Aneta Kapelusz

Zapomniana historia skierniewickich kolejarzy

Jana Gala około 1918 roku w Peterburgu Jana Gala około 1918 roku w Peterburgu
Aneta Kapelusz

W tym roku mija setna rocznica ewakuacji wielu kolejarzy mieszkających w Skierniewicach i związanych z Koleją Warszawsko-Wiedeńską.

Rosyjskie władze kolejowe wydały 26 czerwca 1915r. specjalną depeszę, w której zarządzały, by kolejarze do 8 lipca wysłali swe rodziny do Rosji, oraz zawiadamiały, iż: "stosownie do wyjaśnienia władz wojskowych, w razie ewakuacji zarządów dróg kolejowych żaden z pracowników nie ma prawa pozostać w Warszawie ani na liniach dróg żelaznych (m.in. Skierniewice), lecz wszyscy bez wyjątku są zobowiązani wyjechać do wyznaczonych miejscowości."

Zarządzenie dotyczyło nie tylko służby ruchu i stacji, ale również załóg warsztatów. W zakładach przemysłowych ewakuowano jedynie personel techniczny i robotników wyżej kwalifikowanych, natomiast w kolejnictwie wszyscy pracownicy z rodzinami mieli opuścić Królestwo Polskie.

W praktyce wyglądało to nieco inaczej. Nikt przepisów do końca nie przestrzegał, czego miałam przykład w rodzinie.

Mój prapradziadek Jan Gala, zawiadowca stacji Bednary niedaleko Skierniewic, pojechał do Rosji sam. Był od roku wdowcem. Bał się przyszłości w Rosji i pozostawił kilkuletnią córkę Józefę pod opieką rodziny.

Pracował w Piotrogrodzie (Petersburgu),
gdzie mieszkał w przyzwoitych warunkach. Dzieci polskich kolejarzy chodziły do ochronek (przedszkoli) i szkół, miały tam właściwą opiekę. Taka była relacja mojego prapradziadka przekazywana w rodzinie. Być może w innych miejscach w Rosji rodziny polskich kolejarzy spotkał gorszy los.

W 1915 roku z Polski wyjechało około 40 tysięcy kolejarzy. Wspomnijmy tu chociażby Edmunda Giernatowskiego ze Skierniewic czy Leona Domińczaka z Łowicza.

Ewakuowani kolejarze z Królestwa Polskiego skupieni byli w Smoleńsku, Witebsku, Piotrogrodzie i jego najbliższej okolicy, m.in. Gatczyno, Moskwie, Rżewie, Charkowie, Jekaterynosławiu. Byli zwartą grupą zawodową, tworzyli związki i stowarzyszenia, wydawali też m.in. "Głos Kolejarzy Ewakuowanych".

Ewakuowanych kolejarzy nie należy mylić z uchodźcami czy zesłańcami. Nie podróżowali w głąb Rosji w bydlęcych wagonach, w ścisku i brudzie, o głodzie i chłodzie. Wyjeżdżali osobowymi pociągami, mieszkali w normalnych warunkach. W Rosji żyli jako wolni ludzie, pracowali i mieli za to płacone. Całkiem zresztą dobrze.

Jan Gala wrócił do Polski z walizką pełną pieniędzy. Niestety, po denominacji posłużyły jako podpałka do pieca. Na otarcie łez, kolejarze, którzy powrócili z ewakuacji, otrzymali 600 marek polskich na pracownika, 300 mk na żonę i po 200 mk na każde dziecko w wieku do 18 lat. Wdowom po kolejarzach wypłacano po 400 mk, sierotom zaś po 200mk do 18. roku życia.

Kolejarze zaczęli powoli wracać do Polski w maju 1918 roku.
Jeśli ich dawne miejsca pracy uległy w czasie wojny zniszczeniu kierowano ich do podobnych służb kolejowych w pobliżu miejsca zamieszkania. Oczekującym w tzw. "rezerwie kolejowej" wypłacano comiesięczną zapomogę w wysokości połowy poborów czynnej służby. Utworzono też Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy Pracowników Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej, do którego kolejarze wstępowali.

Aneta Kapelusz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.