Za Trębskiego było zgrzebnie, za Jażdżyka z przepychem
Za rządów Leszka Trębskiego można było liczyć głównie na słone paluszki i wodę. Krzysztof Jażdżyk ma zdecydowanie szerszy gest.
Uczestnicy wydarzeń organizowanych przez skierniewicki urząd miasta zauważyli, że zmieniło się podejście władzy do miejskich eventów. Za czasów poprzedniego prezydenta imprez, przy okazji których można było coś dobrego przekąsić, było niewiele. Po zmianie władzy zmieniły się i obyczaje.
- Jeżeli przylatuje do nas na przykład dr Paley i przyjeżdżają ludzie z całej Polski, to serce wrażliwego człowieka nie pozwoli, żeby szukali czegoś do jedzenia - mówi Barbara Widulińska, doradca prezydenta Skierniewic. - Wspieramy ich wszędzie im towarzysząc, rozmawiając z nimi, zwiedzając wspólnie miasto. Cóż w tym niestosownego, jeśli w perspektywie mamy budowę kliniki i płynące z tego same pozytywy dla miasta? - dodaje.
W dniu podpisania przez miasto umów patronackich ze szkołami zawodowymi także był bufet. - Nie chodzi o to, żeby podpisać dokumenty i się rozejść - uważa doradca prezydenta. - Jest możliwość zjedzenia ciastka, kanapki czy wypicia kawy. Z tych rozmów wynikają kolejne ustalenia.
Zgrzebnie czy na bogato? Eksprezydent Leszek Trębski nie ma wątpliwości. - Ja to kładę na karb bizantyjskiego stylu rządzenia - mówi były prezydent. - Rozdawnictwo i nieliczenie się z groszem publicznym to w mojej ocenie nie mieści się w standardach samorządu - mówi.
Rzecznik ratusza wymienia 6 imprez w tym roku, podczas których funkcjonowało zaplecze cateringowe, m. in. podczas poczęstunku zorganizowanego przy okazji majowego „śniadania pod flagą” .
- Łącznie wydano nieco ponad 17 tys. zł - informuje Przemysław Rybicki. - Dr Paley stwierdził, że nigdzie nie podjęto go tak, jak w Skierniewicach - kwituje Barbara Widulińska.
Imprezy na bogato czy oglądanie złotówki z każdej strony?
Zagłosuj w naszej sondzie na skierniewice.naszemiasto.pl