Władze Łowicza więcej dokładają do oświaty niż wydają na inwestycje
Burmistrz Krzysztof Kaliński podczas budżetowych spotkań z mieszkańcami Łowicza informował o dużych inwestycjach, które rozpoczną się w mieście nad Bzurą. Zostaną one zrealizowane kosztem mniejszych zadań inwestycyjnych, ale i tak miasto będzie musiało pożyczyć w przyszłym roku co najmniej kilkanaście milionów złotych. Z drugiej natomiast strony ratusz dokłada do oświaty ponad 19 mln zł i nie zamierza redukować liczby nauczycielskich etatów oraz liczby miejskich szkół.
W 2007 roku, gdy burmistrz Krzysztof Kaliński obejmował rządy w Łowiczu, utrzymanie szkół i przedszkoli kosztowało 20,5 mln zł przy subwencji oświatowej wynoszącej 11,2 mln zł. W tym roku oświatowe wydatki szacowane są na 37,5 mln zł przy rządowym wparciu wynoszącym około 18,4 mln zł. Oznacza to, że miasto wyda na utrzymanie placówek oświatowych więcej o ok. 19,1 mln zł niż otrzymuje z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ponad 9 mln zł z tej kwoty dopłacane jest do funkcjonowania przedszkoli.
Warto te kwoty zestawić z wydatkami inwestycyjnymi. W tym roku władze miasta na inwestycje wydadzą mniej niż dołożą do oświaty, bo 13,4 mln zł, i to przy zadłużaniu, które na koniec roku sięgnie 21,5 mln zł, czyli około 12 proc. miejskich dochodów. Burmistrz Krzysztof Kaliński deklaruje, że wraz z dyrektorami szkół szuka oszczędności, ale liczba nauczycieli spada niewspółmiernie do ubywającej liczby uczniów. W ciągu ostatnich dziewięciu lat liczba uczących się w miejskich podstawówkach w Łowiczu spadła o blisko 12 proc, a gimnazjalistów jest o ponad 23 proc. mniej niż w pierwszym pełnym roku rządów burmistrza Kalińskiego. Liczbowo przedstawia się to następująco: w 2007 roku w Łowiczu było w szkołach podstawowych 1.713 dzieci i 1.023 w gimnazjach, a obecnie jest to odpowiednio 1513 i 784 edukowanych młodych ludzi. W tym czasie ogólna liczba nauczycielskich etatów w miejskich szkołach zmniejszyła się o niespełna 14 etatów, czyli o niewiele ponad 5,7 proc. do 228,03 etatu.
Burmistrz Kaliński często powtarza, że inwestowanie w oświatę procentuje. Co oczywiście jest prawdą. Z drugiej jednak strony włodarz Łowicza nie kryje, że z powodu niżu demograficznego miasto mogłoby zlikwidować jedną ze szkół bez pogarszenia warunków kształcenia.
Warto także zaznaczyć, że w tym roku miasto zmuszone było także zatrudnić dodatkowo dziesięciu nauczycieli w prowadzonych przez siebie przedszkolach. To efekt rządowej reformy, która zniosła szkolny obowiązek sześciolatków. Większość rodziców uznała, że lepiej dzieci pozostawić w przedszkolu. Ratusz utworzył więc cztery dodatkowe oddziały przedszkolne, a w tym samym czasie liczba klas pierwszych w podstawówkach spadła z szesnastu do zaledwie sześciu.
Z kolei władze powiatu łowickiego już w ubiegłym roku zacisnęły oświatowego pasa. Przy subwencji oświatowej wynoszącej wtedy 28 mln zł powiat do szkół dołożył 1,7 mln zł. To o pół miliona mniej niż wcześniej zakładano.
Tegoroczna subwencja oświatowa (ponad 28,2 mln zł) także będzie niewystarczająca. Władze powiatu według planu będą zmuszone dołożyć do ministerialnych pieniędzy 2,3 mln złotych.
- Zakładam, że nasze działania oszczędnościowe sprawią, że ta kwota będzie jeszcze niższa niż rok wcześniej - mówi starosta Krzysztof Figat, który od stycznia zamierza zwiększyć finansowy nadzór nad szkołami. - Zamierzam powierzyć pracownicy wydziału finansowego zadanie sprawdzania rzeczywistych potrzeb finansowych dyrektorów naszych placówek oświatowych. Dzięki temu unikniemy zjawiska niepotrzebnego przetrzymywania pieniędzy przez szkoły - dodaje włodarz powiatu.
Rafał Klepczarek