Wojciech Kubicki: Nauczyciel w Kazachstanie
Wojciech Kubicki właśnie wrócił do Polski, ale nie zamierza tutaj długo zagrzać miejsca. Ostatnie miesiące nauczyciel języka polskiego spędził w Kazachstanie, gdzie „szerzył polskość”
Wojciech Kubicki, wieloletni nauczyciel języka polskiego w LO w Rawie Mazowieckiej, jest już w Polsce. Parę dni temu wrócił do rodzinnej Rawy z oddalonego o ponad pięć tysięcy kilometrów Kazachstanu.
Ostatnie miesiące pan Wojciech spędził w stepowym kraju ucząc tamtejszą Polonię języka ojczystego - ale nie tylko tym się zajmował.
Co pognało profesora Kubickiego w tak daleki świat?
Dla pedagoga wyjazd na Wschód, do pracy z Polonią, był marzeniem jeszcze z czasów studenckich. Myślał wtedy o Krymie i Odessie. Życie ułożyło się jednak inaczej i studenckie pomysły należało odłożyć na później. To „później” nastąpiło w 2015 roku, kiedy to ponownie pojawiła się szansa na wyjazd. Tym razem Wojciech Kubicki z niej skorzystał. Przeszedł wieloetapowy proces rekrutacyjny w Ośrodku Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą. Do wyboru miał Ukrainę, Syberię i Kazachstan. Po wspólnej konsultacji z rekruterami ostateczny wybór padł na Kazachstan. W dalekim kraju rozpoczął pracę z Polakami.
- Pracowałem z Polakami oraz uczyłem języka polskiego jako obcego. Przygotowywałem młodzież do podjęcia studiów w Polsce, a dorosłych do zdania egzaminu na Kartę Polaka, która pozwala im na np. podjęcie pracy w naszym kraju. Organizowałem uroczystości związane z polskimi świętami państwowymi i religijnymi, a także współpracowałem z lokalnym stowarzyszeniem Polaków (Stowarzyszenie Polaków Obwodu Akmolińskiego) i z parafią katolicką. Przygotowywałem dorosłych do repatriacji, pomagałem tłumaczyć dokumenty i prowadziłem zajęcia dla Kazachów, którzy chcą studiować w Polsce - wspomina Wojciech Kubicki.
Z perspektywy Polaka Kazachstan jawił się pedagogowi jako kraj olbrzymi powierzchniowo i jednocześnie olbrzymich kontrastów. Obok futurystycznej stolicy Astany rawianin odkrył ogromne, stepowe przestrzenie, a także dość zacofane wsie budowane kilkadziesiąt lat temu przez zesłańców. Bywa, że nowoczesne budynki, wznoszone dzięki wzbogaceniu się kraju w ciągu ostatnich 20 lat na ropie naftowej, stoją obok lepianek. Niemniej, według Wojciecha Kubickiego, Kazachstan to kraj z wielkimi ambicjami, pragnący nowoczesności. Przysłowiowych jurt już nie widać, chyba że są atrakcją turystyczną. Buran jednak, czyli przejmujący zimny wiatr, wieje nadal, a step jest rzeczywiście jak okiem sięgnąć.
- Ludzie w tym kraju są raczej otwarci, zwłaszcza w kontaktach osobistych, chociaż skażeni trochę sowieckim myśleniem. To jest kraj autorytarny, gdzie demokracja jest fasadowa, ale gospodarcze swobody są większe niż u nas. O polityce lepiej nie rozmawiać głośno, władze szanować, nie wychylać się, to i żyć się da. Takie panuje myślenie - dodaje nauczyciel.
Wojciech Kubicki przebywał w Kokczetawie, mieście na północy kraju. To właśnie w te okolice zsyłano najwięcej Polaków. Wielu z ich potomków z utęsknieniem wyczekuje na repatriację.
- Ludzie czekają na to. Niektórzy od kilkunastu lat. Z tym, że życie wciąż się toczy i oni tutaj też chcieli żyć przyzwoicie. Niektórzy się wzbogacili i teraz nie chcą pogarszać sobie warunków życia, a Polska im praktycznie niczego nie oferuje. Nasz kraj to dla nich taka trochę Ziemia Obiecana, ale… bardzo, bardzo daleka. Taka matka, ale dość surowa jednak i niezbyt pamiętająca o swoich dzieciach. Oni to nawet rozumieją, niemniej nadzieja jest chyba coraz mniejsza na szczęśliwe życie w Polsce - mówi.
Czy taka długa rozłąka z ojczyzną sprawia, że można spojrzeć na Polskę łaskawszym okiem i dostrzec zalety naszego kraju?
Wojciech Kubicki jest zdania, że na tle Kazachstanu, pod względem chociażby gospodarczym, Polska jest jakieś 15-20 lat do przodu. Ma tu na myśli przede wszystkim infrastrukturę oraz średni poziom zamożności.
Z lekkim uśmiechem mówi, że jednak polski klimat jest zdecydowanie przyjemniejszy, zimy łagodniejsze, a wiatry słabsze.
- Od Polaków w Kazachstanie możemy się nauczyć ich cierpliwości, a od Kazachów chyba jednak ich tolerancji. W końcu jest to kraj, w którym mieszka ponad sto narodowości - wylicza nauczyciel.
Wojciech Kubicki jeszcze niedawno mówił, że nie ma klarownych planów dotyczących przyszłości. Przestał planować z większym wyprzedzeniem, za bardzo się nie zastanawiając, co będzie robił po zakończeniu kontraktu. Rozmyślał nad chwilowym zostaniem w Rawie Mazowieckiej, brał także pod uwagę kolejne wyjazdy, tym razem do Ameryki Południowej lub na dawne Kresy. Na razie pewne jest to, że z końcem maja zameldował się w Rawie i teraz cieszy się czasem spędzanym z rodziną. Jednak już snuje plany na kolejną podróż. - W przyszłym roku chyba pojadę na Ukrainę - tak swoją opowieść kończy profesor.