Żłobek tak luksusowy, że tylko złotych klamek brak
Żłobek w Skierniewicach, którego budowę właśnie rozpoczęto, będzie kosztował prawie 13,5 miliona złotych. W Białołęce władze tej stołecznej dzielnicy budują trzy żłobki, w sumie za niewiele ponad 15,6 miliona. Czy to oznacza, że skierniewiccy samorządowcy są bardzo rozrzutni, czerpiąc z publicznej kasy?
W kwietniu tego roku władze stołecznej dzielnicy Białołęka podpisały umowę z firmą Skanska na budowę trzech żłobków ekologicznych. Każda z placówek będzie korzystała z zaawansowanych technologii opartych na odnawialnych źródłach energii. Łączna wartość tej umowy wynosi 15,6 mln zł brutto.
– Będą to obiekty jednokondygnacyjne niepodpiwniczone, posiadające konstrukcję w technologii tradycyjnej murowano-żelbetowej oraz architekturę zewnętrzną dopasowaną do indywidualnej lokalizacji każdego żłobka oraz wymagań zamawiającego – wyjaśnia Anna Strożek z firmy Skanska.
W stołecznym budżecie jest też po 900 tysięcy na wyposażenie każdego z trzech nowych żłobków. Ich oddanie do użytku ma nastąpić we wrześniu 2017 roku. Każdy pomieści do 180 dzieci w sześciu trzydziestoosobowych oddziałach.
– Każdą złotówkę oglądamy z czterech stron, inwestycji oświatowych mamy w dzielnicy wiele i staramy się oszczędzać. Ale na pewno nie odbije się to na jakości obiektów, będą pompy ciepła, solary i naprawdę porządne materiały wykończeniowe. Żłobki będą nam długo służyły – mówi Marzena Gawkowska, rzecznik warszawskiej dzielnicy Białołęka.
Skierniewickie deficyty
Na początku tygodnia kilkudziesięcioosobowy tłum szturmował miejski żłobek przy ulicy Wańkowicza, bo rozpoczęły się zapisy, które potrwają do połowy czerwca.
W Skierniewicach miejsc w żłobkach jest mniej niż zainteresowanych nimi rodziców i nie wszystkie dzieci znajdą się w samorządowej placówce przy ulicy Wańkowicza lub jej filii przy ul. Pomologicznej, które mogą w sumie przyjąć 110 dzieci. Ofertę w mieście uzupełnia jeden żłobek prywatny dla 16 maluchów. I to wszystko. Niewystarczająca liczba miejsc w skierniewickich żłobkach spowodowała, że w 2014 roku nie zostało przyjętych 40 dzieci, rok wcześniej 30, a w 2012 – 20.
Deficytu nie zlikwidowała adaptacja bursy przy ulicy Pomologicznej, gdzie w 2011 roku wydzielono pomieszczenia na filię żłobka z osiedla Widok, ani przeprowadzona rok wcześniej rozbudowa macierzystej placówki na parterze bloku Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej przy ulicy Wańkowicza. Nie sprawdziły się zapowiedzi ówczesnej wiceprezydent miasta, że „po otwarciu filii w byłej bursie potrzeby mieszkańców miasta powinny zostać zaspokojone”.
Kolejka jak w PRL
Trudno się w tej sytuacji dziwić rodzicom, którzy przed rozpoczęciem zapisów utworzyli komitet kolejkowy. W ostatni wtorek wczesnym popołudniem na liście kolejkowej było już 41 nazwisk. Co dwie godziny skrupulatnie sprawdzano obecność.
– Chodzi tylko o potwierdzenie, więc każdy organizuje się jak może, żeby się tylko odhaczyć. W zastępstwie pomagają babcie, ktoś inny z rodziny czy nawet sąsiad – wyjaśnia jedna z mam, koczująca przed wejściem do skierniewickiego żłobka przy ulicy Wańkowicza. – Miejsc wolnych jest w sumie 60 i nasze dzieci z kolejkowej listy się dostaną. Nie wyobrażam sobie innej opcji, na żłobek prywatny mnie nie stać – dodaje.
