Wójt Cielądza uwikłany w bójkę?
Mieszkaniec powiatu rawskiego jest przekonany, że ojciec wójta gminy Cielądz, wykorzystuje stanowisko syna i czuje się bezkarny. Twierdzi, że senior rodu Królaków wyciął kilkanaście dębów z lasu jego przyjaciółki. Sprawa została zgłoszona na policję. Kilka dni później, zdaniem mężczyzny, doszło do bójki. Spór stanął na ostrzu noża.
Interweniujący mężczyzna (dane do wiadomości redakcji) przedstawia się jako bliski przyjaciel pani Anny (imię zmienione – przyp. red.), sąsiadki wójta. Kobieta ma gospodarstwo rolne i las w okolicach wsi Cielądz-Niemgłowy, którego jest współwłaścicielką.
– Właśnie w tym lesie już pod koniec lutego zauważyłam dwa ścięte dęby – opowiada pani Anna. – Ich pnie miały około 30 centymetrów średnicy. Ale wtedy nie zgłosiłam tej sprawy na policję.
Jednak dwa dni po świętach wielkanocnych kobieta wraz ze swoim znajomym ponownie pojechała do lasu. Oboje zauważyli tam świeże ślady po wycięciu drzew. – Zdenerwował mnie ogrom strat – tłumaczy. – Ktoś wyciął 18 dębów. Wezwana na miejsce policja uznała, że 13 z nich było w granicach mojej działki – relacjonuje. – Wartość drzewa policja oszacowała na 200 złotych, bo potraktowała to jako drewno opałowe. A to nieprawda. My zostaliśmy przesłuchani na miejscu, czyli w lesie. Średnica pni miała po kilkanaście centymetrów średnicy.
Pokrzywdzona kobieta dodaje, że nie miała zamiaru wycinać z lasu żadnego drzewa. Tymczasem ktoś bez jej wiedzy i zgody wyciął i ukradł kilkanaście sztuk dębów. Jej zdaniem poniesione straty mogą sięgać nawet 2 tysięcy złotych.
Pan Andrzej (imię zmienione) i pani Anna o wycinkę drzew posądzają Stanisława Królaka, ojciec wójta Cielądza. – Mój brat widział, jak pan Stanisław wraz z dwoma pracownikami wczesnym rankiem tego dnia jechał z drewnem – zapewniają.
Rawska komenda policji potwierdza, że 8 kwietnia wpłynęło zgłoszenie dotyczące kradzieży drewna z lasu.
– Drewno zostało ujawnione u mężczyzny wskazanego przez składającego zawiadomienie. Zostało sfotografowane i zabezpieczone do czasu wyjaśnienia sprawy – podaje nadkom. Karolina Sokołowska, rzecznik prasowy rawskiej policji. – Nadmieniam, że wartość strat skradzionego mienia wskazuje zawiadamiający, a nie policja. Z ustaleń wiemy, że zostało wyciętych 18 drzew. Sprawa została przekazana do wydziału prewencji. Wyjaśnieniem zajmie się dzielnicowy. Jest to wykroczenie – wyjaśnia policjantka.
To jednak nie koniec konfliktu. Poszkodowani przypominają, że po wyjeździe policji ojciec wójta krzyczał do sąsiadki, że ta mu niczego nie udowodni. W poświąteczną sobotę doszło nawet do rękoczynów. – Sąsiad mi wygrażał i znowu krzyczał. W końcu wszedł na podwórko. A kiedy Andrzej stanął w mojej obronie, o mały włos i on by oberwał – relacjonuje pani Anna.
– Założyłem panu Stanisławowi blokadę na ręce i przycisnąłem do ziemi – potwierdza pan Andrzej. – Prosiłem, żeby się uspokoił. Wtedy pojawił się jego syn, wójt Cielądza. Był gotowy się bić, ale ktoś go odciągnął. W tym czasie moja przyjaciółka zadzwoniła na policję – relacjonuje mężczyzna.
Patrol policji nie interweniował na miejscu, gdyż dyżurny ustalił, że strony wyjaśniły sprawę i mundurowi nie są potrzebni. Dyżurny poinformował też, że jeśli doszło do popełnienia przestępstwa to w każdej chwili można złożyć zawiadomienie o przestępstwie.
Sprawę zupełnie inaczej widzi Stanisław Królak.
– Drzewa wyciąłem ze swojego lasu. Było to pięć suchych drzew. Wcześniej byłem w lesie z bratem sąsiadki, żeby ustalić granicę i pokazałem, co chcę wyciąć – przedstawia swoją wersję. – U mnie jest wytyczona granica. Absolutnie nic nie wyciąłem z innej działki. Mam na to świadka – deklaruje pan Stanisław. – Była u mnie policja i zrobiła zdjęcia. Drewno jest w kotłowni.
Ojciec wójta zaznacza, że nie krzyczał ani nie wyzywał sąsiadki, a było wręcz odwrotnie.
- To z jej podwórka dochodziły wyzwiska pod moim adresem - mówi Stanisław Królak. – Konkubent sąsiadki zaczął mnie wyzywać. Chciałem wejść i porozmawiać z jej bratem. Wtedy mnie kopnął, przewrócił i usiadł na mnie.
W tym czasie ktoś pobiegł po syna pana Stanisława, czyli Pawła Królaka, wójta Cielądza.
– Zepchnąłem mężczyznę z taty, bo go unieruchamiał - potwierdza. – Krzyczał jeszcze pod publikę, żeby się uspokoić. Ale nikogo nie szarpałem, ani nie biłem. Podniosłem tatę i kulturalnie i spokojnie wyszliśmy – mówi wójt gminy.
Paweł Królak podkreśla, że to nie jego ojciec był prowodyrem bójki. Zaznacza także, że Stanisław Królak nie wykorzystuje nazwiska i funkcji pełnionej przez samorządowca.
Wójt dementuje, że rzekomo miałby mieć chrapkę na powiększenie swojego podwórka kosztem sąsiedniego gospodarstwa. – Mam własną ziemię i nie interesują mnie czyjeś gospodarstwa. W Łaszczynie jest ojcowizna mojej mamy. Jest tam 14 hektarów szóstej klasy ziemi.
Obie strony nie podjęły jeszcze decyzji co do ewentualnych dalszych kroków działania.