Wycieczki personalne i złośliwości czyli rzeczywistość miejskich sesji
Stali bywalcy na sesjach przyzwyczaili się już do napastliwych wypowiedzi części radnych. Coraz bliżej do przyszłorocznych wyborów, dlatego nastroje raczej się nie uspokoją.
Do gorącej atmosfery podczas miejskiej sesji zapewne każdy stały uczestnik zdążył się już przyzwyczaić. Co prawda nie ma krzyków ani rękoczynów, za to nie brakuje osobistych wycieczek i złośliwości. Nie zabrakło takich i tym razem, podczas sierpniowych obrad.
- Kolega radny był przez osiem lat prezydentem miasta Skierniewice i ani razu nie słyszałem, żeby kolega chociaż słowem powiedział o darmowych przejazdach dla mieszkańców - podsumował propozycję Leszka Trębskiego, dotyczącą darmowych przejazdów miejską komunikacją, przewodniczący rady Andrzej Melon.
- No prawie jest pan w prawdzie, panie przewodniczący - odbił piłeczkę Leszek Trębski.
Opozycyjny radny Trębski chętnie zabierał głos w poszczególnych punktach porządku obrad, co nie spodobało się wiceprzewodniczącemu rady miasta.
- Kolega na komisjach merytorycznych siedzi cicho i się nie odzywa, a tutaj przychodzi, zawraca głowę i mówi jakieś rzeczy zmyślone - zdenerwował się Grzegorz Płuska.
Pod koniec sesji nastroje, jak przystało na porę roku, pozostawały gorące.
- Panie przewodniczący, to, że ma pan problemy z percepcją, to nie moja wina -skwitował Leszek Trębski. - Proszę nie komentować wypowiedzi radnych!
- Mam prawo komentować kogo chcę, jak pan radny powiedział - odciął się przewodniczący Melon.
Obserwując polityków i słuchając ich wypowiedzi w relacjach radiowych czy telewizyjnych, trzeba przyznać, że w Skierniewicach nie mamy się do czego przyczepić - jest prawie idealnie. Czy podobne wrażenie mają goście, którzy nie zawsze uczestniczą w miejskich sesjach?
- Niestety, po przerwie musiałam wyjść z powodu poważnej sprawy osobistej, ale pamiętam, jak kiedyś wyglądały sesje - mówi Maria Czyżykowska-Karczewska. - Pamiętam gorsze sesje, jednak myślę, że niektóre dyskusje są niepotrzebne. Część rzeczy można ustalić przecież w mniejszym gronie i później przedstawić to publicznie, bez niepotrzebnych emocji - kwituje pani Maria.
Pisarka Wiesława Maciejak stwierdza otwarcie, że więcej na sesję nie pójdzie.
- Nie chodzi o to, że było coś, co mnie dotknęło, ale myślę, że mieszkańcy niewiele z takiej sesji wyniosą - stwierdza pani Wiesława. - Wcześniej obradują komisje i tam mówi się o szczegółach, a podczas sesji jest tylko głosowanie nad punktami. Jeśli ktoś nie zgłębi tematu nie będzie wiedział, o co dokładnie chodzi i nad czym radni głosują.
Pani Wiesława rozumie emocje, jakie towarzyszą radnym, ale uważa, że generalnie zachowują się kulturalnie. - Nie można powiedzieć, żeby ktoś zachowywał się niekulturalnie - podkreśla.
Z kolei przewodniczący przyznaje, że nie każde obrady są wzorcowe.
- Chciałbym, żebyśmy mogli normalnie rozmawiać, ale czasami ostrzejszej wymiany zdań nie da się uniknąć - przyznaje Andrzej Melon. - Jednak nie jesteśmy wyjątkiem, oglądam obrady radnych z innych miast i tam także nie brakuje nerwów.
Przewodniczący dodaje, że najbardziej irytujące są „wycieczki personalne”. Ma świadomość, że teraz czeka nas ich natężenie.
- Wielkimi krokami zbliżają się wybory - mówi Andrzej Melon. - Będę starał się wyciszać takie sytuacje, żeby można było normalnie dyskutować i wymieniać się pomysłami.
Ostatnia wakacyjna sesja, pewnie także w związku z urlopami, nie może się szczycić wysoką frekwencją. Z 21 radnych na obrady dotarło 16, a w miarę upływu czasu sala pustoszała. Nie dopisali także wszyscy przedstawiciele ratusza.