Znalazłeś chorego kota? To już twój problem
Kota można dać pod opiekę wolontariuszkom - o ile mają miejsce. Trzeba się jednak liczyć z tym, że nikt kota nie weźmie.
Z naszą redakcją skontaktowała się skierniewiczanka, poruszona niewłaściwym funkcjonowaniem systemu opieki nad bezdomnymi kotami w mieście.
- W sobotę wieczorem nauczycielka i dzieci znaleźli kociaki, które bardzo piszczały i całe były w zjadających je larwach - mówi Beata Rudnicka. - Tak naprawdę zostali pozostawieni z problemem sami sobie.
Zdarzenie miało miejsce na terenie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Dwa jeszcze ślepe kocięta były żywcem zjadane przez larwy. Nauczycielka zaczęła szukać pomocy. Pomagała jej właśnie pani Beata, z którą kontaktowała się telefonicznie.
- Okazało się, że część wolontariuszek wyjechała, kolejna wyjeżdżała nazajutrz, więc nie miały jak przyjąć małych kotków - opowiada skierniewiczanka.
Nauczycielka zadzwoniła po straż miejską, ale usłyszała, że ta nie zajmuje się takimi sprawami.
- W tym wypadku należy zgłosić się bezpośrednio do lecznicy, która ma podpisaną umowę z miastem - wyjaśnia komendant Artur Głuszcz.
Beata Rudnicka o godz. 19.31 próbowała się połączyć z lecznicą świadczącą usługi dla miasta. Bezskutecznie.
Jak słyszymy w lecznicy, należało dzwonić na telefon komórkowy pani doktor, która ma podpisaną umowę - a nie na numer stacjonarny. Niestety, zarówno na stronie urzędu miasta, jak i na stronie lecznicy, nie ma informacji o numerze telefonu komórkowego pani doktor.
Beata Rudnicka na własną rękę znalazła weterynarza, który uśpił ślepe kocięta. Za usługę zapłaciła 100 złotych.
- Mieszkańcy zarabiają w Warszawie, tutaj płacą duże podatki i to karygodne, że nie ma zorganizowanej opieki dla kotów - tłumaczy.
Domy tymczasowe są wypełnione po brzegi i właściwie nie ma szans dołożyć kolejnych kociąt.
- Nie jesteśmy z gumy; w jednym są 5-tygodniowe kocięta, jeszcze nieszczepione - dołożymy im chore, to padną wszystkie - tłumaczy Beata Jastrzębska, wiceprezes zarządu fundacji ROKA. - Tak naprawdę jeśli ktoś znajdzie kota musi się liczyć z tym, że nikt go od niego nie weźmie.
Miasto płaci lecznicy co miesiąc 1.300 zł brutto.