Wyjątkowe historie skierniewiczanek
Mieszkańcy zwracający się do prezydenta najczęściej proszą o mieszkanie. Nie da się pomóc wszystkim, ale zdarzają się historie, które zasługują na szczęśliwe zakończenie.
Niedostateczna liczba mieszkań socjalnych i komunalnych to bolączka wielu samorządów. W skierniewickim ratuszu około 500 rodzin czeka, aż miasto przyzna im lokum.
Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy podanie o mieszkanie z szarego końca przechodzi na wierzch urzędniczego biurka.
Natalia Markowska to mama trójki dzieci. O jej rodzinie usłyszeliśmy, kiedy 6 lat temu w wyniku tragicznego wypadku Bartek i Kuba ulegli poważnym poparzeniom. Ze skutkami zmagają się do dziś. Kiedy pani Natalia opowiadała w naszej redakcji o leczeniu chłopców przez znanego lekarza Krzysztofa Gojdzia, wspomniała też o problemie mieszkaniowym.
- Już trzykrotnie zwracałam się z podaniem do naszego urzędu miasta z prośbą o zamianę mieszkania - mówiła pani Natalia. - Załączałam moje i chłopców wyniki badań, opisywałam naszą sytuację; niestety, kilka dni temu znowu dostałam odpowiedź odmowną.
Mieszkanie komunalne przy ul. Sobieskiego rodzina otrzymała sześć lat temu, dwa tygodnie przed wypadkiem. Wtedy było ono szczytem marzeń pani Natalii.
- To było moje pierwsze, własne mieszkanie - wspomina kobieta. - Wtedy nie chciałam niczego więcej.
Po dramatycznych wydarzeniach u Bartka, bardziej poszkodowanego chłopca, pojawiły się ataki epilepsji. Choroba sprawia, że dziecko ma nawet kilkanaście ataków w ciągu godziny. Chłopiec często traci przytomność, wtedy mama musi go wnosić na rękach na trzecie piętro.
- Mój mąż bardzo dużo pracuje i rzadko jest w domu, więc opieka nad dziećmi jest właściwie na mojej głowie - mówi pani Natalia. - Tymczasem i ja mam teraz kłopoty ze zdrowiem i noszenie Bartusia tak wysoko sprawia mi coraz większą trudność. A on rośnie i będzie ważył więcej.
Natalia Markowska nie ma zaległości w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, czynsz płaci przed terminem i nie narzeka na mieszkanie. Chce tylko, żeby było ono usytuowane na niższej kondygnacji.
Poprosiliśmy prezydenta Skierniewic o spotkanie z panią Natalią i przyjrzenie się jej sytuacji życiowej. W środę pani Markowska z młodszym synem Kubą usiadła w gabinecie prezydenta i opowiedziała mu o swojej wyjątkowej sytuacji. Krzysztof Jażdżyk zaznaczył, że nie może niczego obiecać, ale zobowiązał się osobiście pilotować sprawę państwa Markowskich.
- Do końca czerwca proszę dać mi czas, postaram się znaleźć dla państwa mieszkanie. Za miesiąc zapraszam na rozmowę o konkretach - usłyszeliśmy.
Prezydent zobowiązał się pomóc nie tylko pani Natalii. W bardzo trudnej sytuacji jest także Paulina Świderek ze Skierniewic. 22-latka chce zostać prawnym opiekunem swojego rodzeństwa. Argumentem dla sądu z pewnością byłoby własne mieszkanie.
Młoda kobieta nie miała łatwego życia. Ma pięcioro rodzeństwa: Justyna ma 25 lat i mieszka w Piotrkowie, 24-letni Emil przeprowadził się do babci, 23-letnia Ola od małego uciekała z domu, bo bił ją ojczym. Paulina, która także doświadczała przemocy, jako 15-latka znalazła się w domu dziecka.
- Chociaż było ciężko, cieszę się, że trafiłam do domu dziecka - mówi Paulina. - Myślę, że dzięki temu jestem dziś tym, kim jestem. Nie wiem, co by ze mną było, gdybym została z matką.
Paulina jest zaradną młodą kobietą, pracuje i jej największym marzeniem jest stworzenie rodziny dla młodszych braci. Eryk od dwóch lat przebywa w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Łękawie, a najmłodszy 6-letni Oskar przebywa obecnie z tatą, który ma tzw. niebieską kartę. Matka dzieci w tej chwili jest w szpitalu psychiatrycznym.
- W dzieciństwie ciągle się przeprowadzaliśmy, chciałabym mieć dom dla siebie i rodzeństwa - mówi 22-latka. - Brakuje mi decyzji sądu i... mieszkania.
Paulina dostała pieczę nad Erykiem, chce jeszcze przejąć opiekę nad Oskarem i być rodziną zastępczą dla chłopców. Najmłodszego brata widuje tylko podczas ustalonych sądownie kontaktów.
- Najpiękniejsze są te chwile, kiedy jesteśmy razem - rozmarza się dziewczyna. - We trójkę spędziliśmy święta: ja, Ola i Eryk. Brakowało nam tylko Oskara.
Krzysztof Jażdżyk chce pomóc obydwu kobietom. Poruszające historie sprawiły, że ich sprawy będzie pilotował.
- Ludzi w potrzebie jest bardzo dużo i nie każdemu zdołamy pomóc, ale te osoby rzeczywiście potrzebują naszego wsparcia - powiedział prezydent Krzysztof Jażdżyk.