Walka o pieniądze czy wadliwy projekt oszczyszalni ścieków w Łowiczu?
Tomasz Wiatr, wiceprezes spółki, która na zlecenie miasta przebudowuje za ponad 74 mln zł oczyszczalnię ścieków, poinformował pisemnie członków Rady Miejskiej w Łowiczu, że „realizacja inwestycji jest zagrożona oraz istnieje wysokie ryzyko wystąpienia katastrofy ekologicznej”. Burmistrz Krzysztof Kaliński w środę (22 sierpnia) odpierał postawione miastu zarzuty na połączonym posiedzeniu miejskiej komisji gospodarczej i budżetowej.
- Powodem tej sytuacji jest wadliwy projekt dostarczony przez Miasto Łowicz, który w naszej opinii oraz niezależnych ekspertów musi zostać wykonany ponownie – poinformował członków rady wiceprezes spółki Control Process EPC Environmental Protection 2 z Krakowa.
O tym, że z inwestycją, na którą miasto pozyskało 45 mln zł z funduszy unijnych dzieje się źle już informowaliśmy. Teraz pojawiły się poważne zarzuty wykonawcy wobec inwestora, czyli władz miasta. Z pisma wiceprezesa Wiatra wynika, że miejskim projekcie przyjęto przepustowość oczyszczalni na poziomie 97,5 tys. RLM (reprezentatywna liczba mieszkańców), a jej obecne obciążenie już teraz przekracza 100 tys. RLM. Nominalne obciążenie oczyszczalni „nie gwarantuje uzyskania efektu ekologicznego”.
Polska Izba Gospodarcza „Ekorozwój” w Warszawie rekomenduje przepustowość oczyszczalni ścieków na poziomie 140 tys. RLM. W przeciwnym wypadku, jak podaje Tomasz Wiatr, wydatkowanie 74 mln zł z funduszy publicznych na tę inwestycję w jej obecnym kształcie jest „marnowaniem pieniędzy”. Obarczone jest także ryzykiem utraty dofinansowania unijnego.
Przedstawiciel wykonawcy do pisma dołączył korespondencję własną oraz PIG „Ekorozwój”. Wynika z niej, że oczyszczalnia w planowanym kształcie „będzie szkodziła zdrowiu ludzi”.
PIG „Ekorozwój” o błędach projektowych powiadomił Kazimierza Kujdę, prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie. To właśnie NFOŚiGW dotuje unijnymi pieniędzy jedną z największych inwestycji w nowożytnej historii Łowicza.
Z kolei burmistrz Krzysztof Kaliński zapewnia, że dotacja na rekordową inwestycję nie jest zagrożona, dokumentacja projektowa jest prawidłowa, a oczyszczalnia po modernizacji nie narazi na szwank zdrowia łowiczan.
- Nie zgadzam się z zarzutami wykonawcy - mówi włodarz miasta. – Na różne sposoby szuka on pretekstu do zerwania umowy.
Włodarz miasta na środowym spotkaniu z radnymi, na którym z braku czasu nie pojawił się mimo zaproszenia reprezentant krakowskiej spółki, podał przykłady działań wykonawcy, zmierzających do zerwania umowy z winy zamawiającego, co kosztowałoby miasto prawie 7,5 mln zł kary umownej.
Jeszcze przed wejściem na plac budowy spółka zażądała gwarancji wypłaty wynagrodzenia za realizację inwestycji. Czasu było niewiele, ale miejscy urzędnicy zdobyli dokument, który burmistrz Krzysztof Kaliński i skarbnik Arkadiusz Podsędek ostatniego dnia wymaganego terminu przywieźli do Krakowa.
Urzędnicy nie zostali jednak dopuszczeni do sekretariatu spółki, a ochrona wyprowadziła burmistrza w kierunku windy. Dopiero wezwanie na pomoc stróżów prawa za pośrednictwem Grzegorza Radzikowskiego, komendanta powiatowego policji w Łowiczu, sprawiło, że dokument został przyjęty. Gdyby to nie nastąpiło, to wykonawca miał prawo zerwać umowę z miasta i otrzymać wspomniane 7,5 mln zł.
Ze środowego spotkania, na którym byli także reprezentanci biura projektowego oraz nadzoru inwestorskiego, wynika, że wykonawca przeliczył własne możliwości finansowe oraz podając cenę nie wziął pod uwagę wzrastających cen usług i maszyn. Potem proponował miastu tańsze zamienniki. Doszło nawet do tego, iż padała propozycja zamiany miedzianej instalacji elektrycznej na aluminiową, którą powszechnie stosowano za czasów PRL.
Władze Łowicza przygotowują się do wyłonienia w przetargu nowego wykonawcy dotowanej przez UE inwestycji. Ratusz wystosował do krakowskiej spółki ostatnie wezwanie w sprawie przyśpieszenia prac, aby ich zaawansowanie było zgodne z harmonogramem. Ostateczny termin mija pod koniec sierpnia.
Z kolei wykonawca złożył w sądzie wniosek o zablokowanie wypłacenia kary umownej miastu, gdyż w ciągu dwóch tygodni zamierza wystąpić o rozwiązanie umowy.
Wszystko więc wskazuje na to, że o tym, która ze stron ma rację zdecyduje proces sądowy.
Rafał Klepczarek