Inna z mam mówi o upodleniu, jakie przeżywają, koczując pod żłobkiem przez całą noc, bo zapisy rozpoczęły się w środę o 7 rano, a w mieście nikt nie pomyślał, żeby deklaracje można było składać przez Internet. Czy jednak lista kolejkowa ma sens, skoro dyrekcja żłobka nie bierze jej pod uwagę? Ma, bowiem jednym z podstawowych kryteriów przydzielenia miejsca w żłobku jest kolejność złożenia deklaracji. Lista to właśnie reguluje.
Radykalne rozwiązanie
Nowe władze samorządowe zamierzają problem rozwiązać radykalnie, budując nowy, duży żłobek. O ile nikt przy zdrowych zmysłach nie zaneguje tej inicjatywy, kontrowersje może budzić koszt inwestycji.
W przetargu na budowę żłobka miejskiego przy ulicy Rawskiej wzięły udział dwie firmy i konsorcjum złożone z dwóch firm z Radomia (jedna z nich wybudowała żłobek w Rawie Mazowiecki, którym tak bardzo chwalił się ówczesny burmistrz miasta, a obecny wiceprezydent Skierniewic). Wygrała firma Mirbud ze Skierniewic, której oferta była najniższa – niecałe 13,5 mln złotych brutto za budowę i całkowite wyposażenie placówki.
To niemałe pieniądze, skoro w ratuszu początkowo zakładano, że żłobek pochłonie trochę ponad 10 milionów. Na szczęście okazało się, że dokończenie budowy Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Nowobielańskiej będzie tańsze niż się spodziewano i zaoszczędzone 3,5 miliona radni podczas sesji nadzwyczajnej przerzucili na żłobek.
– Czy zadanie nie jest przeszacowane, czy nie trzeba było budować obiektu o mniejszej kubaturze – swoje wątpliwości wyraziła radna Beata Jabłońska, ale prezydent Krzysztof Jażdżyk argumentował, że miasto dostało na żłobek 6,5 mln zł dotacji i zadanie musi być wykonane w tym roku. Uchwałę przyjęto.
Kosmicznie drogi żłobek
– Gdy usłyszałem o dziesięciu milionach, to już było drogo, a teraz okazało się, że trzeba jeszcze dołożyć trzy i pół miliona… po prostu kosmos – emocjonuje się Leszek Trębski, były prezydent miasta, a obecnie opozycyjny radny.
Jak wyjaśnia, jest to marnotrawienie publicznych pieniędzy przez nowe władze, które „chcą się pokazać”, bo w Skierniewicach tak duży żłobek nie jest potrzebny.
– To będzie jakaś stodoła, długa na 100 metrów konstrukcja żelbetowa, a poza tym chyba najdroższy żłobek w Polsce – punktuje radny uważając, że władze miasta niepotrzebnie spieszyły się z rozpoczęciem inwestycji. – Najpierw trzeba było przeanalizować potrzeby, bo jak wiem, w ubiegłym roku zgłoszono zapotrzebowanie na 120-130 dzieci. A od września, gdy skończymy budowę Przedszkola nr 8 i dzięki temu powiększymy żłobek przy ulicy Pomologicznej do trzech oddziałów, w sumie będziemy mieli 160 miejsc, bez konieczności budowy nowego żłobka – uważa Leszek Trębski.
Podliczamy
W Białołęce jeden kompletnie wyposażony żłobek dla 180 maluchów będzie kosztował 6 mln 100 tys. złotych.
Skierniewicki żłobek dla 160 dzieci to wydatek 13 mln 500 tys. zł, z czego miasto z własnej kasy musi wyłożyć 7 milionów zł.
Spytaliśmy prezydenta Skierniewic, czy nie czuje dyskomfortu z tego powodu.
