Zachował zimną krew i przez 40 minut reanimował nieprzytomnego turystę
Nauczyciel matematyki z Rawy Mazowieckiej uratował życie turysty w górach.
Niezwykle przytomnie zachował się podczas górskiej wycieczki Adam Miśkiewicz, nauczyciel matematyki w Szkole Podstawowej nr 4 w Rawie, udzielając pomocy mężczyźnie, który stracił przytomność. Do wypadku doszło 13 czerwca, kiedy to z grupą uczniów z czwartej i piątej klasy rawskiej podstawówki nauczyciel wspinał się na Czantorię w Beskidzie Śląskim.
- Gdy byliśmy już na szczycie uczniowie zaczęli krzyczeć, że starszy turysta osunął się na ziemię. Podbiegłem do niego z przewodnikiem - relacjonuje pan Adam. - Zdaniem przewodnika mieliśmy przypadek ataku padaczki, ale ja miałem już do czynienia z takim przypadkiem i wiedziałem, że chodzi o kłopoty z krążeniem krwi.
Nauczyciel zaczął reanimować starszego mężczyznę, wykonując masaż serca. Trwało to 20 minut, do czasu gdy nadleciał śmigłowiec ratunkowy.
- Lekarz, który przyleciał śmigłowcem zauważył, że prawidłowo przeprowadzam akcję reanimacyjną, więc poprosił mnie, abym kontynuował, dopóki on nie przygotuje wszystkich potrzebnych mu urządzeń - wspomina Adam Miśkiewicz. - W sumie trwało to około 40 minut. Wykonywanie masażu serce to ogromny wysiłek fizyczny. Po kwadransie czułem już, że mdleją mi dłonie, więc krzyknąłem, aby ktoś z przyglądających się zdarzeniu zastąpił mnie, ale nikt nie zareagował.
Zdaniem pana Adama nie chodzi nawet o to, że ludzie nie potrafią udzielać pierwszej pomocy. Często bowiem osoby, które przeszły kurs w tym zakresie, boją się podjąć akcję reanimacyjną. Trudno im przełamać barierę stresu i lęku.
- Mnie udało się zachować zimną krew, bo już udzielałem pierwszej pomocy - tłumaczy nauczyciel z Rawy. - Pięć lat temu zasłabł mój sąsiad i też go reanimowałem do czasu przyjazdu karetki. Teraz razem chodzimy pograć w piłkę. W czasie udzielania pomocy turyście w górach całkowicie odłączyłem się od otaczającego mnie świata, całkowicie skupiłem się na zadaniu, które wykonywałem.
Senior odleciał śmigłowcem nie odzyskawszy przytomności. Wkrótce jednak z panem Adamem skontaktowała się jego córka, która poinformowała, że stan jej ojca unormował się i czeka na zabieg by-passów.
- Ostatni raz rozmawiałem z nią w środę, 21 czerwca - mówi pan Adam. - Z tego, co mi mówiła wynika, że jej ojciec, pan Ryszard, tego dnia właśnie miał wyjść ze szpitala. Czuł się dobrze, ale miał jeszcze zaniki pamięci.
Zdaniem nauczyciela nad turystą czuwała opatrzność, ponieważ gdyby wycieczka przebiegała zgodnie z planem nie byłoby ich w tym czasie i w tym właśnie miejscu. Wyszli bowiem w góry z godzinnym opóźnieniem z winy przewodnika.
W środowisku szkolnym z uznaniem przyjęto wyczyn pana Adama.
- Jestem dumna ze swojego nauczyciela, który potrafił przełożyć teorię na praktyczne działania - mówi Wiesława Rokicka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4 w Rawie Mazowieckiej.
Adam Miśkiewicz, podobnie jak każdy nauczyciel szkoły, jest po solidnym kursie udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. Co jakiś czas odbywają w szkole tak zwane przypominajki, czyli kursy przypominające zdobytą wiedzę w tym zakresie.
Na wniosek pana Adama postawiony na posiedzeniu rady pedagogicznej, taki kurs odnawiający wiedzę odbędzie się dla nauczycieli po wakacjach.