Wójt z wyrokiem nieprawomocnym, więc wystartuje w wyborach
Sąd Rejonowy w Łowiczu 1 października skazał Włodzimierza T., zawieszonego w obowiązkach służbowych wójta gminy Łyszkowice, na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata próby.
Znany w Łowickiem samorządowiec ma także zapłacić 6 tys. zł grzywny oraz wpłacić na rzecz Urzędu Gminy w Łowiczu ponad 4,8 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za pobrane pieniądze na fikcyjne delegacje służbowe. Wyrok wydany przez sędzię Annę Kwiecień-Motylewską uzupełnia nakazanie wójtowi pokrycie części kosztów sądowych.
Tak zakończył się proces trwający od początku ubiegłego. Sprawa karna mieszkańca Łyszkowic wiązała się z aktem oskarżenia, który 31 grudnia do sądu przekazała Prokuratura Rejonowa w Łowiczu. Blisko 80-stronicowy dokument prezentował ustalenia śledczych z lat 2010-2012.
Zawierał on 167 zarzutów postawionych 29 listopada Włodzimierzowi T. przez prokuratora Jakuba Młoczaka. Blisko 60 z nich dotyczyło fikcyjnych, zdaniem śledczych, podróży służbowych wójta Łyszkowic. Gminna kasa miała na nich stracić w ciągu dwóch lat ok. 5 tys. zł. Kryminalni ustalili, że w dniach, których daty wpisano do druków delegacji wójt, którego telefon komórkowy był na policyjnym podsłuchu, przebywał w innych niż wskazane w dokumentach miejscach.
Włodzimierz T. twierdził natomiast, że czasem po prostu zapominał zabrać ze sobą telefonu, z którego mogli skorzystać jego bliscy.
Najwięcej emocji wśród mieszkańców gminy Łyszkowice wzbudzały zarzuty związane z nakazywaniem przez Włodzimierza T. podwładnym dyrektorom placówek oświatowych zatrudniania osób spokrewnionych z nim lub w inny sposób związanych.
Z ustaleń śledczych wynika, że za sprawą włodarza gminy w Przedszkolu w Łyszkowicach pracę znalazła jego żona Anna T., była synowa brata Wioleta T., oraz znajome Zofia F. i Dorota T. Z kolei w Szkole Podstawowej w Kalenicach łyszkowiczanin miał nakazać zatrudnienie Krzysztofa Ch., a w łyszkowickim gimnazjum - Mirosława K. Obaj oni są związani z żoną wójta T., który zapewnia, iż nikogo nie nakazywał zatrudniać. W tej ostatniej placówce ponoć za sprawą włodarza gminy zatrudniono także Janusza D.
Włodzimierz T. miał również nakazać dyrekcji SP i Gim. w Łyszkowicach, aby w godzinach pracy zwalniano z niej palacza Mirosława K., aby wykonywał zlecenia wójta.
Opinię społeczną bulwersują także inne zarzuty stawiane samorządowcowi, który rządzi gminą od 1989 roku. Chodzi o polecenie dyrektorom SP w Kalenicach oraz SP w Stachlewie zmianę ubezpieczyciela uczniów na PZU, którego przedstawicielką była zatrudniona w gminie Danuta D.
- To nieprawda - zapewniał działacz PSL.
Nie mniej szokujące było zmuszanie dyrekcji Przedszkola w Łyszkowicach do zaopatrywania placówki w sklepach należących do bliskich wójta. Chodziło tu o sklep w Łyszkowicach oraz hurtownię w Bielawach. Śledczy ustalili, że aż 80 proc. produktów wykorzystywanych w przedszkolu pochodziło z tych punktów sprzedaży. W przypadku hurtowni miesięczne rachunki wystawiane za zakupy zbliżały się nawet do 5 tys. złotych.
Co ciekawe, w akcie oskarżenia stało, iż wójt miał nakazywać robienie opisanych zakupów byłej dyrektor Marii Dąbrowskiej oraz obecnej Halinie Kucińskiej. Tymczasem ta ostatnia temu zaprzecza. Twierdzi, że przedszkole zaopatrywało się tam po prostu zwyczajowo. Dla niej liczyło się tylko to, aby zakupione towary były odpowiedniej jakości. Tę natomiast w części przypadków śledczy poddawali pod wątpliwość.
Łyszkowiczan bulwersowała także sprawa używanej i awaryjnej zmywarki, którą łyszkowickie przedszkole nabyło w 2006 roku. Według śledczych wójt T. nakazał jej zakup od firmy swego syna. Za sprzęt pochodzący ze zlikwidowanej w Łowiczu restauracji zapłacono blisko 5 tys. zł. Dwa lata później placówka musiała wyłożyć o tysiąc zł więcej, aby zastąpić wadliwe urządzenie nowym. - Ja jedynie poinformowałem, że ta zmywarka jest do kupienia, a nie zarządziłem jej nabycia - wyjaśniał 56-latek.
Śledczy zarzucali mu także nieprawidłowości związane z budową nowego budynku przedszkolnego. Głównie chodziło o to, że wójt miał niedopełniać swoich obowiązków, gdy godził się na wypłacanie pieniędzy firmie budującej obiekt oświatowy za wykonanie prac dodatkowych. Według prokuratury część z nich była objęta kosztorysem inwestorskim, a wynagrodzenie dla wykonawcy było ustalone z góry, w innych przypadkach chodzi o to, iż nie ma potwierdzenia wykonania dodatkowych prac, za które zapłaciła gmina. Łącznie chodzi tu o kwotę ponad 70 tys. zł.
