieszkańcy okolicznych miejscowości jak Stara Rawa, Marianów, a nawet Dukaczew również słyszeli huk.
- Dobrze, że żadne inne domy nie ucierpiały. Przecież tylko kilka metrów dzieliło ten budynek od sąsiadów. I przecież , tuż obok, była butla zewnętrzna pełna gazu. Tu mogło dojść do strasznej tragedii - mówią mieszkańcy Nowego Kawęczyna.
Wybuch doskonale słyszeli również pracownicy urzędu gminy w Nowym Kawęczynie. Jest on oddalony zaledwie o kilkaset metrów od miejsca wybuchu. Początkowo podejrzewali wypadek na drodze wojewódzkiej nr 707, która przebiega tuż przed urzędem.
- Huk był taki, że w pierwszym momencie myślałam, że to opona w tirze poszła, albo że doszło do jakiegoś strasznego wypadku. A to był wybuch w budynku. Przybiegliśmy na miejsce zobaczyć co się stało. Przecież u nas w gminie wszyscy się znają. To wiedzieliśmy, kto jest w domu - mówi jedna z pracownic urzędu.
Pomimo upływu czasu emocje wciąż nie są wyciszone. Każdy przeżywa to wydarzenie. Był to pierwszy taki przypadek nie tylko w Kaczorowie, czy gminie Nowy Kawęczyn, ale także w powiecie skierniewickim.
- Ta kobieta mieszkała sama. Pomimo, że jest już starsza to jest w pełni sprawna. Szok straszny - mówiła inna z mieszkanek ze łzami w oczach.
Strażacy oceniają czwartkową akcję jako bardzo trudną.
- To była nasza pierwsza akcja tego rodzaju. Nie mieliśmy do tej pory tak poważnych skutków wybuchu gazu na naszym terenie. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie, była ona dla nas bardzo trudna. Należy pamiętać, że nasza praca wymaga pełnego skupienia i ciągłego analizowania sytuacji. Szczególnie w takich warunkach, kiedy nie do końca wiadomo co może nastąpić. Nigdy nie jest wiadomo, czy takie gruzowisko jest stabilne i czy gdzieś nie wpadniemy. Były to dla nas też dodatkowe doświadczenia do prowadzenia działań z grupami poszukiwawczymi przy takich akacjach - mówi Mateusz Wójcik, prezes OSP Skierniewice.
Dokładne sprawdzenie gruzowiska trwało około 12 godzin. Na szczęście nie znaleziono innych poszkodowanych osób.