Sylwia Arlak

Watykan coraz mniej polski. Ubyło w nim naszych księży

Watykan coraz mniej polski. Ubyło w nim naszych księży Fot. Radomil/Creative Commons
Sylwia Arlak

Kuria rzymska zmieniła się na naszych oczach. Inaczej wyglądała za Jana Pawła II, inaczej za Benedykta XVI i dziś, za papieża Franciszka. Pewne jest jedno: coraz mniej w niej Polaków.

Do historii przeszły już czasy, kiedy głośno mówiono o "polskiej mafii" za Spiżową Bramą. Z przekąsem określano tak Polaków zatrudnionych w poszczególnych kongregacjach Watykanu. "Polska mafia", jak sugerowała m.in. włoska prasa, miała powstać za pontyfikatu Jana Pawła II. Osoby bliskie papieżowi Polakowi były zdziwione takimi opiniami, ich zdaniem nie było nic szczególnego w tym, że wśród współpracowników Jana Pawła II było wielu duchownych znad Wisły.

Ale o polskich duchownych wciąż mówi się w Watykanie, niestety w złym dla nich kontekście. Nie opadły jeszcze emocje w związku ze sprawą oskarżonego o pedofilię arcybiskupa Józefa Wesołowskiego. "Nie dość, że Wesołowski dopuścił się haniebnych czynów, już w czasach gdy postawiono mu zarzuty, przez prawie rok jeździł do swego przyjaciela w Szwajcarii. Oczekując na proces za Spiżową Bramą, spędzał czas w hotelu dla duchowieństwa w centrum Rzymu, ciesząc się życiem wolnego człowieka" - grzmieli oburzeni wierni na całym świecie.

A kilka dni temu zapadł wyrok w sprawie innego polskiego księdza. Został on skazany za oszustwo finansowe i przywłaszczenie sobie pieniędzy. Były ekonom rzymskiej papieskiej bazyliki Matki Bożej Większej ksiądz Bronisław Morawiec wyrokiem trybunału w Watykanie spędzi w więzieniu 3 lata i 2 miesiące. Morawiec, który - jak się mówi nieoficjalnie - przywłaszczył sobie ponad 200 tys. euro, odwołał się od wyroku. Jeszcze przed procesem wina księdza została potwierdzona przez kapitułę bazyliki. Został wówczas zwolniony z funkcji ekonoma przez jej archiprezbitra Santosa Abrila y Castello.

O istnieniu "frakcji korupcyjnej" w ub. roku wspomniał papież Franciszek. Co prawda, rozmowa między nim a członkami konfederacji zakonników Ameryki Łacińskiej miała charakter prywatny i nie nagrano jej na taśmę magnetofonową, jednak ostatecznie słowa papieża i tak usłyszał cały świat. Głowa Państwa Watykańskiego wyraziła wówczas zaniepokojenie i przyznała, że nie wie, jak należałoby walczyć z łapówkarstwem.

Pytanie pozostało bez odpowiedzi, podobnie jak to, gdzie tak naprawdę należy upatrywać źródła problemów w Watykanie. Włoska prasa miała na to odpowiedź już dawno temu. Zaraz po wyborze Jana Pawła II na papieża zaczęto rozpisywać się o powoływaniu na wysokie stanowiska w Watykanie duchownych z Polski. Zarówno papieżowi, jak i każdemu nowo przybyłemu do kurii rzymskiej przyglądano się niezwykle uważnie. Z biegiem lat doniesień tych było coraz mniej. Aż do czasu choroby papieża. Wówczas obawiano się, że "polska mafia", która miała powstać i działać za czasów Jana Pawła II, w ostatnich minutach jego życia zamierza doprowadzić do obsadzenia przez Polaków najwyższych urzędów Stolicy Apostolskiej. Włoscy publicyści przekonywali, że w Watykanie było wtedy zatrudnionych 100 Polaków tworzących wpływową grupę.

- Mit, że Jan Paweł II wprowadził do Watykanu dużo Polaków i że zajęli oni najważniejsze stanowiska, nie odpowiada prawdzie - mówi w rozmowie z "Polską" korespondent Polskiego Radia Marek Lehnert. "Po pierwsze, już przed jego wyborem pracowało tu wielu Polaków, i to na odpowiedzialnych stanowiskach, by wymienić nieżyjącego już kard. Andrzeja Marię Deskura, który był pierwszym przewodniczącym rady ds. środków przekazu" - dodaje Lehnert. "Kardynał Władysław Rubin był sekretarzem synodu biskupów, stworzonego przez Pawła VI, a wielu prałatów z późniejszej sekcji polskiej sekretariatu stanu pracowało w nim przed przyjściem polskiego papieża. Kiedy wielu Włochów, w Watykanie i poza nim, narzekało na tzw. polską mafię za Spiżową Bramą, inaczej myślący rodacy konstatowali, że nie tylko jej nie ma, ale również szkoda, że nie powstała.

