Złoty wiek oświaty za prezydent Beaty Jabłońskiej
Radna Beata Jabłońska pochodzi z rodziny nauczycielskiej. Nauczycielem był ojciec oraz jego trzy siostry.
- Tata Wiesław Jarzyński uczył przez wiele lat przedmiotów zawodowych w skierniewickim ZSZ nr 1, był pracownikiem kuratorium. Jako mała dziewczynka uczyłam misie i lalki, wypełniałam dzienniki. Dlaczego zostałam geografem? Byłam ciekawa świata - wspomina.
Radna rozpoczęła pracę w 1982 roku w SP nr 4, a po dwóch latach przeprowadziła się "za mężem" Robertem do Warszawy. - Mąż pochodzi z rodziny o patriotycznych AK-owskich korzeniach - mówi. - Mieszkają na Żoliborzu, moja teściowa brała udział w powstaniu warszawskim.
W Warszawie Beata Jabłońska uczyła w jednej ze stołecznych szkół. O powrocie do Skierniewic zdecydowały jednak problemy mieszkaniowe. - Usłyszałam w spółdzielni, że na mieszkanie możemy liczyć za 25 lat... - śmieje się dziś na samo wspomnienie tamtych czasów.
Radna podjęła pracę w dawnej SP nr 8 (uczyło się tam 2,5 tys. dzieci, a grono pedagogiczne liczyło 130 nauczycieli) i szybko dostała propozycję zostania wicedyrektorem. Została nim w efekcie tajnego głosowania. Jej szefem był wtedy Tadeusz Roszkowski, dzisiaj również radny miejski.
W 2006 roku Beata Jabłońska przeszła do LO im. B. Prusa, gdzie też była wicedyrektorem.
Dwa lata później otrzymała kolejną propozycję: stanowisko wiceprezydenta Skierniewic ds. oświaty. - Zgodziłam się, gdyż oświatę znam od podszewki - mówi. - Dałam z siebie wszystko, dużo się uczyłam. Nie było łatwo, dzień zaczynał się o godzinie 8, kończył o 18, zajęte były niemal wszystkie weekendy. No, ale taka jest specyfika tej pracy. Gdy odchodziłam, nauczyciele powiedzieli mi, że za moich czasów był " złoty wiek oświaty", i że "tak jak za Jabłońskiej to już nie będzie". To cieszy.
Czy żałuje, że nie jest już wiceprezydentem, a zwykłą nauczycielką geografii? Od 1 marca radna wróciła do pracy w LO im. B. Prusa. W tym roku mija 33. rok pracy w oświacie. - Nie, absolutnie - twierdzi. - Traktuję to jako rozdział zamknięty. Teraz skupiam się na kolejnym wyzwaniu, czyli byciu radną. Szefowanie? Szefuję sobie i dzieciom na lekcji. Młodych ludzi zawsze traktowałam i będę traktować jako partnerów do rozmowy.
Z jakich osiągnięć jako wiceprezydent miasta jest najbardziej dumna?
- To system pozyskiwania środków miękkich z EFS dla szkół, doposażenie szkół, wyasygnowanie środków na dodatkowe zajęcia dla uczniów, programy autorskie i innowacyjne, kółka itd. - rokrocznie na te cele było przeznaczone około miliona złotych - ale także inicjatywy profilaktyczne z udziałem Piotra Nagiela, poznanym przypadkowo w sanatorium w Ciechocinku, pikniki rodzinne uwieńczone wręczaniem drzewek życia, karta wielodzietnej rodziny, Urodziny Mistrza - wylicza.
Beata Jabłońska żałuje, iż obecne władze miasta odwróciły się od idei uzdrowiska.
- Proceduralnie wszystko zostało przygotowane perfekcyjnie, nasi następcy mają idealne warunki, gdyby zechcieli to dzieło kontynuować. Nadal uważam, że to świetny kierunek dla rozwoju Skierniewic - mówi. - Ostatnio byłam w Nałęczowie, rozmawiałam z ludźmi, wszyscy są zadowoleni, głównie z tego powodu, że mają pracę. To miasto żyje. Jeśli odwrócimy się od statusu uzdrowiskowego będziemy pierwszym samorządem, który by to uczynił. Wiele miejscowości dąży do uzyskania takiego statusu, a my świadomie z niego zrezygnujemy. Nie rozumiem tego.