Zielone audi krąży ulicami Skierniewic…
Dzieciom porywanym przez czarną wołgę spuszczano krew, do przetaczania bogaczom z Europy Zachodniej, umierającym na białaczkę. Teraz skierniewiccy policjanci szukają zielonego samochodu audi a4... Dlaczego?
Skierniewiccy policjanci szukają zielonego samochodu audi a4, a wśród mieszkańców powtarzana jest plotka o serii napadów na osiedlu Widok, których ofiarami są przechodnie w rejonie ulicy Widok. Brak informacji ze strony policji tylko pogłębia niepokój.
– Były trzy lub cztery napady na naszym osiedlu, podjeżdżali goście w zielonym audi a4 starego typu, wyskakiwało dwóch, robili oklep, zabierali co kto miał przy sobie i odjeżdżali. Strach po mieście chodzić – usłyszeliśmy w ostatni poniedziałek powtarzaną z ust do ust relację.
Próba zweryfikowania tych niepokojących informacji szła jak po grudzie, bo skierniewicka policja jak to ma w zwyczaju, chwali się dopiero sukcesami.
– W chwili obecnej prowadzone są czynności pozaprocesowe i publiczne informowanie o ich przebiegu może negatywnie wpłynąć na tok postępowania oraz zniweczyć te czynności. O ewentualnych efektach poinformuję w możliwie najbliższym terminie po jego zakończeniu – odpowiedziała Justyna Florczak-Mikina z KMP w Skierniewicach.
Czyli bandzior być może krąży po mieście, a policja nabiera wody w usta? który to już raz? Mieszkańcy mają prawo wiedzieć co im grozi, żeby byli czujni i ostrożni.
Na nasze nalegania otrzymaliśmy kolejną odpowiedź pani rzecznik: Nie potwierdzam, aby czynności toczyły się wobec jakichś „napadów” na osiedlu Widok, bo o takich zdarzeniach nie otrzymywaliśmy w ostatnim czasie zgłoszeń. Dotyczą one jednego zdarzenia z okolicy ulicy ul. Widok, które wstępnie zostało zakwalifikowane jako rozbój. Materiały tej sprawy zostały przesłane do prokuratury, jako gospodarza ewentualnego śledztwa. W zdarzeniu tym miał uczestniczyć pojazd zachodni, osobowy i typowania wynikające z dalszych policyjnych czynności wskazują, że mogło być to zielone audi a4.
Czyli nie napady, a jeden napad, o którym mieszkańcy być może dowiedzieliby się dopiero po ujęciu sprawców. Albo i nie. A z samej plotki można się tylko pośmiać i przypomnieć, jak to kilkadziesiąt lat temu w miejskich legendach straszono się czarną wołgą.
W latach 60. i 70. XX wieku, według przekazywanych z ust do ust informacji, po mieście (to nazwa tego miasta) krążyła po zmroku czarna wołga, której pasażerowie porywali dzieci. Według różnych wersji czarną wołgą jeździli Żydzi, ewentualnie wampiry lub sataniści. W wariancie opowiadanym przez dzieci partyjnych aktywistów: ksiądz i zakonnica.
Porywanym dzieciom spuszczano krew - do przetaczania bogaczom z Europy Zachodniej, umierającym na białaczkę. W niektórych wariantach ofiary były pozbawiane organów do przeszczepu, przede wszystkim nerek. Niektórzy mówili, że należało się bać tylko takiej wołgi, która miała firanki albo biały pasek na drzwiach. Inni wspominali o białych oponach. Historia z czarną wołgą powróciła pod koniec XX wieku. Skoro jednak wołg na polskich ulicach już się nie widziało, to i marka uległa zmianie na czarne bmw lub mercedesa.
W Skierniewicach mamy zielone audi.