Yogi rzuca się na dzieci, właścicielka psa uważa, że to wina ich rodziców
Violetta Ulanowska z ulicy Sienkiewicza uważa, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko niej oraz Yogiemu, nawet dzieci są negatywnie nastawiane przez rodziców. - Skubnął dzieciaka? A po co mu dokuczał - pani Violetta broni Yogiego, który pogryzł dwoje dzieci Aleksandry Gruchały.
Violetta Ulanowska z ulicy Sienkiewicza uważa, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko niej oraz Yogiemu, nawet dzieci są negatywnie nastawiane przez rodziców. Yogi to niewielki kundelek, przybłęda, nad którym pani Violetta ulitowała się parę lat temu i teraz życia bez niego sobie nie wyobraża.
Szkopuł w tym, że Yogi jest psem po przejściach i rzuca się na dzieci. Podobno nie wszystkie, ale kilkoro już „uszczypnął”, jak to określa jego pani.
- Nie znam psychiki tego psa, to taki średniej wielkości kundelek z krótkimi łapkami. Ma problemy z oddawaniem moczu i jak sika, to powarkuje i szczerzy zęby - pani Violetta tak tłumaczy obawy swoich sąsiadów, że Yogi jest agresywny. Obawy, niestety, potwierdzone przez zachowanie psiny.
Anna Rutowicz, mama 3,5- letniej dziewczynki, nie może darować pani Violettcie - łagodnie mówiąc - niefrasobliwości, bo skoro wiadomo, że Yogi atakuje dzieci, dlaczego właścicielka daje mu po temu sposobność i nie zakłada kagańca…
- Teściowa była z córką na spacerze w parku i córka podeszła do koleżanki, wtedy pies się na nią rzucił, ugryzł w nogę, podrapał po rękach i brzuchu. Był na smyczy, bez kagańca. Pies jest niebezpieczny, ale zgłoszenia są umarzane i nic się nie dzieje. Czy musi wydarzyć się tragedia? - pyta retorycznie.
Violetta Ulanowska inaczej opisuje sytuację: dziewczynka gwałtownie dobiegła, pies się wystraszył i ją trochę „chapnął”.
- Ale to przecież wina babci, która pięć ławek dalej plotkowała zamiast zająć się wnuczką. No dobrze, pies nie był szczepiony, dostałam 300 złotych grzywny i teraz mi przyszło, że muszę iść do pierdla na 6 dni… Zapłacę, bo przecież utrzymanie mojego psa w schronisku przez ten czas będzie drożej kosztowało - wzdycha kobieta.
A potem Yogi doskoczył do chłopca z sąsiedniego podwórka. Przypadek zrządził, że córka sąsiadki wychodząc od pani Violetty niedokładnie zamknęła drzwi i pies wyskoczył na podwórko. Dzieci bawiło się sporo, ale żadnego nie skubnął, tylko Fabiana.
- Dobrze, że sąsiadka podbiegła i odgoniła psa - mówi Anna Rutowicz.
Aleksandra Gruchała, mama chłopca, powiadomiła policję, ale efekt był żaden. To znaczy sprawę umorzono, a Yogi nadal terroryzował okolicę.
- Sąsiedzi mnie wyzywają, że to pies-morderca, ale ja go nie oddam, bo cholernie go kocham. Skubnął? A po co mu dzieciaki dokuczają i gdzie byli rodzice? - kwituje właścicielka psiny.
Skończyło się na tym, że w minionym tygodniu Yogi chapnął Nikolę, siostrzyczkę Fabiana. W czteroosobowej grupie dziewczynka siedziała na murku przy drzwiach wyjściowych budynku, z którego wychodził Yogi, prowadzony na smyczy przez przyjaciela pani Violetty. Nikola ze strachu (jak mówi) zeskoczyła, wprost na psa. Ten chwycił ją zębami za nogę, raniąc do krwi.
- Gruchałowej córka skoczyła na psa. Inne spokojne siedziały, może ona specjalnie na psinę walnęła?- pyta pani Viola.
Matka dziewczynki powiadomiła prokuraturę, sprawa jest w toku. Tymczasem w straży miejskiej dziwią się, że tyle się dzieje przy ulicy Sienkiewicza za przyczyną psa Yogi, bo według dyżurnego strażnicy interweniowali w sprawie psa pani Ulanowskiej przed tygodniem oraz... w roku 2012.