Trzeba pamiętać, że Jan Paweł II na początku lat 80. scedował odpowiedzialność za sprawy administracyjne na ówczesnego sekretarza stanu kardynała Agostino Casarolego. Niektórzy powrócili do tego wątku podczas procesu beatyfikacyjnego, wytykając mu, że praktycznie nie rządził Kościołem, co miało być z jego strony poważnym zaniedbaniem. Papież - jak sami twierdzili - wolał trzymać się od Watykanu z daleka, jeździć po świecie i ewangelizować" - przekonuje korespondent.

Stanowisko to popiera Magdalena Wolińska-Riedi, żona watykańskiego gwardzisty. "Wystarczy przytoczyć statystyki, by dostrzec, że - może paradoksalnie - Polaków piastujących wysokie funkcje w hierarchii kurii rzymskiej w okresie pontyfikatu naszego papieża było mniej niż za jego następców - przekonuje Wolińska-Riedi. "Jedynym aktywnym kardynałem był Zenon Grocholewski - mianowany purpuratem przez Jana Pawła II w 2001 r. W Watykanie mieszkał też zaprzyjaźniony z Ojcem Świętym Jan Maria Deskur, ogłoszony kardynałem w 1985 r., 7 lat po poważnym wylewie, który przykuł go do wózka inwalidzkiego. Biskupem sprawującym ważną role przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu był od 1973 r., czyli za czasów Pawła VI. Działający w kurii rzymskiej kardynał Stanisław Ryłko został wyświęcony na biskupa przez Jana Pawła II w 1996 r., a w 2003 mianowany przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Świeckich i wyniesiony do godności arcybiskupa. Ale kardynalem został ogłoszony przez Benedykta XVI w 2007 r. - przypomina żona gwardzisty.

Idąc dalej, wszyscy pozostali ważni polscy hierarchowie nastali w Watykanie po śmierci Jana Pawła II. A mowa tu o: abp. Zygmuncie Zimowskim (niedawno spekulowano na temat jego nominacji kardynalskiej) - od 2009 r. pełniącym rolę przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Został on wyniesiony do godności arcybiskupa przez Benedykta XVI. Także ojciec Wojciech Giertych, obecny teolog Domu Papieskiego został mianowany na tę funkcję również przez Benedykta XVI. Abp. Konrada Krajewskiego, mianował na bardzo wysoką funkcję papieskiego jałmużnika papież Franciszek. Ważną rolę pełni też ks. dr Sławomir Śledziewski, osobisty sekretarz kardynała Mullera, prefekta Kongresu Nauki Wiary. Ale funkcję te objął w 2012 r., za Benedykta XVI. Przez siedem lat osobistym sekretarzem sekretarza stanu kardynała Tarcisia Bertone był również Polak, ks. Lech Piechota. Do dziś pozostał jego sekretarzem, choć kard. Bertone nie pełni już tej funkcji.

- Oczywiście za polskiego pontyfikatu Polacy, w tym również dziennikarze, mieli lepszy dostęp do różnych tajemnic czy przecieków - mówi Marek Lehnert. "Nie pochodziły one od Jana Pawła II, ale od jego otoczenia. Za Benedykta XVI nikt właściwie nie wiedział, co się dzieje w Watykanie i jakie papież ma plany. Najlepszym dowodem było to, że swoją abdykację utrzymał do końca w tajemnicy. Za Franciszka "ośrodek władzy" przeniósł się do Domu św. Marty. Otwarty i łatwy we współżyciu papież Argentyńczyk sam podejmuje najważniejsze decyzje i są one dla wielu zaskoczeniem'' - kończy swą wypowiedź Lehnert.

Magdalena Wolińska-Riedi potwierdza, że polskie wpływy w Watykanie za czasów Jana Pawła II były widoczne. A to m.in. za sprawą wielkiej charyzmy samego Ojca Świętego, jego otwartości, stałej obecności Polaków zapraszanych na audiencję i spotkania, a także poprzez osobę ks. Stanisława Dziwisza. "Dziwisz był bardzo mocnym i właściwie jedynym punktem odniesienia w dotarciu i w kontakcie z papieżem. W 1995 r. drugim osobistym sekretarzem został mianowany, ks. Mieczysław Mokrzycki i rodzina papieska dodatkowo wzmocniła swój polski charakter. Pamiętajmy, że również siostry sercanki prowadzące dom Jana Pawła II były z Krakowa, podczas gdy za czasów Benedykta XVI osobami zajmującymi się prowadzeniem papieskich apartamentów zajmowały się tzw. Memores Domini, cztery członkinie trzeciego zakonu, wszystkie Włoszki. Tylko jeden z osobistych sekretarzy Benedykta XVI, ks. Georg Ganswein był tej samej narodowości, co papież - dodaje Wolińska-Riedi.

Trudno zresztą o większe porównania, kiedy poszczególni papieże zdają się tak bardzo od siebie różnić. Przy Janie Pawle II, który miał zawsze u boku swoich ludzi, można było spodziewać się, jakie będą jego następne kroki. Benedykt XVI był - jak mówi Wolińska-Riedi, "człowiekiem skrytym, zamkniętym w sobie i cichym. I to przekładało się na jego decyzje. Także te związane z Kościołem. Papież Franciszek zaś łamie wszelkie schematy.

Sylwia Arlak

Sylwia Arlak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.