Zjazd trzech cesarzy, czyli Trzy Czarne Orły w Skierniewicach

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Aneta Kapelusz

Zjazd trzech cesarzy, czyli Trzy Czarne Orły w Skierniewicach

Aneta Kapelusz

Gdyby dzisiaj, w 2014 roku, Władimir Putin, Barack Obama i np. królowa Elżbieta II spotkali się na obradach w Skierniewicach, byłaby to porównywalna sensacja do wydarzeń sprzed 130 lat.

W dniach 15-17 września 1884 roku w Skierniewicach odbył się zjazd trzech cesarzy: Franciszka Józefa – cesarza Austro-Wegier, Wilhelma I – cesarza Niemiec oraz Aleksandra III – cesarza Rosji. Zjazd „Trzech Czarnych Orłów”, jak ich wówczas nazywano, miał na celu odnowienie przymierza zawartego w 1881 roku, a także stanowił demonstracje dobrych stosunków międzypaństwowych.

Dlaczego akurat małe Skierniewice stały się miejscem zjazdu trzech wielkich cesarzy? Odpowiedź jest prosta i banalna. W drugiej połowie XIX wieku, dzięki kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, Skierniewice posiadały świetne, szybkie i nowoczesne jak na tamte czasy połączenia kolejowe z Petersburgiem, Wiedniem i Berlinem. A właśnie z tych miast przybyli do Skierniewic trzej cesarze.

Tygodnik polityczny „Nowy Czas” z 13.09.1884 r. donosił też o innym udogodnieniu: „Wybór tej miejscowości zdecydowało najgłówniej bliskie jej oddalenie od granicy rosyjskiej i względy bezpieczeństwa osoby carskiej. Pałac, w którym zatrzymają się monarchowie stoi tuż prawie koło dworca kolejowego, zupełnie odosobniony, wśród wielkiego parku, który wybiega na rozległą równinę. Wszystko to ułatwia nadzór ścisły nad pałacem i jego otoczeniem i niepostrzeżone zbliżenie się jakiegoś indywiduum podejrzanego, czy to z dworca czy z innej strony jest rzeczą wręcz niemożliwą.”

Policja carska była wszędzie, nawet w lasach, gdzie miały odbywać się polowania. Obstawione zostały wszystkie posterunki w okolicy. Tor kolejowy strzeżony był gęstym szpalerem wojskowym. Były ku temu powody. Car Aleksander III, prywatnie dobroduszny i łagodny misiek, nieustająco zakochany w swojej drobnej lecz charakternej żonie Marii Fiodorownie (urodzonej jako Dagmara Duńska), dla Polaków już taki dobroduszny nie był. Tępił wszelkie przejawy polskości i konsekwentnie prowadził swoją politykę rusyfikacji.

Jak komentowała to ówczesna prasa... najedź na zdjęcie i zobacz

W tej sytuacji lepiej było „dmuchać na zimne” zanim nastąpi ewentualny zamach stanu. Wszyscy właściciele domów musieli podpisać akt, że przyjmują odpowiedzialność za wszystko co zdarzy się w ich domach podczas wizyty cara. „W ostatnich dniach odbyło się setki rewizji domowych, a cytadela jest prawie przepełniona aresztowanymi.” Pouczeni w ten sposób skierniewiccy mieszczanie i okoliczni włościanie do zjazdu trzech cesarzy przygotowali się prawidłowo. Cesarzy powitano chlebem i solą. U wejścia do parku włościanki w stroju narodowym usłały kwiatami drogę Ich Cesarskich Mości. Uczniowie i uczennice z towarzyszeniem orkiestry odśpiewali pieśń kościelną i hymn narodowy. Oczywiście rosyjski. Miasto rzęsiście oświetlono.

Jak podawał „Kurjer Warszawski” z 16.09.1884 r.: „W miasteczku od dnia wczorajszego panuje ruch nader ożywiony. Cicha zazwyczaj mieścina zmieniła się nie do poznania. Zjazd Monarchów uczynił ją historycznym terenem.” Skierniewice były tak zatłoczone przybyłymi tłumami, że nie można było dostać noclegu i większość przybyłych musiała wrócić na noc do Warszawy. W 1884 r. Skierniewice to małe miasteczko liczące ok. 6 000 mieszkańców.

Dobra należały do cara Aleksandra III. Bywał tu na polowaniach, odpoczywał z rodziną w pałacyku myśliwskim w parku. Z pałacykiem myśliwskim zwanym Pałacykiem Sabediany wiąże się najsłynniejsza skierniewicka legenda. Otóż pałacyk należał do feldmarszałka Aleksandra Bariatyńskiego, zdobywcy Kaukazu. Z wyprawy przywiózł on piękną brankę, Czerkieskę, którą nazwał Sabedianą, bo: „mądrością królowej Sabie dorównywała, a zgrabnością – bogini rzymskiej Dianie”. Dziewczyna nie mogąc znieść losu nałożnicy przebiła swoje serce kindżałem i od tej pory jej duch przechadza się skierniewickim parku. Tyle legenda. Powróćmy do faktów.

