Wspomnienia Józefa Kaźmierczaka, wielkiego pasjonata kolei (cz. 7)
Wrzesień 1967-wrzesień 1970 roku, czyli od pomocnika do mechanika (maszynisty).
Cieszyłem się, że jestem pomocnikiem maszynisty. Trafiłem na lokomotywownię SM42-032 do maszynisty Henryka Watemborskiego. Wziął mnie pod swoje skrzydła i rozpoczął proces przyuczania do zawodu. Nasza współpraca układała się wzorowo. Przychodziłem do pracy z wielką przyjemnością. Spotykaliśmy się przed służbą na przystanku Warszawa Ochota i razem jeździliśmy do pracy.
W mojej głowie nieustannie kołatała myśl, że najważniejsza jest teraz szkoła. Musiałem przenieść się na wydział zaoczny, gdzie zajęcia odbywały się w niektóre soboty i niedziele. Rozpocząłem naukę na dziewiątym semestrze. W czasie, gdy uczęszczałem na zajęcia w klasie II trzyletniej szkoły nie było przedmiotu o nazwie Maszyny Cieplne. Na dziewiątym semestrze była kontynuacja tego przedmiotu u inż. Tadeusza Krajewskiego. Nauczyciel zakomunikował mi, że muszę zaliczyć siódmy i ósmy semestr jego zajęć. Moi współtowarzysze powiedzieli, że mogę mieć z tym problem, ponieważ mimo że uczestniczyli w zajęcach mają zaległe egzaminy.
Pan profesor zgromadził wiele urządzeń do wykonywania doświadczeń: aparaty Englera, Vogel-Ossaga (do pomiaru lepkości olejów), aparat Marcussona (do pomiaru zapłonu, palenia oleju), Orsata (do oznaczania stężenia dwutlenku węgla oraz tlenu w gazach spalinowych), bomba kalorymetryczna (do wyznaczania ciepła spalania substancji organicznych), indykator (przyrząd do pomiaru zmian ciśnienia w silniku spalinowym), planimetr (do pomiaru pola płaskiej powierzchni ograniczonej krzywą zamkniętą). W piwnicy szkoły zainstalował dwa silniki spalinowe: wysoko i niskoprężny. Były sprzężone z prądnicami. Mierzyliśmy moce przy odpowiednich obciążeniach, a także zużycie paliwa.
Spotykałem się w tym czasie z miłą dziewczyną Urszulą Garncarek, która była na trzecim roku chemii Uniwersytetu Warszawskiego. Kiedyś w akademiku zastałem grono koleżanek uczących się do egzaminu. Zauważyłem na stoliku otwarte podręczniki z rycinami przedstawiającymi wspomniane aparaty. (...) Wywiązała się twórcza i merytoryczna dyskusja, kiedy im oznajmiłem, że autor tych podręczników to mój wykładowca.
(...) Jakoś na tych pierwszych wykładach od początku roku szkolnego udawało mi się bywać, ale z dniem 12 października zostałem oddelegowany do lokomotywowni Warszawa Wschodnia. Zaczęły się kłopoty. Zostałem przydzielony do pracy pociągowej na pojazdach serii SN61. Obsługiwaliśmy pociągi na odcinku Warszawa Główna-Czachówek Płd - Warka - Radom. Służby były dłuższe niż na manewrach w mojej macierzystej jednostce i o dniach, kiedy odbywały się zajęcia w szkole, mogłem zapomnieć. Czasami byłem na wykładach raz w miesiącu. Zaległości w przyswajaniu wiedzy zaczęły się nawarstwiać. Nie mogłem sobie z tym problemem poradzić, a czas mi uciekał. (...)
Nie byłem przygotowany do egzaminów z powodu absencji na wykładach. Podchodziłem do egzaminu z Maszyn Cieplnych z siódmego i ósmego semestru, ale bez powodzenia. Zaliczyłem kilka przedmiotów, ale do finału zaliczenia było mi daleko. Pracując w takim systemie nie podołałem wyzwaniu.
1 lutego 1968 roku wróciłem do swojej macierzystej lokomotywowni po odbyciu delegacji i zostałem przydzielony do pracy w pociągu międzynarodowym Karpaty na lokomotywie ST 43-18 z maszynistą Brunonem Konarzewskim. Pociąg kursował na linii Warszawa Zachodnia - Bukareszt - Sofia. W Lublinie oblatywaliśmy skład, gdyż zmieniał się kierunek. Po krótkiej przygodzie z tym pociągiem przez krótki czas jeździłem na lokomotywach serii ST44, gdzie na dłużej zakotwiczyłem na lokomotywie SM30-279 z maszynistą Tadeuszem Platokosem w pracy manewrowej na stacji Błonie. (...) Pracowałem tzw. systemem pracy turnusowej 12 godzin pracy i 24 godz. wypoczynku. (cdn.)