Zwierzenia skierniewickiej prostytutki: Przychodzą do mnie wszyscy - budowlaniec, prawnik i ksiądz
Mieszkańcy bloku przy ulicy Asnyka w Skierniewicach mają za sąsiadkę prostytutkę i próbują z tym walczyć. Pani Ewa zgodziła się na rozmowę i przedstawia swój punkt widzenia.
Proszę się przedstawić
Niech będzie, że mam na imię Ewa. Mam 24 lata i uprawiam seks za pieniądze. Polskie prawo tego nie zabrania. Pracuję od 9 rano do godziny 21 we własnym mieszkaniu, które kupiłam za swoje pieniądze. Ogłaszam się w gazecie i Internecie.
Znaczy, jest Pani prostytutką. Nie jest to krępujące?
Lubię swoją pracę i nie obchodzi mnie, co ludzie mówią, mam się tym przejmować? Mnie to nie obraża, jak po kaczce spływa. Wykonując taką pracę, trzeba być odważnym, nie wstydzić się siebie i być nie do zdarcia. Jak beton. Nie piję alkoholu, narkotyków nie biorę, to czym mam się przejmować?
Przyjmuje Pani klientów w swoim mieszkaniu, w bloku. Jak reagują sąsiedzi z klatki schodowej na przewijające się tłumy panów?
Może, gdybym nie była prostytutką i ktoś taki się wprowadził, to pewnie też patrzyłabym dziwnie. Wczoraj usłyszałam od klienta "Ewa, do ciebie nie sposób nie trafić", bo ktoś na domofonie szkolnym korektorem dopisał słowo "burdel". Na klatce schodowej ktoś porozwieszał takie fajne ulotki, że moi klienci są nagrywani i będzie to umieszczone w Internecie. A przecież nie można tak robić, z tego co wiem, to jest karalne do 5 lat… I dzieci jakieś dzwonią domofonem, taki chłopiec ze 12 lat spytał "zrobisz mi loda" i uciekł. To skąd on takie rzeczy wie? W domu słyszał. Albo wychodzę na balkon, a dzieci krzyczą z dołu "o, ta prostytutka wyszła" i się śmieją. Jestem ładna i zgrabna, a do tego młoda, więc klienci przychodzą. Celem sąsiadów było ich zniechęcenie, a jest wprost przeciwnie, nikogo takie ulotki czy napisy na domofonie nie zraziły. Klienci do mnie wracają, bo są zadowoleni.
Dlaczego Skierniewice?
Dałam kiedyś ogłoszenie na Skierniewice i telefon aż się palił, tak panowie do mnie dzwonili. Już po pierwszym dniu wiedziałam, że to będzie miasto, gdzie kupię mieszkanie i będę pracować. I było to strzałem w dziesiątkę. Ważna jest dobra lokalizacja. Mam panów nie tylko miejscowych, ale przyjeżdżają do mnie z Łowicza, z Rawy, z Żyrardowa, albo po prostu jak są przejazdem.
Kto do Pani przychodzi?
Większość to żonaci. Mówią, że żony się zaniedbane zrobiły, odmiany potrzebują, chcą z inną spróbować. Albo urozmaicenia potrzebują, bo w domu tego nie dostają. Tu nikt nie przychodzi, żeby mnie za rękę potrzymać, tylko na seks. Ja prostytutką jestem, a nie panią do towarzystwa. Nie ma rozmowy, tylko seks. Budowlaniec przyjdzie, chirurg, prawnik, i ksiądz też u mnie był, ale to nie w Skierniewicach. Każdemu wolno, nie ma gorszych i lepszych. Po 5 latach, jak żona się znudzi, to przychodzą, ale mężczyźni są tacy, że już po 2 latach małżeństwa oglądają się za innymi. Nie ukrywajmy, żeby żony bardziej dbały o siebie, zaspakajały swoich facetów… Zadbana to i mężowi się bardziej podoba. A one tyją, przestają o siebie dbać, rutyna w łóżku, a facet boi się wyjść z inicjatywą, żeby go żona nie opieprzyła. Nie dają tego, co by chciał. Facetów się nie zmieni, oni i tak będą z tego korzystać, ja już będę stara i brzydka, a faceci pozostaną tacy sami. Myślą od pasa w dół i zawsze grzeszą, choćby myślami. Taka jest prawda, po tylu latach uważam, że tak właśnie jest.
Od kiedy bierze Pani pieniądze za seks?
