Z miłością do zwierząt [REPORTAŻ, WIDEO]
Pani Wiesława od 5 lat jest wolontariuszką w skierniewickim schronisku. W swoim domu również prowadzi przytulisko.
Pani Wiesława miłość do zwierząt wyniosła z rodzinnego domu. - Kiedyś wolontariat nie był rzeczą oczywistą. Albo ktoś zwierzę dokarmił, albo rzucił kamieniem. Ja dokarmiałam - wspomina. Po raz pierwszy w schronisku pojawiła się po to, by zostawić psiakom jakieś koce i kilka puszek.
- W 2009 roku schronisko było w bardzo złym stanie. Pieski miały straszne warunki. Na szczęście zawiązała się wtedy grupa wolontariuszy, której prekursorką była Małgosia Michalak. Młodzi ludzie prosili o pomoc. Odpowiedziałam na ich apel, pojechałam i... zostawiłam całe serce i duszę - wspomina pani Wiesława.
Wiesława Dąbrowska, wolontariuszka z 5-letnim stażem, w skierniewickim schronisku jest systematycznie co weekend. Spędza tam kilkanaście godzin. - Tak zostałam wychowana. Zwierzęta były w naszym domu od zawsze - mówi.
W schronisku swój czas pani Wiesława poświęca przede wszystkim psom, które wymagają troskliwej opieki, są po operacjach i wypadkach.
- Chodzę koło nich jak pielęgniarka - mówi pani Wiesława. - Pomachanie ogonkiem, jedno spojrzenie w podzięce sprawia, że serce mi rośnie...
A nam serce rośnie gdy słyszymy, że pani Wiesława, oprócz pracy wolontaryjnej, prowadzi także dom tymczasowy dla psów i kotów. Przygarnia do siebie zwierzaki, które nie radzą sobie pod różnymi względami w schronisku.
W ubiegłym roku pani Wiesia przeszła na emeryturę, decyzję o domu tymczasowym podjęła, bo jak mówi, nie chciała się nudzić. Obecnie opiekuje się 13 psiakami i 4 kotami.
- Są to najczęściej szczeniaki, seniorzy i zwierzaki, które ktoś bardzo skrzywdził- mówi pani Wiesława. Rotacja jest duża. Zwierzaki znajdują domy, albo zwyczajnie umierają. - Odchodzą za tęczowy most. Ostatnio jeden staruszek odszedł leżąc na kolorowej podusi - mówi wolontariuszka. Wspólnie z wolontariuszką Justyną pani Wiesława umieszcza zdjęcia i filmiki zwierząt w internecie.
- Ludzie dzwonią z całej Polski - mówi. - Często wsiadam w pociąg i dostarczam rodzinie zwierzaka osobiście. Przy okazji oceniając rodzinę i warunki, w jakich będzie żył pupil. Co na to sąsiedzi pani Wiesławy? Nie powinni mieć zastrzeżeń. Zwierzaki mają dużo przestrzeni, swoje legowiska. -Przestrzegam dyscypliny i ciszy nocnej, psiaki nie biegają po ulicy - tłumaczy.