Spotkanie trzech cesarzy w Skierniewicach było wielkim wydarzeniem nie tylko politycznym, ale i medialnym. Relacje ze zjazdu zapełniły łamy najpoczytniejszych gazet m.in. angielskiego Timesa, austriackiej Neue Freie Presse, niemieckiego National Zeitung czy francuskiego Figaro. Również prasa polska na bieżąco informowała czytelników o przebiegu wizyty władców najpotężniejszych mocarstw. Spotkanie, aczkolwiek niekorzystne dla Polski z punktu widzenia jej racji stanu, sprawiło, ze Skierniewice zyskały międzynarodowy rozgłos.

Dziennikarz „Neue Freie Presse” oznajmił trochę na wyrost: „Nazwa Skierniewice niemile brzmi dla ucha cudzoziemca. Ale i z tą melodią niezbyt harmonijnych zgłosek oswoić się będzie musiał świat – ba, już się oswoił…”. Dziennikarze i korespondenci oglądali z bliska przyjazd i wyjazd cesarzy, będąc w grupie wybranych oficjeli na peronie. Wydarzenie fotografował Konrad Brandel. Brandel skonstruował ręczny aparat fotograficzny do zdjęć migawkowych zwany fotorewolwerem, który pozwalał na wykonywanie zdjęć reporterskich. Dzięki temu wynalazkowi stał się pierwszym fotografem prasowym, autorem reportażu ze zjazdu trzech cesarzy w Skierniewicach.

Car Aleksander III, jak na dobrego gospodarza przystało, przybył do miasta wcześniej i oczekiwał na swoich gości. 15 września po południu, w asyście rodziny i dworu powitała na dworcu skierniewickim cesarza austriackiego Franciszka Józefa I. Na czas przyjazdu pociągów cesarskich wydano zakaz wstępu na peron obowiązujący każdego, poza orszakiem cesarskim i dziennikarzami. „Pociąg dworski zatrzymał się przed dawną stacją obecnie na teatr zamienioną. Cesarz Franciszek Józef wysiadłszy żywo podał rękę Najjaśniejszemu panu, oczekującemu dostojnego Swojego gościa i ucałował Go trzykrotnie.” Następnie wyściskał i wycałował na powitanie całą rodzinę carską.

Aby podkreślić obopólną przyjaźń Franciszek Józef przywdział mundur generała wojsk rosyjskich, a Aleksander mundur austriackiego pułku piechoty. Grunt to zachować pozory dla mediów. Dwie godziny później skierniewicki dworzec powitał następnego przebierańca. Cesarz Niemiec – Wilhelm I wysiadł z pociągu w mundurze rosyjskiego generała. Na powitanie pospieszyli mu cesarze – Franciszek Józef i Aleksander, tym razem w mundurach pruskich. Wilhelm, jak przystało na Niemca, nie był zbyt wylewny. Obyło się bez pocałunków. Wystarczyły uściski i wymiana uprzejmości. Cesarzom towarzyszyli ministrowie: Gustav Siegmund Kalnoky, Nikolaj Giers i Otto von Bismarck – główny inicjator spotkania. Podążała za nimi też liczna świta oficjeli.

Goście zatrzymali się w Pałacu Prymasowskim w Skierniewicach. Pałac należał przez wiele lat do arcybiskupów gnieźnieńskich. Rezydował w nim m.in. wybitny poeta doby oświecenia biskup Ignacy Krasicki. W 1831 r. pałac przeszedł w ręce carów rosyjskich. Jak podawała prasa: „Podczas zjazdu trój cesarskiego w pałacu skierniewickim, apartamenta położone po lewej stronie od wnijścia na dole i na górze zajmowali Najjaśniejsi Państwo, po prawej zaś Cesarz Niemiecki i Cesarz Austriacki. Wspólne monarchom były sala jadalna i biblioteka.