Niedługo po swojej osiemnastce wybrałam ten zawód. Lubię mieć pieniądze i lubię seks. Takie połączenie przyjemnego z pożytecznym, to jest właśnie super. W każdym razie żaden zawód miłosny mnie nie wepchnął na tę drogę, to ja facetów zostawiałam, a nie oni mnie.
Rodzina o tym wie?
Rodzina wie. Pocieszeni nie są, ale z rodziną mam mały kontakt, odcięłam się. Nikt za mnie nie będzie żył i umierał, ja pracuję na własny rachunek. Mam przyrodnie rodzeństwo i jak się dowiedzieli, co robię, nie chcieli mieć kontaktu, czuję, że jestem tam niechciana. Byłam w rodzinie zastępczej u babci. Dbała o nas, było co zjeść, w co się ubrać i jakieś kieszonkowe nieduże. Jakoś o nas dbała. Jeśli chodzi o matkę, to szkoda słów, żeby o niej gadać. Może raz na rok ją widuję, w ogóle do mnie nie dzwoni, nic jej nie obchodzę. Może to ona mnie doprowadziła do tego, że jestem egoistyczną osobą. Koleżanki wiedzą. Mam jedną przyjaciółkę, ona mnie szanuje, nigdy nie miała mnie za gorszego człowieka. Wie, że lubię pieniądze.
Nie obawia się Pani, że skończy stojąc na trasie?
Na trasę nie pójdę. W życiu! Mam się podmywać z butelki? Można mieć 50 lat i ładnie wyglądać, więc jak się będę dobrze trzymać, to popracuję do pięćdziesiątki. Tylko emerytury nie wypracuję, bo przecież państwo nie jest sutenerem, żeby za to podatek brać… Używam kosmetyków, choć na przykład na fitness nie chodzę, bo godziny mojej pracy nie pozwalają. Zresztą, jak mam przerwę, to można parę brzuszków zrobić, przysiadów. Warto o siebie dbać, bo pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, być fajnie ubranym, szpileczki, stringi, i czystym wypadałoby być.
Ale panowie to różni mogą przyjść, nie tylko pijani, ale i brudni albo agresywni. Przyjmie ich Pani?
Z reguły panowie są śmiali i trzeźwi przychodzą, a mocno pijanych wypraszam. Nie ma gorszych i lepszych klientów, jak brudny przyjdzie, to do łazienki, łazienka to podstawa. Ręczniki piorę, ja też jestem czysta, co pół roku się badam i jest dobrze. Klienci to nawet o to nie pytają, czy jestem zdrowa, ja to dla siebie chcę wiedzieć. I nie robię seksu bez prezerwatywy, zawsze musi być. Każdy chce przecież pożyć, ma rodzinę, więc wszystko musi być jak należy. Agresywni też bywają, ale żaden na mnie ręki nie podniósł. Staram się załagodzić konflikt, policją nie straszę, bo mógłby piany dostać. Wszystko w rękach Boga, bo ja wierzącą osobą jestem.
Jeśli klient się Pani podoba, to ma ulgę?
Nie ma takiej opcji. Ładny nie ma taniej. Podstawowa stawka to 100 złotych za godzinę i 80 za pół godziny, do tego dochodzą opłaty za dodatki, na przykład stówka za anal. Nie mówię, że każdy, ale mężczyźni często chcą coś więcej, na przykład francuski jako grę wstępną. Jest jeszcze stawka za 15 minut, taki szybki numerek jak ktoś z pracy wyskoczy.
Ma Pani chłopaka, narzeczonego? Zdradza panią?
Teraz dopiero się zakochałam, prawdziwie i szczerze. Ale pracy nie zostawię. Narzeczony czasami ze mną mieszka i nie przeszkadza mu, co robię. Kot przy jednej dziurze by zdechł. Żebym nie wiem jaka lalka była, to i tak może pójść, to nawet mnie może spotkać. Nie chcę o tym wiedzieć, mogłoby mnie to zaboleć. Na pewno.
Myśli Pani o dziecku? Co wtedy, gdy będzie?
Kiedyś chciałabym zajść w ciążę, leczę się nawet, ale gwarancji nie ma. Ale nawet jak będę miała dziecko, to nie zostawię tego zawodu. Są przecież opiekunki do dzieci. Nie chciałabym, żeby dziecko wiedziało, co robiłam. To jest możliwe, gdyby mieszkało w innym mieście.