Wydeptali drogę do toalety
Mieszkańcy Skierniewic naprawili to, co ratuszowi urzędnicy sknocili – sami wydeptali drogę do toalety, której w planach zabrakło. Ale te plany przecież ktoś zatwierdzał…
Kosztujący milion złotych plac zabaw w parku miejskim nie ma łatwo dostępnej toalety. Znaczy, toaleta jest, ale żeby do niej dojść, trzeba pokonać kilkadziesiąt metrów krętą parkową ścieżką, bo komuś zabrakło fantazji, by zbudować kilkumetrowe dojście bezpośrednio z placu zabaw.
– Przy odbiorze technicznym byłem bardzo zbulwersowany, że tej ścieżki do toalety nie ma i powiedziałem, że jest to chora sytuacja – zdradza Piotr Zawadzki, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej skierniewickiego ratusza i jak dodaje, brak ścieżki był podobno wynikiem wytycznych konserwatora zabytków.
Przypomnijmy, że park w Skierniewicach jest zabytkowy i zgoda konserwatora jest potrzebna w zasadzie do każdej czynności na jego obszarze, nawet do tego, aby jakiejś alejce nadać… nazwę.
O bardzo poważnej niedoróbce w sztandarowej – jak do tej pory – inwestycji nowych władz miasta już pisaliśmy, ale efektów brak. Urzędnicy się tłumaczą, a tymczasem przez nowy plac zabaw przewalają się tłumy, zaś część korzysta z pobliskiej toalety publicznej. I rzecz jasna nikomu nawet nie przyjdzie do głowy absurdalny pomysł, by krążyć wytyczonymi ścieżkami. Zresztą obecnie proste dojście do wucetu już jest, wydeptane setkami nóg w trawniku. Problem w tym, że wygląda to obskurnie, a ponadto wydept po każdym deszczu zamienia się w błotko.
– To było do przewidzenia, że trawnik będzie wydeptany – przyznaje Piotr Majka, prezes Zakładu Utrzymania Miasta, który odpowiada za porządek w parku i stan techniczny parkowych urządzeń. W tym placu zabaw. Prezes jest jednak bezradny w kwestii zalegalizowania ścieżki do toalety, bo nie leży to w jego gestii.
Naczelnik wydziału gospodarki komunalnej wzrusza ramionami, bo bez zgody konserwatora zabytków nie może niczego w parku zrobić. Czyżby pat?
Katarzyna Starecka, dyrektor skierniewickiego oddziału Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi, jest zaszokowana taką urzędniczą postawą.
– Ścieżki do toalety nie ma, bo nie uwzględniła jej pani projektantka, a w urzędzie nie zwrócono na to uwagi. Ja nie byłam w zespole projektowym placu zabaw i nie mogłam nakazać wytyczenia ścieżki z placu zabaw do toalety. Gdyby taka ścieżka została zaprojektowana, to by była – mówi konserwator zabytków.
Jak wyjaśnia, ruch w sprawie dojścia do toalety należy do miasta, które powinno po prostu zlecić wykonanie projektu i przedstawić ten projekt konserwatorowi.
– I nie będzie żadnego powodu, żebym nie wyraziła zgody. Po prostu muszą zrobić ten projekt i tyle – podpowiada ratuszowym niedołęgom.