Włodzimierz T. tłumaczy to błędami w kosztorysie inwestorskim oraz źle oszacowanym zakresem prac. - Przy tak dużej inwestycji trudno ustrzec się tego typu błędów - twierdził zawieszony wójt gminy Łyszkowice. - Wszystko odbyło się jednak zgodnie z zawartą wcześniej umową - tłumaczył Włodzimierz T. - Wykonanie prac potwierdza inspektor nadzoru.
Znaczną część aktu oskarżenia obejmowały zarzuty związane z brakiem na ok. 40 umowach zawartych przez wójta kontrasygnaty skarbnika gminy. Zdaniem śledczych jej brak sprawił, że umowy były "bezskuteczne" i naruszały dyscyplinę finansów publicznych. Według prokuratora Młoczaka kontrasygnata jest nie tylko gwarancją, iż gmina posiada wzmiankowane w umowie pieniądze, ale potwierdza też przez skarbnika legalność wykonywanych czynności. Kwestionowane przez śledczych umowy dotyczą najczęściej dostaw oleju opałowego, choć są i takie, które dotyczą kilku gminnych inwestycji. Włodzimierz T. był innego zdania niż śledczy. Twierdził on, że z wyroków Sądu Najwyższego wynika, iż brak kontrasygnaty nie powoduje nieważności umowy.
Ciekawym zagadnieniem, które znalazło się w akcie oskarżenia, była sprawa fikcyjnych nagród dla Teresy Z., byłej już sekretarz gminy Łyszkowice. W latach 1999-2000 miała ona otrzymać raz 360 zł, a potem 800 zł nagrody. Faktycznie jednak pieniądze te miały trafić do innych osób, które nie mogły wystawić gminie rachunku za wykonane na jej rzecz działania. - Nagrody może i dałem, ale co się stało z pieniędzmi, to już nie wiem - tłumaczył włodarz gminy.
Śledczy mieli mu także za złe, że pozwolił, aby Piotr Klimkiewicz, szef miejscowego ośrodka kultury wynajmował w sali weselnej prywatny wiejski stół bez zawarcia z nim stosownej umowy. Gmina nabyła stół dopiero po interwencji wynajmującego salę weselną. Włodzimierz T. twierdził, że nie zezwolił podwładnemu na prowadzenie tego typu działalności gospodarczej. Upomniał ustnie szefa GOK, gdy się o niej dowiedział.
Prokuratura Rejonowa w Łowiczu zarzucała wójtowi T. także to, iż bez zgody Rady Gminy w Łyszkowicach zlecił Zbigniewowi J. wyłapanie ponad 20 bezpańskich psów. Tymczasem psi przytułek prowadzony przez mieszkańca województwa mazowieckiego posiadał negatywną opinię powiatowego lekarza weterynarii oraz stowarzyszenia miłośników zwierząt.
- Miałem czekać aż niebezpieczne psy pogryzą jakieś dziecko? - pytał retorycznie Włodzimierz T.
Jeden z zarzutów stawianych Włodzimierzowi T. dotyczył także braku ujawnienia przez gminnych urzędników w studium zagospodarowania udokumentowanego złoża kruszyw w Serokach. Działania miały zablokować jego wydobycie.
Sędzia Anna Kwiecień-Motylewska uznała wójta winnym popełnienia m. in. tego ostatniego zarzuty. Włodarz gminy Łyszkowice miał się też wchodzić w kompetencje dyrektorów placówek oświatowych wskazując im kogo i na jakich warunkach mają zatrudniać. Podobnie było z nakazywaniem robienia zakupów w punktach sprzedaży należących do bliskich samorządowca.
- Zastanawiające jest to, że naganne zachowania oskarżonego były powszechnie znane, ale przez część społeczeństwa akceptowane – mówiła sędzia Anna Kwiecień-Motylewska uzasadniając wyrok. – Wygląda to tak, że ludziom wydawało się, że jest to normalne.
Ukarano go także za fikcyjne podróże służbowe, za które musi zwrócić pieniądze gminie w ciągu 4 miesięcy od uprawomocnienia się wyroku. Sąd wykazał też, że dotacje przekazywane łyszkowickiemu klubowi sportowemu Laktoza były przez dotacjobiorcę wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem. Nie przeszkadzało to Włodzimierzowi T. dotować klubu w latach kolejnych coraz to wyższymi kwotami.
Sędzia Kwiecień-Motylewska za czyny o znikomej szkodliwości społecznej uznała natomiast wyłapywanie psów przez pana J. bez zgody rady gminy.
Sąd uniewinnił natomiast oskarżonego od zarzutów związanych z brakiem na umowach kontrasygnat skarbnika gminy. Uchybienie to nie skutkowało brakiem ich ważności.
Sam Włodzimierz T. w czasie procesu konsekwentnie zapewniał o swojej niewinności. Po usłyszeniu wyroku skazującego zapowiedział apelację. Uprawomocnienie się sądowego orzeczenia z 1 października oznaczałoby, że nie może on brać udziału w wyborach na wójta gminy Łyszkowice. A znany samorządowiec takie miał właśnie plany.
Po ogłoszeniu wyroku pełnomocnik skazanego wystąpił z wnioskiem o przywrócenie go na zajmowane stanowisko. Sąd nie rozpatrzył jeszcze tego wniosku.
Nie tylko Włodzimierz T., ale także łowicka prokuratura złożyła wniosek o sporządzenie na piśmie uzasadnienia wyroku. W polskim prawodawstwie złożenie takiego wniosku jest traktowane jako zapowiedź apelacji.
Rafał Klepczarek