Wykluczony z życia

Czytaj dalej
Fot. Magdalena Grajnert
Magdalena Grajnert

Wykluczony z życia

Magdalena Grajnert

Podczas szóstej operacji kręgosłupa mężczyźnie wszczepiono neurostymulator. Urządzenie łagodzi ból i... utrudnia życie.

Tomasz Nowakowski ze Skierniewic od kilku miesięcy ma wszczepiony neurostymulator. Urządzenie ma niwelować ból, jakiego doświadcza mężczyzna po sześciu operacjach kręgosłupa. Neurostymulator działa i pan Tomasz jest z niego zadowolony, ale nie spodziewał się, że z powodu urządzenia poczuje się społecznie wykluczony.

- Stymulator działa na swoich częstotliwościach, więc należy unikać pól elektromagnetycznych, mikrofal i detektorów, które mogą je uszkodzić lub rozstroić, co z kolei może doprowadzić do poważnych uszkodzeń ciała i zagrozić zdrowiu i życiu - tłumaczy pan Tomasz. - Otrzymałem niezbędną dokumentację oraz paszport, który ma mnie zwalniać z wszelkich detektorów. Tyle, że to teoria, bo życie wygląda zupełnie inaczej...

Detektory używane w sądach i na lotniskach służą bezpieczeństwu, natomiast te używane w sklepach mają zabezpieczać przed kradzieżą.

- Często działają ponad prawem, na podstawie wewnętrznych przepisów z własnym certyfikatem - dodaje mężczyzna. - Brakuje ostrzeżeń, na jakich częstotliwościach działają. Wszystkie jednak wydzielają pole elektromagnetyczne i muszę prosić o jej chwilowe wyłączenie, na co właściciele czy kierownicy sklepów nie wyrażają zgody - denerwuje się.

Skierniewiczanin z rozżaleniem dodaje, że tylko w dwóch sklepach w mieście spotkał się ze zrozumieniem ze strony personelu, który wyłączał urządzenia lub proponował wejście od strony zaplecza. Jednak zdecydowana większość odmawia.

- Traktują mnie jako potencjalnego złodzieja, taka sytuacja ma miejsce głównie w dużych marketach - mówi Tomasz Nowakowski. - Proszę sobie wyobrazić, że montujemy komuś paralizator i uruchamiamy go w momencie przejścia przez bramkę. Tak poczułbym się, gdybym wszedł przez bramkę...

Pan Tomasz stara się unikać takich sklepów, ale ostatnio chciał na przykład zareklamować odkurzacz, który wciąż jest na gwarancji.

Minus 10 stopni na dworze. Mężczyzna prosił przechodniów, żeby zawołali kogoś z obsługi, ale nikt nie przychodził.

- Pojechałem po żonę i po rozmowie z nią kierownik wyszedł i stwierdził, że on nie wie nawet, jak ma te bramki wyłączyć - opowiada pan Tomasz. - Nie mogłem wejść i tak jest w prawie każdym sklepie.

Zdarzają się jednak chlubne wyjątki.

Kierowniczka Media Ekspert za zgodą centrali przerobiła system i kiedy Tomasz Nowakowski wchodzi do sklepu, bramki można wyłączyć. Jak widać, można!

Najtrudniejsze doświadczenia i dużo żalu mężczyzna ma do kierownictwa sklepu Jysk.

Chciał kupić poduszkę i jak każdy zwyczajny człowiek, chciałby jej dotknąć, żeby wybrać najodpowiedniejszą. Usłyszał, że bramki nie zostaną wyłączone, ponieważ działają bez przerwy.

- Słowa kierownika zostały mi przekazane, bo sam nie chciał się do mnie pofatygować osobiście ani podać swoich personaliów - mówi pan Tomasz.
- Zgodnie z art. 32 Konstytucji, jak i z prawem Unii Europejskiej, zachowania polegające na uniemożliwieniu komuś nabycia jakiegoś dobra lub towaru sprzedawanego publicznie, jest bezprawnym nierównym traktowaniem i jako takie jest zakwalifikowane jako dyskryminacja.

Idąc za radą radcy prawnego, pan Tomasz zadzwonił po policję, żeby ta umożliwiła mu dokonanie zakupów.

- Przyjechali, ale finalnie nie mogłem zobaczyć nawet służbowej notatki - dodaje rozgoryczony. - Miałem odczucie, że potraktowali mnie jako niezrównoważonego psychicznie i, niestety, musiałem złożyć zawiadomienie do prokuratury!

Pan Tomasz się nie poddaje i szuka rozwiązania problemu w różnych miejscach. Zwrócił się do Rzecznika Praw Obywatelskich, napisał do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, do pełnomocnika rządu do spraw społecznych - jednak kolejne instytucje przekazują sprawę dalej, wciąż nie podając rozwiązania. Nawiązał także kontakt z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, ale tutaj też nie uzyskał pomocy. Zwrócił się nawet do Państwowej Inspekcji Pracy, ale ta zajmuje się tylko prawami pracowniczymi. Skierował więc pismo do sanepidu, który przekazał je innemu oddziałowi. Pan Nowakowski czeka jeszcze na odpowiedź.

- Błyskawicznie mi odpowiedziała jedynie Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich ze Strasburga, przekazując moją sprawę Polskiemu Rzecznikowi Praw Obywatelskich - podsumowuje pan Tomasz. - A w Polsce stosuje się tak zwaną spychologię.

Pan Tomasz złożył do Prokuratury Rejonowej w Skierniewicach zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez skierniewicką policję i kierownictwo sklepu Jysk.

- Od policjanta usłyszałem m.in., że się mnie... obawia - dodaje pan Tomasz. - Jednego jestem pewien: ja tej sprawy nie odpuszczę.

Zwróciliśmy się do centrali Jysk z prośbą o ich stanowisko.

- Wrócę z wyjaśnieniami, kiedy tylko ustalę, w jaki sposób doszło do tej sytuacji - informuje Joanna Kalinowska odpowiedzialna za kontakt z prasą.

Do sprawy wrócimy.

Po zamknięciu papierowego wydania tygodnika "ITS" otrzymaliśmy informację od Joanny Kalinowskiej, Sales and Marketing Manager JYSK Nordic:

"Po konsultacji z obsługą sklepu chcę Panią zapewnić, że działanie pracownika sklepu wynikało wyłącznie z nietypowości zdarzenia i braku doświadczenia, jak w tej sytuacji postąpić.
Po tym zdarzeniu pracownicy sklepu zostali przeszkoleni w zakresie rozłączania bramek i postępowania w takich sytuacjach.
Chcę też Panią zapewnić, że obsługa klienta jest dla JYSK najważniejszym priorytetem. Proponujemy wiele usług i korzyści, bo potrzeby i oczekiwania klienta stawiamy zawsze na pierwszym miejscu.
Serdecznie przepraszamy za zaistniałą sytuacje i zapraszamy Klienta na zakupy, a w ramach przeprosin proponujemy
Klientowi gratis poduszkę do spania w kwocie 100zł (do wyboru)".

Magdalena Grajnert

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.