Życie towarzyskie kwitnie... w ruderach rozbieranych na opał [ZDJĘCIA]
Niebezpieczna nieruchomość służy za palarnię, miejsce spożywania alkoholu oraz toaletę.
Mieszkańcy ulicy Rawskiej zebrali podpisy i we wrześniu ubiegłego roku wystosowali do prezydenta Skierniewic list.
Przestawiają w nim szereg problemów, które wynikają z sąsiedztwa opuszczonego i zdewastowanego budynku pod numerem 30. Skarżą się, że chociaż podali adres zwrotny i dane, do tej pory nikt im na pismo nie odpowiedział.
- Oczekujemy, że prezydent zajmie się tym budynkiem - mówi chcący zachować anonimowość jeden z mieszkańców sąsiedniej posesji. - Nie wiem, czy to własność miejska czy prywatna, ale problem jest i wypada się nim zająć.
Nieruchomość jest niezamieszkała, pozbawiona okien, drzwi i dachu. Większość drewnianych elementów została zdemontowana, i jak twierdzą sąsiedzi, to tylko kwestia czasu, kiedy wydarzy się dramat.
- Co się dało, to wymontowali - opowiada mężczyzna. - Z piłą nawet w niedzielę przychodzili i wycinali wszystko, co się nadawało na opał. Tutaj już nawet niewiele stropu zostało - dodaje skierniewiczanin. - Przecież to niestabilna konstrukcja, zawali się i wtedy dopiero będzie załamywanie rąk i szukanie winnego.
Mieszkańcy z niepokojem obserwują życie towarzyskie, jakie kwitnie w budynku. Puste butelki po alkoholu i papierosach, pozostawione śmieci świadczą, że opustoszałe miejsce wciąż żyje.
- W ruinie spędzają czas osoby, które urządzają libacje alkoholowe, a później puste butelki tłuką na jezdni - opowiada jeden z sąsiadów. - Do tego zaczepiają przechodniów i chcą od nich pieniędzy. Tu naprawdę zrobiło się nieprzyjemnie.
- Nieruchomość nie stanowi własności lub współwłasności komunalnej miasta i z tego względu nie możemy działać wprost w ramach obowiązków właścicielskich - wyjaśnia Przemysław Rybicki, rzecznik skierniewickiego magistratu. - Sprawa została przedstawiona Powiatowemu Inspektoratowi Nadzoru Budowlanego, celem podjęcia przez PINB działań związanych z ewentualną rozbiórką budynku.
W inspektoracie słyszymy, że urząd miasta problemu związanego z tą nieruchomością nie sygnalizował, ale budynek jest tu znany od kilku lat.
- W 2012 roku przeprowadziliśmy kontrolę tego budynku po informacji ze straży miejskiej, że znajduje się w złym stanie. Budynek ma nieuregulowany stan prawny, w ubiegłym roku zmarł jego właściciel, a z jego spadkobiercami nie możemy się skontaktować - mówi urzędniczka z PINB.
Właściciel Józef K. był samodzielnym posiadaczem nieruchomości. Jego żona i córka trzy lata temu zabezpieczyły nieruchomość zgodnie z zaleceniami inspektoratu. Kontakt, jaki pozostawiły do siebie jest już nieaktualny, podobnie jak zabezpieczenia zniszczone przez bywających w opuszczonej ruderze.
Mieszkańcy z okolicznych posesji boją się o swoje bezpieczeństwo. Sygnalizują też, że osoby gromadzące się mają dużo wolnego czasu i prowadzą obserwacje pobliskich nieruchomości.
- Mieliśmy już włamania, naprawdę nie jest miło mieć takie sąsiedztwo - mówią.
Poza dorosłymi miejsce odwiedzają także gimnazjaliści, którzy osłonięci od spojrzeń przechodniów palą papierosy. Pozostawione śmieci świadczą, że odludne miejsce ma wiele innych zastosowań.
- Miasto przystąpi niebawem do działań porządkowych na tej nieruchomości - zapewnia Przemysław Rybicki.
- Oni tutaj psa w zeszłym roku wypatroszyli na ogrodzeniu - opowiada jeden z mężczyzn. - Myślę, że nie dla zabawy, pewnie go po prostu zjedli. Takie towarzystwo tutaj przychodzi... - dodaje.