Zabili chłopców z klubu Rosamundy

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Aneta Kapelusz

Zabili chłopców z klubu Rosamundy

Aneta Kapelusz

Na początku okupacji grupa skierniewickiej młodzieży założyła Klub Rosamundy. Był to rodzaj nieformalnego klubu towarzysko-kulturalnego. W jego skład wchodziło ok. 20 osób, m.in.: Wanda Tyszkowska, Halina i Regina Białowiejskie, Krystyna Grądzka, Danuta Sawicka, Kamilla Augustowska, Maryla Panasiukówna, Krystyna Micińska, Inka Maciejowska, Tadeusz Binder, Czesław Tarczyński, Stanisław Rzepkiewicz, Andrzej Strawiński, Tadeusz Winiarski, Wojciech i Witold Niekraszowie, Ryszard Jankowski, Zbigniew Król, Stefan Trojanowski, Leszek Miciński i dwaj bracia Jaworscy.

Wanda Tyszkowska-Kamińska pisała przez lata pamiętnik. Oto jego fragmenty, udostępnione przez prof. Włodzimierza Kamińskiego: „9 wrzesień 1942r. Byłam na imieninach u Reni Białowiejskiej. Atrakcje były pyszne, m.in. przebierańce. Ja z Ryśkiem Jankowskim. On w sukni, czerwonych pończochach, z warkoczem i na gębie mocno umalowany, odstawiał bolszewiczkę. Ja, jego partner, byłam chłopcem robiącym się na eleganta. Gdy tak przebrani zaczęliśmy tańczyć, goście pękali ze śmiechu. 25 wrzesień 1942r. Mamy swoją gazetkę. Nazywa się „Kaczka”. Zapoczątkował ją Rysiek Jankowski. Morowy chłopiec! Gazetka jest morowa, zapowiada się na przyszłość świetnie. Będzie to jakby wspólny pamiętnik, tylko prowadzony bardzo na wesoło, trochę złośliwie i uszczypliwie.”

Niestety, kilku nastolatkom z Klubu Rosamundy nie dane było zobaczyć przyszłości gazetki. W nocy z 18 na 19 października 1943 roku hitlerowcy aresztowali Ryszarda Jankowskiego, Zbigniewa Króla, Stefana Trojanowskiego, Andrzeja Śliwińskiego, Macieja Witkowskiego, Włodzimierza Kamińskiego, Jerzego Niekrasza oraz jego ojca Jana.

- Przyczyna aresztowań nie jest i chyba już nie będzie wyjaśniona – mówi Jerzy W. Jankowski, brat Ryszarda. - Domysły były różne: powiązanie z wpadką u Binderów, znalezienie przez gestapo fotografii ze szkółki p. Folfoszyńskiej i p. Konarskiej, na której m.in. są chłopcy  i która miała być podstawą zatrzymań. Jedno jest pewne, wszyscy po uszy tkwili w konspiracji.
Armia Krajowa w latach okupacji prowadziła wojnę psychologiczną przeciwko niemieckiemu okupantowi. Akcję te oznaczono kryptonimem „N”. Jej celem było prowadzenie dywersji psychologicznej w wojsku i społeczeństwie niemieckim przez stworzenie pozorów działania wewnątrzniemieckiej opozycji antyhitlerowskiej. Służyły temu wydawnictwa w języku niemieckim drukowane przez Biuro Informacji i Propagandy AK.  Karol Zwierzchowski w swoich wspomnieniach tak przedstawia skierniewickie wydarzenia z jesieni 1943 roku: „Stefan Binder był oficerem rezerwy WP, pełnił obowiązki skarbnika AK. Przy ul. Senatorskiej 5 prowadził sklep. 4 października Andrzej Śliwiński przyniósł do syna Stefana – Tadeusza Bindera, paczkę zawierającą propagandowe afisze oraz koperty z listami przeznaczone dla Niemców. Tadeusz ukrył materiały w sklepie. Ktoś to widział i doniósł. Aresztowano całą rodzinę Binderów, ich pracowników i kilkanaście przypadkowych osób.(…) Binderów przewieziono do siedziby gestapo w Łowiczu, gdzie poddano ich dyskryminacji i przesłuchaniom. Stefan Binder obawiał się, że nie wytrzyma i może zdradzić. Jako dzielny Polak wybrał śmierć. Powiesił się w celi.”

