Trwa wojna o kurczaki na Feliksowie [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Burzyński
Sławomir Burzyński

Trwa wojna o kurczaki na Feliksowie [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Sławomir Burzyński

Mieszkańcy ulicy Feliksów alarmują, że na pole w ich sąsiedztwie z pobliskiej kurzej fermy wywieziono obornik razem z resztkami martwych ptaków. Nie chcą rozbudowy kurzej fermy.

Na polu leżą kawałki kurczaków, w tym całe udka. Dzień wcześniej pani Maria obserwowała, jak na pole na tyłach posesji wjeżdżał rozrzutnik, wywożący gnój z pobliskiej fermy drobiu.

– Wczoraj z jednego kurnika wywoził na pole, jak dziś rano szłam, to kurnik był już pusty i z drugiego woził. Przy mnie obracał trzy razy. No i wczoraj nasza suka po polu biegała i coś przyniosła. Narzuciłam kurtkę i wyszłam, patrzę, a to padlina, kawałek kurczaka. Odebrałam jej i wyrzuciłam w krzaki, ale teraz koło domu jest pierze porozrzucane i kawałki padliny, bo wiadomo, pies chodzi i przynosi. Okropne – kobieta otrząsa się na samo wspomnienie.

Kurze odchody w końcu minionego tygodnia na pole wywoził właściciel fermy. Gdy na polu w resztkach kukurydzy zbulwersowani mieszkańcy znaleźli fragmenty kurczaków, poszarpanych przez rozrzutnik, zawiadomili miejską straż i policję.

– W piątek około godz. 17 skierniewicka policja została poinformowana o tym, że w oborniku wyrzuconym na pole przy jednej z posesji przy ul. Feliksów znajduje się martwy drób. Na miejscu policjanci potwierdzili, że faktycznie na polu znajdowały się elementy drobiu. Grupa dochodzeniowo-śledcza wykonała czynności procesowe. Części drobiu po wykonaniu tych czynności zostały zabrane z miejsca przez lekarza weterynarii. Zgromadzone materiały zostały przesłane do Prokuratury Rejonowej – informuje Justyna Florczak-Mikina ze skierniewickiej policji.

Według Tadeusza Domareckiego, powiatowego lekarza weterynarii, na polu znaleziono cztery martwe kurczaki. W kawałkach. Ze względu na zaawansowany stan rozkładu, pobrany materiał nie nadawał się do badań.

– Obowiązkiem właściciela padłego drobiu jest jego utylizacja, jest absolutnie niedopuszczalne wyrzucenie na pole – mówi Tadeusz Domarecki.

Lekarz przyznaje, że jeżeli nikt nikogo za rękę nie złapał, to będzie trudno udowodnić, do kogo należały padłe ptaki. Zapowiada kontrolę na pobliskiej fermie drobiu, bo jak mówi, obowiązkiem każdego producenta jest rejestracja nawet jednej sztuki, która zdechnie.

Ferma należy do mieszkańca ulicy Feliksów. To rodzinny interes, jego syn w 2001 roku zarejestrował jednoosobową firmę Gospodarstwo Rolne Ferma Drobiu.

– To nie jest do mnie pytanie, nie mam pojęcia skąd na polu wzięły się te kurczaki. To nie moja ferma – skwitował pytany przez „ITS” o pochodzenie znalezionego na polu padłego ptactwa.

Jednak to właśnie nasz rozmówca (prosił o nieujawnianie nazwiska) stara się o rozbudowę ojcowskiej fermy. W głębi pola, kilkaset metrów od drogi, zamierza zbudować dwa kurniki, co pozwoliłoby na hodowlę ponad 100 tysięcy brojlerów w pięciotygodniowym cyklu. Już w 2012 roku zwrócił się do urzędu miasta o wydanie decyzji środowiskowej, przedstawiając operat środowiskowy, pozytywnie zaopiniowany przez sanepid i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Łodzi. Po dwóch kolejnych odmowach, które były następnie uchylane przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze, kilkanaście dni temu miasto wydało decyzję otwierającą drogę do rozbudowy fermy.

W decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach w sprawie rozbudowy kurników znajduje się zapis, że obornik z kurników należy przekazywać firmie produkującej podłoże do pieczarek.

Mieszkańcy osiedla Feliksów i sąsiadującego z nim osiedla Zadębie protestują przeciw rozbudowie, narzekając na smród i spadek wartości ich działek. Zapowiadają odwołanie od decyzji, na co mają czas do końca tego tygodnia.

W ostatni wtorek doszło do spotkania władz miasta z protestującymi.

– Sprawa jest drażliwa nie tylko dla mieszkańców ulicy Feliksów, ale też dla całego osiedla Zadębie – prezydent Krzysztof Jażdżyk rozpoczął spotkanie, na które przyszło kilkanaście osób. Obecni na sali urzędnicy wyjaśniali, że po dwóch wcześniejszych odmowach miasto musiało postępować zgodnie z literą prawa i wydać decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla rozbudowy fermy drobiu. Decyzja otwiera drogę do rozpoczęcia tej inwestycji.

Prezydent podkreślił, że możliwości prawne, mogące zablokować rozbudowę, zostały już wyczerpane i pozostało jedynie zmienić miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego w tej części miasta.

– Na sesję rady miasta w najbliższy czwartek (26 lutego – przyp. red.) przedłożę projekt uchwały o sporządzenie takiego planu – zapowiedział Krzysztof Jażdżyk wyjaśniając, że w zaproponowanym planie znajdzie się zapis blokujący możliwość budowy obiektów związanych z rozwojem kurzej fermy.

Z kolei według obecnego na spotkaniu byłego prezydenta Leszka Trębskiego takie obietnice to oszukiwanie mieszkańców, a ewentualna zmiana planu naraża miasto na „ogromnie odszkodowania” wypłacane właścicielowi fermy.

– Gdyby rozwiązanie z planem zagospodarowania przestrzennego wprowadzało możliwość blokowania budowy kurników, to taki plan byłby wprowadzony już dwa lata temu. Obietnice prezydenta Jażdżyka są kupowaniem sobie czasu lub oszukiwaniem mieszkańców, bo nikt, a już tym bardziej właściciel fermy, nie pozwoli wpisać do tego planu zakazu budowy kurników. Jeżeli radni taki plan uchwalą, to właściciel fermy go zaskarży i miasto będzie musiało wypłacić ogromne odszkodowanie – stwierdził Leszek Trębski.

Dobrze, że doszło do tego spotkania, państwo słyszycie, kto i kogo mami – odparował Krzysztof Jażdżyk. – W moim przekonaniu jedyną droga wyjścia jest sporządzenie miejscowego planu.

Wątpliwości wyjaśnił Mirosław Kubik, naczelnik wydziału architektury i budownictwa. Stwierdził, że miejscowy plan musi być zgodny ze studium uwarunkowań środowiskowych, a to dopuszcza budowę tego typu obiektów, czyli kurników. Plan co prawda może działalność kurzej fermy zablokować, lecz wtedy właściciel może żądać odszkodowania z tytułu renty planistycznej. Prezydent Jażdżyk zasugerował, że ważniejsze jest dobro mieszkańców niż ewentualne odszkodowanie.

Spytaliśmy przyszłego inwestora, czy wystąpi o odszkodowanie za trzyletnie blokowanie budowy kurników.

– Na razie nie chcę się wypowiadać w tej sprawie – stwierdził, wyrażając chęć spotkania się z prezydentem.

– Chcę to załatwić polubownie, planuję spotkanie w przyszłym tygodniu – zapowiedział Krzysztof Jażdżyk.

***

Przypomnijmy...

Wojna o rozbudowę kurzej fermy trwa trzeci rok. Przed wydaniem decyzji środowiskowej w 2012 roku, pod naciskiem mieszkańców Feliksowa, w urzędzie miasta odbyła się rozprawa administracyjna, na której strony konfliktu przedstawiły swoje racje i argumenty.

Przeczytaj protokół z tej rozprawy TUTAJ

Sławomir Burzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.