Znaczki to już przeszłość

Czytaj dalej
Fot. Bartosz Nowakowski
Bartosz Nowakowski

Znaczki to już przeszłość

Bartosz Nowakowski

Jan Jagodzki, mieszkaniec Skierniewic, ma jedną z największych kolekcji „nielegalnych znaczków”. Posiadacze znaczków z okresu PRL nie mogą liczyć, że mają one dużą wartość.

Jan Jagodzki, mieszkaniec Skierniewic, może pochwalić się niebywałą kolekcją znaczków pocztowych. Jest posiadaczem jednego z największych zbiorów tzw. znaczków nielegalnych, które powstały w latach 80. i wydawane były w podziemiu przez „Solidarność”.

Koperta w kieszeni
Pan Jan szacuje, że w swojej kolekcji posiada około 2.000 unikatowych znaczków.

- Wątpię, żeby w Polsce ktoś mógł się pochwalić jeszcze większą kolekcją. Moje zbiory dwa razy były prezentowane na wystawach - mówi Jan Jagodzki.

Jak zaczęła powstawać kolekcja?

- Mam naturę zbieracza. Oprócz znaczków zbieram także inne przedmioty. Jednak wracając do tematu „nielegalnych znaczków”, to ich zbieranie wcale nie było prostą sprawą. Ale my, zbieracze, doskonale znaliśmy się sw swoim środowisku - przyznaje z uśmiechem pan Jan.

Skierniewiczanin odkrywa rąbka tajemnicy i opowiada jedną z wielu historii, która przydarzyła mu się podczas kolekcjonowania „znaczków nielegalnych”.

- Moja żona stała w kolejce do sklepu. Nagle podszedł do niej nieznajomy, wsadził kopertę do kieszeni z prośbą o przekazanie przesyłki mężowi. W domu okazało się, że była to paczka z nową porcją znaczków - opowiada pan Jan.

Pan Jan, oprócz unikatowej kolekcji, również zbierał pocztowe znaczki od 1960 roku. Niedawno zakończył ich zbieranie.

- Mam problem ze wzrokiem, dlatego przed miesiącem wypisałem się z abonamentu. Zresztą znaczki z tego okresu nie mają już wielkiej wartości - ucina schorowany pan Jan.

Bardzo niska wartość kolekcji
Redakcję odwiedziła nasza Czytelniczka pani Grażyna, która w spadku po swoim ojcu otrzymała kilkanaście klaserów znaczków emitowanych przez Pocztę Polską, obejmujących okres 1960-2005. W kolekcji brakuje w zasadzie tylko kilku pozycji.

- Po śmierci mojego ojca kolekcja stanęła w miejscu, a w rodzinie nikt nie chce kontynuować tradycji. Nie chcę, aby tylko się kurzyły. Być może mają wartość albo przydadzą się jakiemuś kolekcjonerowi? - pyta mieszkanka Skierniewic, która chętnie sprzedałaby wszystkie klasery.

Postanowiliśmy sprawdzić, jaką orientacyjną wartość posiada kolekcja pani Grażyny. Skontaktowaliśmy się z firmą filatelistyczną, która zajmuje się skupem znaczków.

- Szacunkowo kolekcja znaczków z okresu 1960-2005 w najgorszym wypadku może być warta 1000 złotych. Być może po dokładnym obejrzeniu kolekcji cena wzrośnie, ale proszę nie szykować się na duże pieniądze - mówi Marek Czelej, właściciel warszawskiej firmy filatelistycznej, która skupuje znaczki.

Zatem dlaczego kolekcje są tak mało cenne, skoro kosztowały one zbieracza przez szereg lat znacznie więcej?

Więcej sprzedających niż kupujących
- Sytuacja wydaje się prosta. W „poprzedniej epoce” emisja znaczków była bardzo wysoka. Poza tym to był taki okres, kiedy wszyscy zbierali znaczki - mówi Stanisław Dacyk, prezes Łódzkiego Związku Filatelistycznego.

Trudno nie zgodzić się ze słowami prezesa, ponieważ liczby mówią same za siebie. W złotych czasach filatelistyki, polski związek liczył ponad 300 tysięcy członków. Dziś jest ich zaledwie 7 tysięcy, a średnia wieku to powyżej 60 lat. W samym województwie łódzkim również należy odnotować drastyczny spadek, dziś wojewódzki związek liczy zaledwie 270 członków.

Wymierają także poszczególne koła. Na przełomie lat 70/80-tych w samej Łodzi było około stu kół filatelistycznych, dziś jest zaledwie 17. W Skierniewicach były dwa, obecnie nie ma żadnego. Do jednego z nich należał wcześniej wspomniany Jan Jagodzki.

- Dziś młodzież w ogóle nie garnie się do zbieractwa. Wygrywają komputery, telewizory, tablety. Kiedy jadę autobusem, widzę młodych ludzi wpatrzonych wyłącznie w ekrany telefonów. Dlatego efekt jest taki, że więcej ludzi chce dziś sprzedać znaczki niż je nabyć - dodaje Stanisław Dacyk.

Wydanie krakowskie nadal w cenie
Czy kolekcja z okresu PRL w przyszłości może mieć większą wartość?

- Trudno to przewidzieć, jednak uważam, że jeśli ktoś posiada pieniądze, a także czas, to warto powiększyć kolekcję o znaczki sprzed roku 1960 - mówi Stanisław Dacyk.

Najbardziej cenione znaczki na dzień dzisiejszy to wydania po I wojnie światowej. Za pojedyncze znaczki z tzw. wydania krakowskiego kolekcjonerzy potrafią zapłacić nawet 700 tysięcy złotych.

W Polsce jest kilku szczęśliwych posiadaczy, ich nazwiska to jednak tajemnica.

Pani Grażyna była lekko rozczarowana, kiedy dowiedziała się, że kolekcja jej zmarłego ojca ma tak niską wartość.

- Wstrzymam się z decyzją, może w przyszłości nabiorą wartości - wzdycha mieszkanka.

Bartosz Nowakowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.