Grzegorz Turnau ujął publiczność osobowością i niezwykłym poczuciem humoru. Po raz kolejny okazuje się, że nie ma problemu z frekwencją, o ile propozycja miejska jest na poziomie.
Spotykamy się po noworocznym koncercie w Skierniewicach. Publiczność bardzo ciepło Pana przyjęła. Dobrze się u nas grało?
Bardzo dobrze. To był mój pierwszy koncert po sylwestrowym postoju, że tak powiem. Ubiegły rok był bardzo pracowity w związku z dużą liczbą koncertów promujących ostatnią płytę.
Cieszę się, że przyjechałem do Skierniewic. Mróz jest przeciwieństwem tego, co mnie spotkało na sali. Na zewnątrz mróz i zima, a tutaj bardzo ciepła i serdeczna atmosfera. Bardzo Państwu dziękuję i wszystkim składam życzenia szczęśliwego roku pod dobrą gwiazdą.
Jesteśmy na progu 2016 roku. Jaki to będzie dla Pana rok?
Normalny, to znaczy będę starał się uzasadnić czy usprawiedliwić swoje życie. Na tym właściwie polega wszystko, co robimy. Jakoś staramy się to usprawiedliwić czy znaleźć sens, chociaż sensem życia podobno jest samo życie...
Nie należy się zmuszać bez względu na okoliczności do ciągłego tworzenia, bo być może to nie jest sposób na szczęście.
Są jednak takie jednostki, a ja chyba do nich należę, które mają skłonność do poszukiwań i do starania się o jakąś kreację.
Podobnie w tym roku, tak jak się już dzieje od wielu lat, powstanie nowy materiał. Myślę, że w 2016 powstanie też nowa płyta.
Słuchając Pana koncertu miałam wrażenie, że bardzo ważny jest dla Pana czas. Czy przyglądając się życiu, ten upływający czas bardziej Pana przeraża czy inspiruje?
Raz tak, raz siak. Człowiek się budzi czasem w zupełnie innym nastroju niż poprzedniego dnia. Na to nie ma żadnej reguły.
Każdy szuka swoich metod na chowanie demonów gdzieś pod łóżko. Demony zawsze się pojawią.
Nie ma ludzi idealnie szczęśliwych, nie ma idealnie rozwiązanych sytuacji. Każdy swoją drogę po prostu wytycza tak, jak mu Pan Bóg daje.
Możemy różne rzeczy sobie wymyślać. To zależy od naszych potrzeb, osobowości i tego, jak zostaliśmy wychowani. Nie mam żadnych recept ani pomysłów na to jak być szczęśliwym.
W małych, codziennych sytuacjach wynajduje Pan ważne rzeczy. Nie stara się Pan przybliżać nam prawd absolutnych, tylko wychodząc od drobiazgów zmusza ludzi, żeby zastanawiali się nad ważnymi rzeczami. To jest świadome działanie czy tak to wychodzi, przy okazji?
Może to zabrzmi strasznie przemądrzale, ale ja pokazuję na estradzie wyłącznie to, co mnie samego obchodzi. Nie kierowałem się nigdy i tu chyba nie popełnię grzechu jakiejś nieprawdy czy kłamstwa, gustem innych ludzi. Zawsze robiłem tylko to, co mi samemu się podobało.
Jeżeli czasem próbowałem się skłaniać ku innym stylistykom, to tylko z ciekawości. Nigdy nie robiłem czegoś, z czym się nie zgadzałem w środku.
To, co jest na estradzie, to jest to, co mnie zastanawia, zachwyca, bawi, co mi się wydaje interesujące.
Podobnie jest z ludźmi. Czasem rozmawiam z ludźmi, którzy na pozór nie są z mojego szynela, nie są z mojej grupy czy wiekowej czy zawodowej. Interesuje mnie ich inteligencja i przede wszystkim ich wyobraźnia.
Tak samo jest na estradzie. Nie dzielę tego, co robię na estradzie i swojego życia na dwie różne sfery. To, co robię na estradzie jest emanacją tego, co robię w życiu. I tyle.