Stanisław Strzelecki walczył w II Brygadzie Legionów Polskich. Zginął mając zaledwie 30 lat pod Kirlibabą. Zginęli również jego bracia. Feliks Strzelecki, zawiadowca stacji Skierniewice, nie mógł przewidzieć 7 listopada 1885 r., że syn, urodzony tego dnia, choć nie będzie cieszył się długim życiem, stanie w panteonie polskich bohaterów. Codziennością bowiem zarówno zawiadowcy jak i jego bliskich była szara przeciętność.
Zubożała szlachecka rodzina, z której pochodził, pieczętująca się herbem Jastrzębiec i wywodząca swój rodowód ze Strzelec, poza dumnymi wspomnieniami nie miała żadnych wielkopańskich atrybutów. Już jego ojciec zresztą, Nepomucen, nie miał statusu pana na włościach, zarabiał bowiem na życie jako strażnik lasów rządowych Królestwa Polskiego. Feliks związał swój los z koleją - tym samym śladem poszedł urodzony w 1885 r. syn Stanisław, późniejszy oficer Legionów Polskich.
Stanisław Strzelecki do 1903 r. uczył się w warszawskiej Szkole Technicznej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Po ukończeniu edukacji, w trakcie odbywania praktyk zawodowych w wydziale gospodarczym Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej (podjął pracę najprędzej jak mógł, aby wspomóc owdowiałą przedwcześnie matkę, Jadwigę z domu Fürst, wychowującą jego liczne rodzeństwo) związał się z Polskim Związkiem Ludowym. Specjalizował się w drukowaniu nielegalnych wydawnictw i prasy; aby opanować sztukę drukarską wyjeżdżał na szkolenie do Krakowa. Po zdobyciu praktyki założył w wynajętym przy ul. Hożej mieszkaniu drukarnię, wyposażoną w tzw. pedałówkę, którą - gwoli wyciszenia - zainstalował na podłożu z… materaców). Następnie związał się z Polską Partią Socjalistyczną, do której wstąpił po trzymiesięcznym pobycie w areszcie w Grójcu.
Jego chrztem bojowym w roli działacza antycarskiej konspiracji była rewolucja 1905 r.: za udział w tych wydarzeniach otrzymał w 1906 wyrok zesłania do Wołogdy w guberni archangielskiej. Będąc wszelako duchem wyjątkowo wolnym, już po roku pobytu na północy Rosji podjął udaną próbę ucieczki, a że groziło mu ponowne aresztowanie w Kongresówce - przedostał się przez zieloną granicę do Lwowa, aby podjąć na tamtejszej politechnice wyższe studia w zakresie budowy maszyn.
Obowiązki akademickie (i małżeńskie: we Lwowie poślubił lekarkę Marię Fijałkowską) godził z przynależnością (od 1908 r.) do Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego - w Strzelcu zakwalifikował się nawet na kurs oficerski, dzięki czemu po wybuchu Wielkiej Wojny i natychmiastowym wstąpieniu (już w sierpniu 1914 r.) do Legionów Polskich został oficerem.
W legionowych rejestrach występował pod pseudonimem Jastrzębski: był to kamuflaż stosowany często przez ochotników, będących obywatelami Imperium Rosyjskiego - gdyby dostali się do niewoli i ich pochodzenie zostałoby ujawnione, czekała ich śmierć na szubienicy za zdradę stanu; sfałszowanie danych zapewniało status jeńca, chronionego zapisami konwencji haskiej.
Porucznik Strzelecki niedługo jednak służył w polskim wojsku. Przydzielony do 2. Pułku Piechoty sformowanego 14 września 1914 r. w Krakowie przez pułkownika armii austriackiej Zygmunta Zielińskiego, i przydzielony potem do Brygady Karpackiej (dopiero wiosną 1915 r. miała stać się ona 2. Brygadą Legionów), późną jesienią 1914 r. trafił na front węgierski. Brał tam udział w oczyszczaniu z oddziałów rosyjskich komitetu marmaroskiego; potem wraz z brygadą bronił przełęczy, których nie potrafili utrzymać Austriacy, uczestniczył w ofensywie Armii Karpackiej generała kawalerii Karla Pflanzer-Baltina, zdobywał Nadwórną, walczył pod Mołotkowem i w grudniu 1914 zwycięsko powstrzymał napór wojsk rosyjskich, chcących przełamać linię Karpat, aby po opanowaniu Bukowiny i Huculszczyzny zająć Węgry i postawić Austriaków w bardzo trudnym położeniu. W tym, że tak się nie stało, wielki udział miała Brygada Karpacka, dla swej nieustępliwości nazwana wtedy Żelazną Brygadą.
W trakcie wszystkich walk porucznik Strzelecki wyróżnił się na tyle, że otrzymał awans na kapitana. W tej randze wyruszył - wraz z towarzyszami broni - aby wypełnić kolejne zadanie: przełamać front w dolinie Złotej Bystrzycy pod Kirlibabą na Bukowinie (dziś, jako Cârlibaba, jest to wieś rumuńska). Polacy i tej misji sprostali: złamali opór wroga, wyparli go ze stanowisk i wyszli na Pokucie; niestety, radości ze zwycięstwa nie podzielał kpt. Strzelecki - poległ bowiem 19 stycznia 1915 właśnie pod Kirlibabą.