Gestapo domyślało się, że w akcji „N” brało udział więcej osób. Hitlerowcy skupili się na kolegach młodego Tadeusza Bindera. Aresztowano chłopców z Klubu Rosamundy i nadleśniczego Jana Niekrasza. Po przesłuchaniu został zwolniony. Nastolatkom zaś postawiono zarzut zamordowania kierownika Arbeitsamtu w Skierniewicach Kurta Rittera. Tak naprawdę wyrok na Ritterze wykonał Stefan Drążkiewicz „Murzynek”, żołnierz Oddziału Sabotażowo-Dywersyjnego. Aresztowanie odbiło się w mieście szerokim echem, chłopcy pochodzili ze znanych i szanowanych skierniewickich rodzin. Za dużą sumę pieniędzy udało się wykupić Włodzimierza Kamińskiego i Jerzego Niekrasza. Podjęto starania o wykupienie pozostałych.

W tym czasie AK w Głownie zlikwidowała niemieckiego żandarma Langego. Zostawiono przy nim kartkę z napisem „Oktober”. W odwet za to, 25 października 1943 rok, pod murem cmentarnym w Głownie hitlerowcy rozstrzelali 14 osób, w tym pięciu chłopców ze Skierniewic: Ryszarda Jankowskiego, Zbigniewa Króla, Andrzeja Śliwińskiego, Stefana Trojanowskiego i Macieja Witkowskiego.

- Wiadomość o ich śmierci była czymś nie do wiary i tak naprawdę tliła się iskra nadziei, że oni żyją. – wspomina Jerzy W. Jankowski. - Iskrę tę podtrzymywały różne dziwne zdarzenia Na przykład pani Królowa rozpoznała syna na zdjęciu niemieckiej gazety, do nas dotarł z Pawiaka talon na paczkę dla Ryszarda Jankowskiego. Kpt. W. Śliwinski ojciec Andrzeja po zwolnieniu z oflagu powędrował na Zachód - szukać syna ! Takie były nastroje i nadzieje!

Wszelkie nadzieje zostały rozwiane w wyniku ekshumacji zwłok dokonanej w marcu 1945.r. w Głownie. Uczestniczyli w niej najbliżsi, rozpoznania dokonano na podstawie przede wszystkim szczątków ubrań. Pogrzeb odbył się 8 kwietnia 1945.r. Kolegów pochowano razem na cmentarzu św. Józefa w Skierniewicach. Po tragicznej śmierci dr. Witkowskiego żona i córki opuszczając Skierniewice zabrały szczątki Macieja, a nieco później pp. Śliwińscy przenieśli Andrzeja do grobu rodzinnego na tym cmentarzu.

Wanda Tyszkowska-Kamińska zanotowała w swoim panieńskim pamiętniku: „Nic nie napisałam dotąd o pogrzebie naszych chłopców. Tak, bo oni jednak nie żyją. Teraz już nie podobna się łudzić, bo są niezbite dowody. Nie chciało się uwierzyć, że już się ich nie zobaczy. Że Rysiek Jankowski już nigdy nie powita mnie swoim wesołym głosem: „Jak się masz Wandeczko?!”. Że ze Zbyszkiem nigdy nie zatańczę już walca. I zaraz wspomnienia przychodziły jedne po drugich. Kupiliśmy wiązankę z laków i bzów. W niedziele był pogrzeb bardzo uroczysty. Cały czas myślałam, co by to było, gdyby się zjawili, gdyby to wszystko było nieprawdą, wielka omyłką.”

Prof. Włodzimierz Kamiński, jedyny żyjący uczestnik aresztowania chłopców z Klubu Rosamundy w swoim wystąpieniu w L.O. im. B. Prusa w Skierniewicach, którego uczniami byli przed wojną zamordowani, powiedział: „Jako ostatni, który się z nimi przed śmiercią widziałem i rozmawiałem, chcę tu, na Zjeździe Wychowanków naszej szkoły, publicznie zaświadczyć o ich bohaterstwie i postawie godnej Polaka w obliczu nieubłaganej śmierci. Tak właśnie było i tak się oni nieugięcie zachowywali do końca. A tak trudno jest przecież przyjąć wyrok śmierci, zwłaszcza, gdy ma się dopiero 18 lat.”

Aneta Kapelusz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.