– Nie czuję, bo nie przepłacamy – mówi Krzysztof Jażdżyk. – Uważam, że nie stać nas na tandetę i powinniśmy budować rzeczy porządne. Ale nie uważam, żeby radny Trębski był dobrym autorytetem po tych ośmiu latach jego prezydentury, gdy szału nie było. Oczywiście mogliśmy tego żłobka nie budować teraz i stracić dofinansowanie, bo jest to program jednoroczny. W przyszłym roku przyszłoby robić żłobek za swoje pieniądze, ale jaką mielibyśmy pewność, że Skanska weźmie udział w przetargu… Poza tym teraz otwierane są projekty do realizacji we przyszłym roku i wtedy ceny pójdą w górę – prezydent tłumaczy, dlaczego miasto nie przepłaciło za budowę żłobka, choć kosztuje od dwa razy tyle co w Białołęce.
Eugeniusz Góraj porównał obie inwestycje i przyznaje rację co do dwukrotnej różnicy w cenie, ale nie uważa, żeby było to dla Skierniewic niekorzystne.
– Trzeba porównać place zabaw czy powierzchnie użytkowe. W Białołęce to 1.400 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej, a u nas prawie 2.400 metrów. Tak trzeba porównywać.
Wiceprezydent ma jeszcze jeden, koronny argument.
– Woli pan posłać dziecko do oddziału trzydziestoosobowego, czy szesnastoosobowego? Bo ja swojego wnuka do szesnastoosobowego.
Dwukrotnie drożej, ale komfortowo
Skierniewicki żłobek będzie miał 2.746 m kw. powierzchni zabudowy (dla porównania w Białołęce 1.542 m kw.), w tym 2.377 m kw. powierzchni użytkowej (1.400 m kw.), parkingi na 60 miejsc (31). Powierzchnia tarasów to 387 m kw. (w Białołęce nie ma tarasów), placów zabaw (o syntetycznej nawierzchni) – 667 m kw. (385 m kw.), zieleni – 8.707 m kw. (1.777 m kw.). W Skierniewicach będzie klimatyzacja, w Białołęce nie, a kolei tam mają mieć solary i pompy cieplne, u nas żłobek ogrzeje Energetyka Cieplna.
– Solary są nieopłacalne i nigdy się nie zwrócą, podobnie jak pompy ciepła – uważa wiceprezydent.
Koronnym argumentem skierniewickiego samorządu na to, że nie wyrzuca pieniędzy w błoto na zbędne luksusy i złote klamki, ma być komfort użytkowników. Poza dużo mniejszymi oddziałami (w Skierniewicach 16-osobowe, w Białołęce od 25 do 30 dzieci), bawialnia z jadalnią w skierniewickim żłobku będzie miała powierzchnię 51 m kw., a w Białołęce 34 m kw., u nas 33-osobowy personel będzie miał oddzielne łazienki, tam nie.
W tej sytuacji na skierniewickiej władzy nie robi wrażenia porównanie kosztów budowy żłobka w przeliczeniu na jedno dziecko: 84.375 złotych u nas i 33.888 zł tam. Wiceprezydent Skierniewic wylicza natomiast, ile kosztowałby białołęcki żłobek zbudowany w "standardzie skierniewickim" – nie 6,1 mln za sztukę (z wyposażeniem), a 11,2 mln zł. Skierniewicki mimo to droższy? Pozornie, bo z kasy miasta wydamy "tylko" 7,2 mln zł, reszta to dotacja.
I najważniejsze, termin oddania inwestycji do użytku to połowa grudnia tego roku. Eugeniusz Góraj zapewnia, że poślizgu nie będzie, bo w umowie jest zapis, że w takim przypadku wykonawca bierze na siebie zwrot dofinansowania.
Żłobek na peryferiach
Tym sposobem będziemy mieć prawdopodobnie najdroższy żłobek w Polsce, ale za to prawie na pewno najbardziej luksusowy.
– Żłobek nowy jest nam potrzebny, szkoda tylko, że będzie na peryferiach i daleko od Widoku – kwituje mama, szykująca się do nocnego dyżuru pod żłobkiem przy Wańkowicza. Jego filia ulokowana w dawnej bursie, praktycznie w centrum miasta, po wybudowaniu nowej placówki prawdopodobnie zostanie zlikwidowana.