Podczas ataku biegnący na czele 4. Kompanii 2. Pułku Piechoty oficer trafiony został w głowę pociskiem karabinowym. Postrzał był śmiertelny. Cztery dni później ciało poległego pochowano koło kościoła w Kirlibabie, we wspólnej mogile, wraz ze zwłokami szeregowych legionistów: Józefa Dzierży, Wilhelma Golla, Jana Grochowskiego, Józefa Krzaśnika, Wojciecha Matuli, Jana Milewskiego, Konstantego Parszywki, Józefa Pluty, Jana Skulaka, Józefa Tomasika i Michała Zarazy.
Kpt. Strzelecki „Jastrzębski” nie był postacią anonimową w szeregach pierwszego od powstania styczniowego polskiego wojska. Adiutant komendanta Legionów, generała dywizji Karola Trzaska-Durskiego, por. August hrabia Krasicki zanotował w swym dzienniku: „Dowiaduję się, że w Kirlibaba jest Korpus austriacki z dwoma dywizjami piechoty pod dowództwem gen. Czibulki. Przed dwoma dniami wyrzucono stąd Moskali, bitwa tu była zacięta, domy i kościoły noszą ślady kul i granatów. Moskale mieli swoje okopy przed wzgórzem, przed naszą kwaterą. Dziś jeszcze grzebią poległych na cmentarzu tuż obok położonym. Poległych było razem przeszło dwustu. Koło kościoła pochowano oficera Legionów ppor. Strzeleckiego Stanisława, który poległ w bitwie pod Magurą”.
Referent prasowy Komendy Legionów z kolei, por. Bertold Merwin, utalentowany dziennikarz i literat, sugestywnie opisał okoliczności śmierci bohatera o skierniewickich koneksjach: „Na skałach przed Papfalvą nieprzyjaciel bardzo silnie się umocował, toteż heroiczny był wprost wysiłek półtorej kompanii naszych pod wodzą kapitana Strzeleckiego, które 19-go ruszyły, celem oskrzydlenia tej skalistej pozycyi wroga. Począł się w tym gęstym lesie, wśród zwalonych kłód, w niemal dwumetrowym śniegu, wśród zapadlin i wykrętów, bój na pięści niemal. Walczono na odległość kilkunastu kroków, wreszcie wprost - pierś o pierś. (…).
Celem tej wyprawy było napędzenie strachu Moskalom, rozsnucie przed nimi widma oskrzydlenia przez nasze oddziały, ewentualnie spowodowanie ich pod grozą, iż nasz zamysł mógłby się przyczynić do zwiększenia ich klęski, do cofnięcia się. Manewru tego miało dokonać półtorej naszej kompanii batalionu Januszajtisa. Przez pięć przeszło godzin maszerują nasi legioniści wśród okropnych wprost warunków, poprzez mateczniki, zwaliska, złomy, śniegi. Wreszcie naszych 1 1/2 kompanii znajduje się w odległości 20 kroków od nieprzyjaciela. Tu wywiązał się najpierw - jak za dobrych, homeryckich czasów - dyskurs. Moskale udają, że chcą się poddać. I byliby może tem zwiedli naiwniejszych, niż nasi legioniści. Bo nasi, mimo mizdrzeń moskiewskich, zachowywali wszystkie środki ostrożności. I - jak się za chwilę przekonać mieli sposobność - dobrze na tem wyszli. Bo nagle - trzask - salwa! Wtedy nasi jak nie zaczną prać! Strzelecki prowadzi całą linię. Przekształca ją, szykuje, ustawia - i wśród tej pracy trafiony kulą w głowę pada na miejscu… Krwawo mszczą nasi legioniści śmierć komendanta! Walka wrze na bagnety, na pięści! Wreszcie, spełniwszy swoje zadanie, wraca oddział, w porządku, zabrawszy ze sobą nawet rannych do miejsca, z którego wyszedł. Niestety bez przywódcy… Lecz spełniwszy swoje zadanie. Bo Moskale, bojąc się dalszego oskrzydlenia, cofnęli się ze swych pozycyj…”. A ą
Ofiara życia kapitana Strzeleckiego nie poszła w niepamięć
Po wojnie - także tej ostatniej w okresie formowania II Rzeczypospolitej, z bolszewikami - kiedy Kapituła Orderu Wojennego Virtuti Militari rozpatrywała gromadzone latami wnioski o nadanie najzaszczytniejszego polskiego odznaczenia bojowego, bohaterowi spod Kirlibaby przyznano pośmiertnie Krzyż Srebrny. Jego patent nosił numer 6996.
Rodzina skierniewickiego zawiadowcy kolejowego boleśnie okupiła odzyskanie przez Polskę niepodległości: już 22 grudnia 1914 roku, w bitwie stoczonej przez 1. Brygadę Legionów pod Łowczówkiem, poległ brat Stanisława, kapral Kazimierz Strzelecki; 22 maja 1915 roku z kolei w bitwie pod Konarami, w miejscowości Kozinek, zginął kolejny brat, szeregowy Jerzy Strzelecki.
Ale do legendy przeszedł najstarszy - jak określił go Merwin, „jeden z najdzielniejszych oficerów polskich”.