Goście Ich Cesarskich Mości i dygnitarze znaleźli pomieszczenie w dwóch nowych skrzydłach pałacu". Było im chyba trochę ciasno, ale gość w dom… Sypialnia cesarza austriackiego była urządzona kolorze zielonym, a niemieckiego w szarym. Po bezalkoholowym obiedzie, a właściwie obiadokolacji, bo do stołu zasiedli o godz. 19.00 monarchowie udali się na spoczynek. Drugi dzień zjazdu, po porannej herbatce, rozpoczęła parada wojskowa i przegląd wojsk. A potem kilka karet wyruszyło na polowanie do zwierzyńca. Ogółem zwierzyny padło kilkaset sztuk. Zabito 35 danieli, w tym 4 ręką cara Aleksandra, a jednego ustrzelił cesarz Franciszek Józef. Po powrocie do pałacu prowadzono rozmowy dyplomatyczne. „Dawno już nie było tak poważnego zgromadzenia, takich powag i potęg, w jednem miejscu i czasie zebranych.(…) Na zjazdach poprzednich wyliczano następujące przedmioty rokowań i umów: 1) Egipt, 2) Kolonizacje, 3) Kongo, 4) Anarchia europejska, 5) status quo na Półwyspie Bałkańskim. Wszystko to zajmować musi ministrów kierujących i na zjeździe skierniewickim” – podawał dwutygodnik „Kłos”. Ze zrozumiałych względów prasa polska nie wymienia wśród problematyki rokowań kwestii polskiej, którą podczas rozmów poruszano.

Obrady obradami, ale część artystyczna jest nieodzownym punktem większości międzynarodowych spotkać dyplomatycznych. Także w Skierniewicach przygotowano dla cesarzy coś dla ducha i dla ucha. Specjalny pociąg teatralny wiozący 130 artystów opery i baletu z Warszawy przybył rano do miasta. Artyści ćwiczyli przed wieczorną galą w teatrze na dworcu carskim. O godz. 21.00 obszerna i gustowna sala teatralna zapełniła się widzami. Z samej Warszawy przyjechało 83 gości. Trzej cesarze w towarzystwie dobrze urodzonych dam zajęli najlepsze miejsca na widowni. Na galerii ulokowali się korespondenci. Artyści odtańczyli krakowiaka z baletu „Pan Twardowski”, pas de dix i kujawiaka. Były też tańce perskie, mazur w strojach wieśniaczych, czardasz i walc. Występy bardzo się podobały.

Cesarz Wilhelm opuścił Skierniewice 17 września 1884 r. o godz. 9.00 rano. Na dworcu zgromadzili się wszyscy dostojnicy obecni w mieście. Oczywiście nie obyło się bez obowiązkowych przebieranek i buziaków. Cesarze - Wilhelm i Franciszek Józef wystąpili w mundurach rosyjskich, zaś car Aleksander i Wielcy Książęta w mundurach pruskich. Wilhelm ucałował dłoń i policzek Marii Fiodorowny, uściskał się dwukrotnie z Aleksandrem i Franciszkiem Józefem. Do oficerów zawołał po rosyjsku „Żegnajcie!”. Wsiadł do pociągu i odjechał do Berlina. A szanowne towarzystwo wróciło do pałacu. Nie odpoczęli tam długo, bo o godz. 10.00 cesarz Franciszek Józef miał pociąg do Wiednia. Przed 10.00 cała świta stawiła się ponownie na dworcu. Nastąpił ciąg dalszy przebieranek i buziaków, chociaż Franciszek Józef nie musiał się ponownie przebierać. Miał wciąż na sobie mundur rosyjski. Natomiast car Aleksander i Wielcy Książęta ubrani byli na modłę wojska austriackiego.

W kwestii pożegnania Franciszek Józef był bardziej wylewny od cesarza Wilhelma: „Przed wejściem do wagonu pocałował w rękę Jej Cesarską Mość i trzykrotnie pocałował się z jego Cesarską Mością i z Wielkimi Książętami. Pociąg przez kilka minut zwlekał z odejściem, gdy ruszył nareszcie, stojący we drzwiach wagonu Cesarz Franciszek Józef rzucił jeszcze raz do Jego Cesarskiej Mości ostatnie słowa pożegnania ‘Żegnajcie, jeszcze raz Wam dziękuję!’, na co Najjaśniejszy Pan odpowiedział ‘Szczęśliwej podróży!.” Po tym czułym i demonstracyjnym pożegnaniu rosyjska para cesarska mogła wreszcie wrócić do swoich skierniewickich apartamentów i odpocząć. Wszak następnego dnia wybierali się na kilkudniowe polowanie.

Co zostawił po sobie zjazd trzech cesarzy poza chwilową sławą Skierniewic? Nic konkretnego w sensie globalnym, bo nie zapadły na nim żadne ważne dla przyszłości Europy decyzje. Spotkanie skierniewickie z 1884 r. było równie mało owocne jak restytucja sojuszu trzech cesarzy z 1881 roku, czy układ reasekuracyjny z 1887 roku. Dla Polaków oznaczał jednak kontynuacje i pogłębienie ucisku w trzech zaborach i zdławienie polskich dążeń niepodległościowych.

Korzystałam z opracowania „Zjazd trzech cesarzy 15-17.IX.1884 r. w Skierniewicach” Marzeny Rafińskiej i Andrzeja Krysiaka.

Aneta Kapelusz

Aneta Kapelusz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.