Urodził się po raz drugi 4 lata temu. Żyje z cudzą wątrobą i już wie, co jest ważne

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Magdalena Grajnert

Urodził się po raz drugi 4 lata temu. Żyje z cudzą wątrobą i już wie, co jest ważne

Magdalena Grajnert

Artur Zakrzewski cierpi na chorobę Wilsona i żyje po przeszczepie wątroby.

O tym, że cierpi na chorobę Wilsona, dowiedział się w wieku 34 lat. Aktywny, wysportowany i prowadzący zdrowy tryb życia nauczyciel i trener uczniowskiego klubu pływackiego, do tego zapalony podróżnik, nagle poczuł się źle. Bardzo źle. W szpitalu mieli mu pomóc, jednak mężczyzna gasł w oczach. Jego życie mogła uratować tylko nowa wątroba.

Okaz zdrowia - gasł


Pięć lat temu u 33-letniego Artura lekarze wykryli cukrzycę typu pierwszego, insulinozależną.
Rok później mężczyzna bardzo źle się poczuł. Nikt wtedy nie pomyślał o próbach wątrobowych.

Skierniewiczanin wrócił do swoich zajęć. Na 1 czerwca przygotowywał sportowy dzień dziecka w swojej szkole. Jednak nie wrócił do domu - trafił do szpitala.

- Wtedy wszystko się zaczęło - wspomina Artur.

Próby wątrobowe, przy normie do 40, u Artura Zakrzewskiego wynosiły 1.700! W szpitalu spędził 10 dni. Lekarze nie byli w stanie ustalić dlaczego wyniki są takie fatalne. Rok wcześniej, przy cukrzycy, wszystko było w porządku.

- Faszerowali mnie wszystkim. Lekarka zleciła abstrakcyjne badanie pod kątem choroby Wilsona i wysłała próbki do specjalistycznej placówki. Na wyniki trzeba było czekać - opowiada Artur.

Czuł się coraz gorzej. Kiedy doszło migotanie przedsionków, żona Sylwia, w porozumieniu z lekarką prowadzącą, przewiozła męża do Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie.

Nie tracili wiary

- Popatrzyli na mnie, wzięli na oddział hepatologiczny, podłączyli na OIOM wątrobowy i odstawili mi wszystkie leki - opowiada Artur. - Lekarz powiedział od razu, że jedyną szansą jest przeszczep wątroby.

Następnego dnia miał wykonane badania pod kątem przeszczepu wątroby. W czwartek Artur został przewieziony z OIOM-u na oddzielną salę.

- Wiedziałem, że coś ze mną jest nie tak - wspomina. - Co dwie godziny przychodziły grupy profesorów i studentów mnie oglądać. Analizowali wszystko. Czy to może choroba tropikalna? A może jadłem grzyby, bo nie ma nic innego, co niszczyłoby wątrobę w takim tempie.

Faksem przyszły wyniki zlecone przez lekarkę w Skierniewicach i okazało się, że to choroba Wilsona.

Artur otarł się o śpiączkę wątrobową. Nie zapamiętywał rzeczy, tracił poczucie czasu, mówił bardzo powoli i denerwował się, że go nie rozumieją. Było już tylko oczekiwanie na organ. Pacjenci najkrócej czekali tydzień.

Piątego dnia Sylwia usłyszała słowa, które ścinają z nóg.

- Nie zagwarantuję pani, że mąż do jutra przeżyje - powiedziała lekarka.

- Słyszałam te słowa, ale odbierałam je tak, jakby ona tego do mnie nie mówiła - wspomina Sylwia. - Nie było momentu, nawet przez chwilę, kiedy pomyślałam, że to się nie uda.

Artur pamięta, że żona wpadła do niego na salę i zaczęła go całować. Umarła młoda kobieta. Jest wątroba.

Sylwia wspomina ostatnią noc przed operacją. Towarzyszyła mężowi przez wszystkie dni. Do Warszawy przyjechała bez szczoteczki do zębów, bez czegokolwiek do przebrania.

- Dostałam adres do koleżanki mojej siostry i pojechałam do niej spać. Dała mi niebieską koszulkę z logo pływania i pomyślałam, że to dobry znak.

16 czerwca 2012

Organ był dobry i tak zdrowy, że zaczął działać od razu. Czasami na podjęcie akcji trzeba czekać dwa dni, a tu wątroba zaczęła zbijać narkozę jeszcze w czasie operacji.

- 16 czerwca urodziłem się po raz drugi i od tego czasu biję rekordy - śmieje się Artur.

Nie od razu było tak łatwo. Do wysportowanego, aktywnego mężczyzny dotarło, że życie nie będzie już takie, jak kiedyś. Kiedy przyjechała do niego córka zrozumiał, że musi walczyć.

- Ćwiczyłem godzinę zamiast pięciu minut. Chciałem już wrócić do domu i odzyskać wszystko - mówi Artur.

Uczył się wszystkiego od początku, nawet innego oddychania po rozcięciu brzucha.

Nowe życie

- Zaczynałem od 52 tabletek dziennie i kontroli co tydzień. Teraz biorę 30 dziennie i kontroluję się raz na trzy miesiące.

Najważniejsze jest utrzymanie immunosupresji. Leki obniżają odporność, wtedy organizm koncentruje się na walce i nie atakuje obcej wątroby.

Artur jest podatny na zachorowania, ale nawet przez chwilę się nie oszczędzał.

- Po przeszczepach część ludzi wyłącza się z aktywnego życia, część się oszczędza. Ja pracuję więcej niż „przed” - mówi.

Do pracy wrócił 1 września, nie biorąc nawet dnia zwolnienia. Jest współzałożycielem skierniewickich poranków biegowych. Należy do stowarzyszenia Sport po Transplantacji, gdzie promuje aktywny styl życia.

- Lekarze nie mogą mi tego zabronić. Doktor prosi tylko: „pan przysięgnie, że jak się źle poczuje, to się zatrzyma”.

Choroba Wilsona jest związana z nieprawidłowym metabolizmem miedzi. Defekt polega na mutacji genu na chromosomie 13. kodującego białko związane z przenoszeniem atomów miedzi. Następstwem jest zmniejszone wydalanie miedzi z żółcią. Jej nadmierna kumulacja w organizmie powoduje uszkodzenie narządów, najczęściej wątroby i mózgu.

Objawy to bóle brzucha, powiększenie wątroby, krwawienia z nosa, dziąseł, skłonność do siniaczenia, obrzęki kończyn dolnych, zażółcenie powłok skórnych. Przy dużym zaawansowaniu choroby i późnym rozpoznaniu może powstać marskość wątroby lub ostra niewydolność wątroby charakteryzująca się nagłym pogorszeniem funkcji wątroby i będąca stanem zagrożenia życia.

źródło: Polskie Stowarzyszenie Pacjentów z Chorobą Wilsona

Magdalena Grajnert

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.