W wieloletnich zmaganiach mieszkańca miasta z urzędnikami pomógł prokurator

Czytaj dalej
Fot. Roman Bednarek
Roman Bednarek

W wieloletnich zmaganiach mieszkańca miasta z urzędnikami pomógł prokurator

Roman Bednarek

Mieszkaniec ul. Hibnera od wielu lat walczył z indolencją urzędników. Wreszcie dopiął swego i zamierza wystąpić o odszkodowanie.

Sprawa miała swój początek w 1991 r. gdy urząd rejonowy na wniosek właścicielki działki sąsiadującej z posesją Mariana Gajewskiego, powiększył jej grunty o powierzchnię rowu melioracyjnego, biegnącego przy granicy i odprowadzającego wody opadowe do rowu przy ul. Hibnera. Rów ten wówczas – jak twierdzi Marian Gajewski – należał do skarbu państwa. W 2002 r. sąsiedzi pana Mariana przeprowadzili postępowanie spadkowe i posiadłość przejęła krewna poprzednich właścicieli.

– Urząd miasta wydał wyrys z ewidencji gruntów, na podstawie którego sporządzono błędny akt notarialny i błędny zapis w hipotece – tłumaczy pan Marian. – Wtedy okazało się również, że ogrodzenie mojej działki znalazło się w gruntach sąsiadki.

Rezultat był taki, że nowa sąsiadka, korzystając z przysługującego jej prawa wynikającego z błędu urzędników, zasypała rów i woda zaczęła zalewać działkę pana Mariana, niszcząc drzewka oraz inne uprawy. Błąd urzędu rejonowego powtórzyli także urzędnicy miejscy. Pan Marian napisał skargę do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego w Łodzi.

– Inspektor odmówił wszczęcia postępowania tłumacząc, że nie jestem stroną w tej sprawie. Mimo to pisałem do niego nadal, ale on twierdził, że wszystko jest w porządku. Gdyby zechciał ruszyć się zza biurka, to na miejscu przekonałby się, że to ja mam rację.

Gdy przekonał się, że w Łodzi nic nie wskóra, zwrócił się do Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii, a nawet ministerstwa administracji. Nie otrzymywał odpowiedzi. Pisał więc ponaglenia. Nie dawał także spokoju urzędnikom miejskim. Wreszcie ratusz w sierpniu 2011 r. wydał decyzję, zobowiązującą sąsiadkę do odtworzenia dawnego rowu, dając jej termin do 15 października. Ta jednak zaskarżyła ją do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO utrzymało decyzję w mocy, uchyliło jednak punkt wyznaczający termin odtworzenia rowu.

– A to oznaczało, że na jego odtworzenie można było czekać w nieskończoność – kwituje orzeczenie SKO Marian Gajewski.

W grudniu 2011 r. pan Marian zamówił geodetę na własny koszt, aby odnowić znaki graniczne swojej działki. Okazało się, że miał rację – ogrodzenie jego działki nie wchodziło w grunty sąsiadki. Złożył więc odpowiednią dokumentację w magistracie. Urząd miasta skorygował w ewidencji granice działki, więc tę sprawę mieszkaniec ul. Hibnera miał z głowy. Wkrótce też urzędnicy miejscy wyegzekwowali od sąsiadki pana Mariana obowiązek odtworzenia rowu melioracyjnego. W 2012 r. rów został odtworzony i wydawałoby się, że sprawa skończyła się pomyślnie dla zmagającego się z urzędnikami właściciela posesji przy ul. Hibnera. Tak jednak nie było.

– Rów wprawdzie został odtworzony, ale nie znalazło to odzwierciedlenia w miejskiej ewidencji gruntów – tłumaczy Marian Gajewski. – W przyszłości więc cały koszmar mógł się powtórzyć. Załóżmy bowiem, że działka moich sąsiadów przechodzi w ręce kolejnego właściciela. Ten, zauważywszy w ewidencji, że formalnie rów nie istnieje, mógłby wpaść na pomysł aby ponownie go zasypać.

Zaczął się więc domagać, aby, aby sprawę uporządkowano formalnie i znowu zaczął pisać do urzędników, odpowiedzialnych za bałagan w papierach. I znowu nie przynosiło to żadnych rezultatów.

Wreszcie w grudniu 2014 r. napisał doniesienie do skierniewickiej prokuratury, skarżąc się na Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego w Łodzi. Prokuratura przekazała jego sprawę głównemu geodecie kraju, a ten z kolei do WINGiK w Łodzi.

Osiągnął tyle, że rów w 2012 r. został odtworzony. Ale nie znalazło to odzwierciedlenia w miejskiej ewidencji gruntów. Pan Marian zaczął więc domagać się, aby sprawę uporządkowano, czemu trudno się dziwić, bo ewentualny kolejny właściciel działki z rowem mógł wykorzystać bałagan w dokumentach i ponownie zasypać rów. Gdy jego starania nie dawały rezultatów, w grudniu 2014 r. napisał doniesienie do prokuratury, która przesłała sprawę do głównego geodety kraju, a ten do WINGiK w Łodzi. Geodeta wojewódzki zwrócił się natomiast do Urzędu Miasta w Skierniewicach o wyjaśnienie „czy odtworzony w 2012 r. (wg Pana Mariana Gajewskiego) rów na działce nr 255 został uwidoczniony w ewidencji gruntów i budynków”. Termin wyjaśnienia sprawy wyznaczono na 2 marca 2015 r.

– To oznacza koniec mojej walki – cieszy się pan Marian. – Bo teraz urząd miasta musi uporządkować wszystkie formalne zapisy w tej sprawie.

Zapowiada jednak, że wystąpi o odszkodowanie z tytułu poniesionych kosztów i strat podczas wieloletnich zmagań z urzędnikami. Główną winą obarcza Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego w Łodzi, który konsekwentnie odmawiał Marianowi Gajewskiemu pomocy w podnoszonych przez niego kwestiach, twierdząc, że wszystko jest w porządku.

Roman Bednarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.