Znalazłeś chorego kota? To już twój problem

Czytaj dalej
Fot. Magdalena Grajnert
Magdalena Grajnert

Znalazłeś chorego kota? To już twój problem

Magdalena Grajnert

Kota można dać pod opiekę wolontariuszkom - o ile mają miejsce. Trzeba się jednak liczyć z tym, że nikt kota nie weźmie.

Z naszą redakcją skontaktowała się skierniewiczanka, poruszona niewłaściwym funkcjonowaniem systemu opieki nad bezdomnymi kotami w mieście.

- W sobotę wieczorem nauczycielka i dzieci znaleźli kociaki, które bardzo piszczały i całe były w zjadających je larwach - mówi Beata Rudnicka. - Tak naprawdę zostali pozostawieni z problemem sami sobie.

Zdarzenie miało miejsce na terenie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Dwa jeszcze ślepe kocięta były żywcem zjadane przez larwy. Nauczycielka zaczęła szukać pomocy. Pomagała jej właśnie pani Beata, z którą kontaktowała się telefonicznie.

- Okazało się, że część wolontariuszek wyjechała, kolejna wyjeżdżała nazajutrz, więc nie miały jak przyjąć małych kotków - opowiada skierniewiczanka.

Nauczycielka zadzwoniła po straż miejską, ale usłyszała, że ta nie zajmuje się takimi sprawami.

- W tym wypadku należy zgłosić się bezpośrednio do lecznicy, która ma podpisaną umowę z miastem - wyjaśnia komendant Artur Głuszcz.

Beata Rudnicka o godz. 19.31 próbowała się połączyć z lecznicą świadczącą usługi dla miasta. Bezskutecznie.

Jak słyszymy w lecznicy, należało dzwonić na telefon komórkowy pani doktor, która ma podpisaną umowę - a nie na numer stacjonarny. Niestety, zarówno na stronie urzędu miasta, jak i na stronie lecznicy, nie ma informacji o numerze telefonu komórkowego pani doktor.

Beata Rudnicka na własną rękę znalazła weterynarza, który uśpił ślepe kocięta. Za usługę zapłaciła 100 złotych.

- Mieszkańcy zarabiają w Warszawie, tutaj płacą duże podatki i to karygodne, że nie ma zorganizowanej opieki dla kotów - tłumaczy.

Domy tymczasowe są wypełnione po brzegi i właściwie nie ma szans dołożyć kolejnych kociąt.

- Nie jesteśmy z gumy; w jednym są 5-tygodniowe kocięta, jeszcze nieszczepione - dołożymy im chore, to padną wszystkie - tłumaczy Beata Jastrzębska, wiceprezes zarządu fundacji ROKA. - Tak naprawdę jeśli ktoś znajdzie kota musi się liczyć z tym, że nikt go od niego nie weźmie.

Miasto płaci lecznicy co miesiąc 1.300 zł brutto.

Magdalena Grajnert

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.